Polskie kity na Euro 2012
Jesteśmy dumni z polskiej kuchni ? to sprawa bezdyskusyjna. Co więcej, wiele naszych ulubionych tradycyjnych dań docenia się za granicą. Poza krajem smakołykami są nasze wędliny. Polska kiełbasa uznawana jest za rarytas. Im bardziej aromatyczna, tym większym cieszy się powodzeniem. Za granicą z chęcią jadane są nasze pierogi, nie wiadomo dlaczego porównywane do włoskich ravioli. Rarytasem są też śliwki w czekoladzie, sernik czy ptasie mleczko. Jednak, mimo tych fantastycznych smaków, nasza kuchnia nie w każdym przypadku odpowiada cudzoziemcom. Są dania, których szczerze nie znoszą. Może więc być problem, gdy goście Euro 2012 zawitają do popularnych na polskiej ziemi karczm, w których serwuje się tradycyjne dania. Czego nie tkną cudzoziemcy?
Zepsute i śmierdzące
Bigos to jedno z naszych ulubionych dań. Wiele gospodyń gotuje bigos „na winie”, czyli to, co się pod rękę nawinie, wrzuca do bigosu. Jednak większość cudzoziemców nie rozumie naszych upodobań i nie wyobraża sobie jedzenia dania z „zepsutej kapusty”. Jeśli już się zdecydują to zazwyczaj odchorowują i zarzekają się, że „nigdy więcej”. O bigosie złe zdanie mają szczególnie Brytyjczycy, którym naszą kuchnię przybliżyli emigrujący na Wyspy Polacy. Przy bigosie mdleje też Francuz i Włoch, lepiej nawet nie proponować im tych dań. Przychylnie na nasz przysmak spojrzeć może najwyżej Niemiec, który we własnej kuchni jada zbliżone dania.
Również ukochane przez Polaków kiszone ogórki postrzegane są za granicą jako coś, co się jakiś czas temu zepsuło i śmierdzi na odległość. Francuzom w zastępstwie podać można zgrabnego korniszona.
Odrzucone wnętrzności
Istnieje opinia, że flaki to męska zupa. Teoretycznie, podczas rozgrywek w piłce nożnej, gdy pojawi się wielu kibiców, powinna sprzedawać się jak świeże bułeczki. Niestety, raczej tak nie będzie. Niechęć do flaków obcokrajowcy ujawniają od lat. Badania wykazały, że to dla nich najmniej lubiana polska potrawa. Odrzuca sam wygląd zupy, czyli to, co w niej pływa. Przyznać trzeba, że pokrojone w cienkie paski flaki wołowe (fragmenty żołądka), mogą zniechęcić nawet do spróbowania polskiego rarytasu.
Również cynaderek, czyli dania z nerek wieprzowych lub cielęcych, lepiej nie stawiać na stole gościom piłkarskich rozgrywek.
Surowy specjał
Surowa ryba w postaci sushi wiele lat temu zagościła w restauracjach na całym świecie. Danie ma rzesze zwolenników i tyle samo przeciwników. Jedno jest jednak pewne - nikogo nie dziwi. Zagranicznych gości zaskoczy z całą pewnością polski tatar. Na zjedzenie surowej, mielonej wołowiny z żółtkiem jajka i dodatkami, namówić możemy najwyżej Włocha, który jada carpaccio, czyli surową wołowinę pokrojoną w niemal przezroczyste plastry. Anglik nasz rarytas obejdzie dookoła.
Na czarno
Czernina to zupa z tradycją, ale to danie robione z kaczej lub gęsiej krwi jest coraz rzadziej spotykane w restauracjach. Do czarnej zupy nie są przekonani sami Polacy, jak więc namawiać do jej jedzenia kibiców z Irlandii czy Szwecji?
Wielką popularnością nie będzie się cieszyła również nasza kaszanka. Potrawę z kaszy, podrobów i krwi obcokrajowcy od lat uznają za obrzydliwą. Na jej zjedzenie skusić się może najwyżej Hiszpan, który w swoim kraju jada podobną kiełbasę – morcillę. Kaszanką nie będzie też zaskoczony Niemiec. W końcu w swoim kraju jada jej odpowiednik, czyli blutwurst. Najbliższego sąsiada z zachodu zaprosić możemy też na salceson. Zje ze smakiem tłustą kiełbasę pełną ozorów, nerek, chrząstek z głowizny, kawałków świńskich ryjów i nóżek. Innym obcokrajowcom lepiej tego rarytasu nie proponować.
ml