Alkaliczne gotowanie przy zielonym stole według Beaty Sokołowskiej i Edyty Skorupskiej
Beata Sokołowska, psycholog zdrowia oraz Edyta Skorupska, specjalistka psychodietetyki, doradca w zakresie odżywiania i coach zmiany nawyków żywieniowych, napisały wspólnie książkę "Alkaliczne gotowanie przy zielonym stole". Nam opowiadają o tym, co to znaczy jeść zdrowo, jakie produkty zakwaszają nasz organizm oraz, czy modna dieta musi być kosztowna.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Katarzyna Gileta: Są panie autorkami popularnych blogów – "Alkaliczny styl życia" i "Przy zielonym stole". Skąd pomysł, by zająć się blogowaniem?
Edyta Skorupska: Aby zacząć pisać bloga zachęciła mnie Klaudia, znajoma, która chętnie korzystała z moich przepisów. Musiałam jej dyktować je przez telefon albo wysyłać SMS-em (uśmiech). Konsekwentnie więc pytała: kiedy założysz bloga? Wiele innych osób także dzwoniło do mnie po różne receptury, więc postanowiłam zgromadzić wszystko w jednym miejscu. Początki nie były łatwe. Zdjęcia robiłam telefonem komórkowym i powoli, małymi krokami dochodziłam do tego, jak ogarnąć wszystko od strony technicznej. Uwielbiam gotować i tworzyć receptury, dlatego ciągle w mojej kuchni i na blogu pojawiają się nowe potrawy. Są one w 90 procentach wegańskie. Czasem używam jajek od kur z wolnego wybiegu. Na blogu zachęcam do kreatywnego gotowania i zdrowej roślinnej kuchni, która jest bardzo bogata i różnorodna.
Każdy z nas może być artystą i w piękny sposób ułożyć sałatkę na talerzu, na desce lub w szklance. Staram się zawsze podpowiadać, jakich zamienników możemy użyć, gdy brakuje nam w domu produktów z przepisu. Przykładowo, fasolę można zastąpić groszkiem, kakao karobem, marchewkę batatem. Nie ma ograniczeń w tworzeniu. Najważniejsze jest to, aby używać świeżych sezonowych produktów i cieszyć się gotowaniem. Zachęcam też do tworzenia w domu słodyczy, które są o wiele zdrowsze niż te kupowane w sklepie. Różnorodność zdrowych receptur na blogu sprawia, że każdy znajdzie przy zielonym stole coś dla siebie.
Beata Sokołowska: Kilkanaście lat temu zaczęłam interesować się wpływem odżywiania na organizm. Blog "Alkaliczny styl życia" powstał z pasji do tego tematu. Doświadczając osobiście, jak dużo można osiągnąć, zmieniając styl życia i sposób odżywiania, chłonęłam jednocześnie wiedzę. Zmiany, które odczułam na sobie, były spektakularne. Z osoby w złej formie, z podejrzeniami coraz to nowych groźnych chorób, skierowaniami na dwie operacje, przestraszonej wizją pogorszenia zdrowia w przyszłości, doszłam do świetnej kondycji i zapomniałam, co to znaczy żyć z bólem. Dolegliwości, z którymi się borykałam, ustąpiły. Zaczęłam marzyć o tym, by propagować aktywne podejście do swojego zdrowia i samopoczucia.
Zdecydowała się pani na kolejne studia.
BS: Tak. Zrobiłam specjalizację z psychologii zdrowia. Bardzo chciałam przekazać innym, że mamy wpływ na to, jak się czujemy, że wiele dolegliwości, a nawet chorób może ustąpić, jeśli wprowadzimy zmiany w odżywianiu i stylu życia. Od nas zależy, ile mamy energii, jak sypiamy i jak wyglądamy. Analizowałam badania naukowe, czytałam wskazówki lekarzy, którzy kładli nacisk na odżywianie, szukałam przykładów z życia i sprawdzałam to na sobie. W literaturze poświęconej zdrowiu często spotykałam się z określeniem, że coś zakwasza, a coś innego jest zasadotwórcze. Budowaniu zdrowia, odmładzaniu organizmu służy zwłaszcza to, co ma działanie alkalizujące. Stąd kilka lat później pomysł na nazwę bloga "Alkaliczny styl życia".
Dlaczego styl życia, a nie odżywianie?
BS: Odżywianie to nie jedyny aspekt dbania o siebie. Ważne są też nawadnianie, sen, ruch. Nie bez znaczenia jest także równowaga psychiczna, nasze nastawienie, sposób myślenia. Dotychczas mało miejsca poświęciłam na blogu i w książkach psychice, ale z całą pewnością to się zmieni. Jest to bardzo ważny punkt mający wpływ zarówno na to, jak się czujemy, jak i na to, co się dzieje w naszym życiu. Do tej pory skupiałam się głównie na odżywianiu, ponieważ jest ono najważniejsze. Najszybciej przynosi odczuwalne efekty i jest fundamentem zdrowia. Uporządkowanie działania układu pokarmowego, poprawa trawienia i przyswajania składników odżywczych, odbudowa środowiska mikrobiomu (flory bakteryjnej) – stoją u podstaw dobrego samopoczucia.
Pożywienie jest także dla nas źródłem energii. Jeśli kiepsko się czujemy, doświadczamy różnorodnych dolegliwości i nie mamy energii, by wypełniać codzienne obowiązki, to tym bardziej trudno nam znaleźć ją na to, aby podejmować nowe wyzwania w życiu, zmieniać to, co nie gra, z czego nie jesteśmy zadowoleni. Uzyskane efekty często motywują nas, by zrobić więcej i dla zdrowia, i dla innych obszarów naszego życia. Zdrowie człowieka odnosi się nie tylko do braku choroby, ale też do dobrostanu na poziomie psychicznym, społecznym i umiejętności osiągnięcia wewnętrznego spokoju oraz równowagi. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że obserwowałam już mnóstwo razy, jak zaczynając od siebie i swojego samopoczucia fizycznego, ludzie przechodzili prawdziwą i bardzo pozytywną metamorfozę.
Pani Edyto, co skłoniło panią do zmiany sposobu odżywiania?
ES: Droga do zmiany nawyków żywieniowych była u mnie bardzo długa. Wiele lat temu postanowiłam, że nie będę jadła mięsa. Zastąpiłam je plackami, pierogami i kluskami. Moja waga szybko poszybowała w górę. Pierwszym sygnałem, że jedzenie ma znaczenie, była dla mnie książka, którą podarował mi kolega z pracy. Było to "Ciało i ducha ratować żywieniem" Ewy Dąbrowskiej. Po przeczytaniu jej spojrzałam na to, co jem, całkiem inaczej, jednak jeszcze wtedy nie zmieniłam swojego stylu odżywiania. W ciąży okazało się, że mam cukrzycę ciążową, która zagrażała zdrowiu dziecka i lekarz postanowił, że będę brała insulinę. Nie zgodziłam się na to i po bardzo długiej rozmowie z ginekologiem, wspólnie postanowiliśmy, że wczytam się w temat i że sama poprowadzę swoją dietę (nikogo do tego nie zachęcam – przy cukrzycy ciążowej koniecznie trzeba być pod opieką lekarską).
Po przeczytaniu wszystkich dostępnych książek i opracowań zaczęłam działać. Najpierw po omacku, a potem już bardzo świadomie. Miałam bardzo duże wsparcie od męża, który często jadł to, co ja. Miałam to szczęście, że mojego lekarza ten temat bardzo interesował. Nie rozstawałam się z glukometrem i zeszytem, w którym przez całą ciążę zapisywałam dokładnie, co jem. Wizyty kontrolne u ginekologa wypadały co dwa tygodnie, więc na bieżąco konsultowałam swój jadłospis. Podczas zmiany nawyków żywieniowych bardzo pomógł mi jasno określony cel: chcę urodzić zdrowe dziecko oraz dyscyplina, którą sobie narzuciłam.
Jak jedzą Polacy?
BS: Myślę, że coraz więcej osób interesuje się swoim zdrowiem, świadomym odżywianiem. Niemniej to jest dopiero początek, ponieważ ta moda narodziła się w ciągu ostatnich dwóch lat. Mówię to na podstawie obserwacji, np. pojawienia się w sklepach stoisk ze zdrową żywnością. Ten dobry trend potwierdzają też statystyki, które obrazują, że rynek zdrowej żywności jest obecnie jednym z najszybciej się rozwijających. Z drugiej jednak strony, ponieważ pracuję z ludźmi na co dzień, prowadzę też detoksy, to obserwuję, jak wiele błędów jest popełnianych. Część z nich wynika z niewiedzy, a część z tego, że zmiana wieloletnich przyzwyczajeń, nawyków wyniesionych z domu rodzinnego nie dla każdego jest prosta. Wiele osób ulega też różnym, niekoniecznie rozsądnym modom. Poddajemy się także sugestiom, napisanym na opakowaniu produktu, mając przeświadczenie, że kupujemy coś zdrowego. I nie przyjdzie nam nawet do głowy, by przeczytać etykietę. Nie potrafię podać danych statystycznych, jednak w mojej ocenie, choć jest wyraźnie coraz lepiej, to jednak daleko nam jeszcze do stanu, w którym moglibyśmy powiedzieć, że nasze polskie społeczeństwo to w większości świadomi konsumenci.
ES: Są ludzie, którzy jedzą bardzo monotonnie, bardzo szybko, i bardzo dużo i odpowiada im to. Jedyny zielony kolor w ich menu to liść sałaty, który czasem rzucą na kanapkę z serem lub z szynką. Nie chcą niczego zmieniać. Dużo wiemy na temat zdrowego odżywiania, ale bardzo mało wprowadzamy w życie. Nie mamy czasu na gotowanie w domu, krojenie warzyw zajmuje więcej czasu niż przygotowanie schabowego. Nie zatrzymujemy się w codziennym pędzie, nie zwracamy uwagi na sygnały płynące z ciała, nie słuchamy siebie. Jemy bardzo dużo słodyczy i cukru. Statystyczny Polak zjada go aż 40 kg rocznie. Dzieci litrami wypijają słodkie, gazowane trutki i często piją wodę smakową, która z wodą nie ma nic wspólnego.
W śniadaniówkach lądują pączki i białe buły. To jedna strona medalu. Jest też druga. Obserwuję niesamowite "poruszenie żywieniowe" wśród mam, które są coraz bardziej świadome tego, że jedzenie ma znaczenie. Czytają bardzo dużo, dopytują i często już w momencie przygotowywania się do ciąży chcą zmiany, bo wiedzą, że to, co jedzą, będzie miało wpływ na dziecko. Zmieniają menu całej rodziny, zaczynając od siebie. Dają dzieciom i mężowi dobry przykład, wprowadzając warzywa na stół i wodę do picia. Jedzmy więcej zdrowych rzeczy, a mniej tych, które obciążają nasz organizm.
Jak raz na zawsze zmienić nawyki żywieniowe?
BS: Unikałabym sformułowania "raz na zawsze", ponieważ mimo wszystko wiele osób zalicza różnego rodzaju wpadki, potknięcia i osobiście uważam, że nie one są ważne. Liczy się kolejna próba, którą podejmiemy. Próba nie od poniedziałku, od następnego miesiąca, urodzin itd., ale od zaraz. Nie karzmy się wyrzutami, ale wzmacniajmy kolejnym dobrym działaniem. U podstaw skutecznej zmiany jest to, co mamy w głowie, nasze myśli, przekonania. Warto nad tym popracować. Nie ma też jednej drogi dla wszystkich. Niektórzy z nas potrzebują wprowadzić zmiany radykalnie, a inni metodą małych kroków. Jeśli zrobimy cokolwiek, to będzie to już znacznie więcej niż nic. Bardzo pomocne w zmianie nawyków jest wsparcie i osoba, która nas poprowadzi. To może być dietetyk, coach, psycholog, psychodietetyk. Polecam na początek zrobienie porządków w szafkach kuchennych, lodówce i pozbyciu się żywności przetworzonej, z dodatkami chemicznymi, słodyczy. Od tego się zaczyna, bo korzystamy z tego, co mamy do dyspozycji. Jeśli w zasięgu ręki nie mamy czegoś, to łatwiej jest tego nie jadać.
Panuje przekonanie, że zdrowa dieta oparta na "modnych" składnikach takich jak kasza jaglana, jarmuż, komosa czy cieciorka itp. jest dość kosztowna...
BS: Myślę, że najprościej jest spojrzeć na ceny w sklepach i szybko ten pogląd zostanie zweryfikowany. Nie ma produktów tańszych niż warzywa, kasze, rośliny strączkowe itd. Pogląd być może bierze się z tego, że ceny produktów ekologicznych są znacznie wyższe. Niemniej z całym przekonaniem podkreślam, że lepiej jest jeść nieekologiczne warzywa aniżeli nie jadać ich w ogóle. Choć przykładowo warzywa mogą zawierać m.in. metale ciężkie, to jednocześnie dzięki składnikom w nich zawartym, oczyszczamy organizm z metali ciężkich. A przy tym są one niezastąpionym źródłem antyoksydantów, minerałów i witamin. Jeśli chodzi o modę, to bardziej skłoniłabym się do powiedzenia, że jest to powrót do natury, a odwrót od wieloletniej mody na produkty gotowe, które w wielu przypadkach nam nie służą ze względu na swój skład i sposoby przygotowania.
ES: Korzystajmy z całej ogromnej gamy warzyw i kupujmy te, które są dostępne w danym sezonie, wtedy też ich cena jest najkorzystniejsza. Rozglądajmy się dookoła i szukajmy małych lokalnych dostawców, których jest coraz więcej – bardzo często można pojechać do nich i kupować warzywa prosto z pola.
W jaki sposób zachęcić dzieci do zdrowej kuchni, warzyw?
ES: Najlepiej już od początku podawać dziecku zdrowe posiłki, nie ulegać presji rodziny, która często mówi, że ośmiomiesięczny maluch koniecznie musi poznać smak lizaka, chrupek kukurydzianych albo czekolady. Zachęcajmy dzieci własną postawą i tym, co nakładamy na talerz. Czasem wydaje nam się, że my możemy zjeść byle co, a dziecko koniecznie kalafiorka albo brokułka. To tak nie działa. Dzieci to doskonali obserwatorzy i patrząc na nas, biorą z nas przykład. Stół zawsze powinien być kolorowy, zastawiony warzywami i owocami, aby dziecko miało do nich dostęp. Pozwólmy maluchom wejść do kuchni, pobuszować w niej, ugotować zupę, pokroić cebulę, jabłko. Pokażmy, jak się obiera ziemniaki, ogórka. Sparzmy pomidora, a dziecko niech obierze go ze skórki – to wspaniała zabawa dla malucha, który poprzez to, że zrobi coś sam albo z rodzicami będzie dużo bardziej chciał tego spróbować. Dopuśćmy dzieci do komponowania zdrowych zielonych koktajli, niech wrzucą do blendera swoje ulubione owoce i zieleninę. Prowadzę czasem warsztaty w przedszkolu i pozwalam dzieciom, aby same przygotowały mieszankę na koktajl i w grupie 25 osób nie ma ani jednego dziecka, które nie wypiłoby takiego koktajlu ze smakiem. Pozwólmy dzieciom przygotowywać zdrowe słodycze w domu – na moim blogu znajduje się wiele przepisów na trufelki, które może przygotować nawet trzylatek (z pomocą mamy oczywiście). Spędzajmy razem czas w kuchni, dzieci zobaczą wtedy, że wspólne przygotowanie posiłków może być dobrą zabawą i nauką jednocześnie.
Wspólnie napisały panie książkę "Alkaliczne gotowanie przy zielonym stole". Co możemy zyskać, jeśli zaczniemy odżywiać się alkalicznie?
BS: Nim odpowiem na to pytanie, chciałabym podkreślić, że w diecie alkalicznej nie chodzi o eliminację pokarmów zakwaszających (żywności kwasotwórczej), ale o to, aby przewagę na talerzu stanowiła żywność zasadotwórcza. Korzyści z takiego odżywiania jest wiele. Usprawniamy działanie układu pokarmowego, poprawiamy stan flory bakteryjnej, wchłanianie składników odżywczych i odżywienie organizmu a tym samym wyrównanie z czasem niedoborów. Za tym idą korzyści związane z wyglądem i samopoczuciem, a nawet pozbyciem się różnych dolegliwości. Efektem takiego odżywiania jest poprawa wyglądu cery, włosów, paznokci, poprawa samopoczucia, odporności, koncentracji i jasności myślenia, wydolności, kondycji, jakości snu, nastroju, wzrost energii i siły. Mamy ogólnie poczucie lepszego zdrowia, większego wigoru i odmłodzenia organizmu.
W jaki sposób możemy rozpoznać, że mamy zakwaszony organizm?
BS: Kiedy mówię o zakwaszeniu, to nie odnoszę się do terminu medycznego jednostki chorobowej zwanej kwasicą (tak termin "zakwaszenia" rozumie medycyna, a organizm jest dobrze wyposażony w mechanizmy buforowe, aby do tego nie dopuścić). Odwołuję się natomiast do miejscowych stanów zaburzenia równowagi kwasowo-zasadowej w środowisku wewnętrznym organizmu. Przykładem może być np. gromadzenie się nadmiaru kwasu moczowego w różnych miejscach czy też zaburzenia naszego fizjologicznego mikrobiomu.
W wyniku zaburzenia wewnętrznej równowagi kwasowo-zasadowej pojawić się mogą takie objawy jak: uczucie ciągłego zmęczenia, ospałości, ociężałości, zły sen, szybkie męczenie się, problemy z koncentracją i pamięcią, obniżenie odporności, zły stan skóry, jej niezdrowy, szary odcień, rozdwajające się włosy, kruchość paznokci, apatia, nerwowość, dolegliwości układu pokarmowego, obłożony język, nieprzyjemny smak lub zapach w ustach, bóle mięśni bądź stawów, migreny bądź częste bóle głowy czy inne często pojawiające się bóle, zmniejszenie libido. Ogólnie mamy złe samopoczucie, mimo prawidłowych wyników badań.
Czy dieta alkaliczna jest dla każdego?
BS: Tak, jest dla każdego, z zastrzeżeniem, że jeśli ktoś jest chory, to szczegóły diety musi skonsultować ze specjalistą. Niektóre bardzo zdrowe pokarmy dla osób zdrowych, nie są wskazane dla chorych. W diecie alkalicznej nie brakuje warzyw, bo one są najbardziej zasadotwórcze. Niedawno pojawiła się publikacja, że naukowcy brytyjscy zalecają już nie pięć porcji warzyw i owoców dziennie jak dotychczas, ale dziesięć. Stwierdzono, że wraz ze wzrostem liczby porcji warzyw, znacznie maleje ryzyko różnych chorób.
Dziesięć porcji warzyw i owoców? To chyba niewykonalne...
BS: Na naszym talerzu powinno znaleźć się 70-80 procent pokarmów alkalizujących. Jeśli będziemy jadali trzy, cztery posiłki dziennie, a pomiędzy przegryziemy jeden, dwa owoce, to bez problemu uda nam się te dziesięć porcji uzyskać. Aby jeszcze to uprościć, możemy po prostu nasz talerz w 2/3-3/4 wypełniać warzywami w różnej postaci (gotowanej, duszonej, pieczonej, surowej). Pozostałą część talerza wypełnijmy tym, na co mamy ochotę. To już połowa sukcesu. A jeśli do tego wykluczymy żywność nienaturalną, produkowaną przemysłowo i zawierającą konserwanty, polepszacze smaku, barwniki itd., która jest mocno zakwaszająca, to bardzo szybko odczujemy pozytywne efekty. W książce "Alkaliczne gotowanie" przepisy są głównie skomponowane na bazie składników wartościowych odżywczo oraz zasadotwórczych. Polecam tę książkę wszystkim, którzy szukają pomysłu na potrawy nie tylko smaczne, ale też proste w wykonaniu, zdrowe i gotowane z bardzo wartościowych produktów, dostępnych na rynku.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.