Jedzenie ze złota
Okazuje się, że mityczny władca nie był jedynym, który wszystko zmieniał w złoto. Dziś ma sporą konkurencją, zwłaszcza wśród przedstawicieli branży gastronomicznej. Wszystko dlatego, że pojawiła się grupa ludzi, dla których kawior i trufle to zdecydowanie za mało. Dziś szczytem luksusu jest jedzenie złota.
Złote dania są podobno bezpieczne dla zdrowia i dopuszczone do sprzedaży w całej Unii Europejskiej i Ameryce. Cenny kruszec więc nam nie zaszkodzi. Ale to jedyna jego kulinarna zaleta. Nie ma bowiem niezwykłego aromatu - no może poza metalicznym posmakiem, a dla naszego organizmu jest minerałem obojętnym. Przyjemność jedzenia złota płynie z czegoś zupełnie innego – świadomości, jak dużą ma wartość. Na danie z karatami pozwolić może sobie niewielu. Kogo bowiem stać na to, by wydać około 70 tys. zł za pucharek deseru. Nawet jeśli jest on najbardziej luksusowy.
Ekskluzywny łakoć, stworzony z czekolady (z 28 egzotycznych gatunków kakao)
, bitej śmietany, trufli i opiłków 23-karatowego złota, serwowany jest przez restaurację Serendpity 3 w Nowym Jorku. W cenie poza samym deserem - „Frrrozen Haute Chocolate”, jest też pucharek, 18-karatowa łyżeczka do lodów inkrustowana diamentami i damska bransoletka, jako miły dodatek. Osobom pragnącym skosztować złota, a mającym chudsze portfele, można zaproponować serwowany przez restaurację w Dusseldorfie, sznycel z opiłkami złota i truflami.
Danie o nazwie Golden Kaiser Schnitzel kosztuje jedynie 150 euro za porcję. Co ciekawe, to nie złoto jest najdroższym składnikiem potrawy, a białe trufle serwowane z mięsem, które kosztują aż 5 tys. euro za kilogram.
Okazuje się, że karaty pasują nie tylko do ekskluzywnych dań. Tak przynajmniej sądzi Domenico Crolla, włoski szef kuchni, który w Rzymie serwuje najdroższą pizzę świata. Pizza Royale 007 została sprzedana na internetowej aukcji za 3 tys. euro. Za tą cenę szczęśliwy nabywca rozkoszował się pizzą z kawiorem, wędzonym szkockim łososiem, marynowanym homarem i warstwą złota.
Miłośnicy złota są zgodni - ten cenny kruszec doskonale pasuje do najwyższej jakości czekolady. Wiedzą też o tym producenci luksusowych pralinek z Cocoa Gourmet. Ich pudełko Royal Collection kosztuje 1250 dolarów i zawiera 12 ręcznie wykonanych czekoladek, ozdobionych złotem, srebrnym i diamentami.
Jeśli mamy ochotę na odrobiną luksusu nie musimy kupować gotowego złotego dania. Możemy sięgnąć po czysty kruszec. Jadalne złoto w proszku lub w płatkach ma w swojej ofercie marka DeLafee. Musimy się jednak nastawić na spory wydatek.
Tam, gdzie jest orginał, są też podróbki. Jeśli więc nie stać nas na autentyczne złoto, a pragniemy zrobić wrażenie na gościach, postarajmy się o złoto lub srebro w sprayu. Spożywcze barwniki w tych kolorach Ess Lack, nie tylko są efektowne, ale też bezpieczne dla zdrowia i w pełni jadalne. Sprayem możemy zmienić czekoladki w sztabki słota, nadać ciastkom wygląd olimpijskich medali, zaserwować gościom złote jabłka czy truskawki.