Trwa ładowanie...

Grosik w barszczu i opłatek na szybie. Nietypowe kulinarne tradycje świąteczne

Święta Bożego Narodzenia przepełnione są symboliką i kultywowanymi przez pokolenia zwyczajami. Niektóre znane były na terenie całego kraju, inne miały charakter regionalny. Część z nich przetrwała do dziś i jest kultywowana w większości polskich domów, inne są już prawdziwą rzadkością, a są też i takie, których nikt już dziś nie celebruje.

Polska wigiliaPolska wigiliaŹródło: Adobe Stock
dlyto9j
dlyto9j

Niech się darzy

Wiele świątecznych tradycji - także tych kulinarnych - zrodziło się z prostej intencji - żeby w nadchodzącym roku dopisywało szczęście, nie brakowało pieniędzy, a choroby trzymały się z daleka od rodziny.

Jedną z takich tradycji jest zwyczaj zjedzenia, a choćby spróbowania każdej z 12 potraw, które pojawią się na wigilijnym stole. Co ciekawe dawniej wierzono, że liczba wigilijnych potraw musi być nieparzysta, ale gdy już ugruntował się zwyczaj podawania 12 dań przypisywano tej liczbie różne znaczenia. Miała symbolizować 12 miesięcy w roku, albo 1 apostołów. Zjedzenie każdego z dań ma przynieść szczęście w każdym z 12 miesięcy w nadchodzącym roku.

Innym, do dziś dość popularnym zwyczajem świątecznym, który ma nam zapewnić dostatek, jest przechowywanie z portfelu łusek z wigilijnego karpia. Jeśli bardzo potrzebujemy szczęścia w finansach, możemy sięgnąć do dziś już mało znanej tradycji świątecznej. Zgodnie z tym tym przesądem do kolacji 24 grudnia należy usiąść z pełnym portfelem, a przynajmniej jakimś banknotem ukrytym w kieszeni.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tradycyjne polskie dania na wigilię. Gospodyni zdradza sekret zapomnianego dania

Szczęście w sprawach finansowych, ale także w miłości i ogólnie w życiu miał też przynosić grosik w barszczu, a dokładnie w jednym z uszek podawanych w wigilijnej zupie. Dziś mało kto decyduje się wrzucić do farszu monetę na szczęście, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu, tradycja ta była kultywowana w wielu polskich domach.

dlyto9j

Zamiast rózgi

Jak święta to Mikołaj, a jak Mikołaj, to oczywiście prezenty. No chyba, że ktoś był niegrzeczny - wtedy różna. Albo i nie. Z wizytami poczciwego staruszka z białą brodą wiąże się kilka kulinarnych zwyczajów. W niektórych domach dzieci wystawiały mu różne smakołyki, żeby zmęczony Mikołaj mógł się pożywić. Zwykle w Polsce jest to ciasteczko i kubek mleka. Dla odmiany włoskie dzieci stawiają na pomarańcze i kieliszek wina. No ale im prezenty przynosi czarownica La Befana, która podobno wędrowała z trzema mędrcami do stajenki, ale się spóźniła i nie zdążyła dać swojego podarunku dzieciątku.

Wracając jednak do Mikołaja, którego w Wielkopolsce zastępuje Gwiazdor, nie zawsze przynosi on prezenty. Niegrzeczne dzieci dostają od niego rózgę. Ale i od tej zasady są wyjątki. Mali Hiszpanie dostają od niego węgiel, włoskie dzieci poza czarnymi grudkami, także czosnek, a dzieci z Poznania i okolic - zgniłą pyrę.

Szczodraki dla kolędników

Dziś o szczodrakach niemal już zapomnieliśmy. Tymczasem kiedyś pojawiały się w wielu regionach Polski od Wigilii do Trzech Króli. Jednym słowem wtedy, gdy domu przybywali kolędnicy. Szczodraki to słodkie bułki, w formie rogala, wrzeciona lub okrągłego wypieku, zwykle nadziewane marmoladą lub dżemem. Wręczano je gościom, którzy w okresie świątecznym przychodzili z życzeniami. Na Podkarpaciu serwowano je małym chłopcom lub mężczyznom, którzy przychodzili do domu o poranku 24 grudnia, żeby przynieść rodzinie szczęście. Wierzono bowiem, że jeśli w Wigilię jako pierwszy próg domu przekroczy chłopiec, przyniesie rodzinie szczęście. Dziewczynka była zwiastunem nieszczęścia. Aby zachęcić chłopców do tych porannych wizyt, szykowano więc dla nich poczęstunek, którego symbolem były właśnie szczodraki.

Opłatkowa wróżba

Dziś, choć wiele tradycji zniknęło już z naszych domów, nadal jednym z najważniejszych wigilijnych symboli jest opłatek. Dzielimy się nim składając sobie życzenia, wybaczając wzajemne winy i łącząc się z bliskimi. Tymczasem kiedyś z opłatka wróżono. Co więcej była to raczej mroczna wróżba. Połamany opłatek maczano w miodzie i każdy uczestnik wieczerzy przyklejał do szyby swój kawałek. Po co? Żeby sprawdzić, czy za rogiem nie czai się śmierć. Jeśli czyjś opłatek spadł - był to zdecydowanie zły omen.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dlyto9j
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dlyto9j
Więcej tematów