Trwa ładowanie...
17-05-2010 15:08

Z proszku czy ze słoika?

Wiadomo, że najlepiej prosto z krzaka. Podczas fabrycznej obróbki nasze jedzenie traci większość witamin i mnóstwo składników odżywczych, a smakiem przypomina bladą namiastkę tego, co moglibyśmy ugotować sami.

Z proszku czy ze słoika?Źródło: archiwum, fot: archiwum
d1dnvua
d1dnvua

Wiadomo, że najlepiej prosto z krzaka. Podczas fabrycznej obróbki nasze jedzenie traci większość witamin i mnóstwo składników odżywczych, a smakiem przypomina bladą namiastkę tego, co moglibyśmy ugotować sami.

Moglibyśmy, gdybyśmy mieli ochotę oraz czas, ale kiedy brakuje zarówno jednego, jak i drugiego, pozostaje posiłkować się „gotowcami". Gotowce te występują w różnych postaciach, z których najpopularniejszy jest proszek oraz gotowe danie zamknięte hermetycznie w słoiku bądź puszce.

Konserwanty na mokro

Obie te metody przechowywania mają swoje wady i zalety. Szczelnie zamknięte słoiki, puszki i kartoniki kryją wewnątrz potrawy najróżniejszego gatunku, od zup i sosów po bigos, gołąbki czy fasolkę po bretońsku. Dania te konsystencją i zapachem przypominają nam jedzenie domowe - w każdym razie wydają się go bliższe niż proszek wsypany do torebki.

Niby prawda, ale... czy zupa może być świeża przez osiem miesięcy? Dwa lata? Trzymana w temperaturze pokojowej, zepsuje się w ciągu trzech, najdalej czterech dni. Powstaje więc pytanie, co zrobiono z zupą zapuszkowaną, że ma ona tak długi termin przydatności do spożycia.

d1dnvua

Rzecz jasna, dodano konserwanty; w dużych ilościach. I już to, co pozornie sprawia wrażenie naturalnego, okazuje się naszpikowane chemią. Trzeba przecież wiele wysiłku, by przez tak długi czas zachować w świeżości np. kulkę mięsa w pomidorowym sosie.

Nieco inaczej ma się sprawa z proszkiem. Proces dehydratyzacji jest sam w sobie środkiem konserwującym i nawet jeśli sztucznie się go wspomaga, ilości użytych środków chemicznych są zwykle znacznie mniejsze. Z tego by wynikało, że korzystniej pod względem zdrowotnym jest wybrać dania sproszkowane, ale uwaga: dotyczy to tylko potraw, które poddajemy dalszej obróbce; im dłuższej, tym lepiej.

Szybciej, czyli gorzej

Produkty typu instant z jedzeniem mają mniej więcej tyle wspólnego, że można je włożyć do ust i przełknąć. Nie ma nic, naprawdę nic zdrowego czy naturalnego w budyniu, ryżu, a w kuriozalnym doprawdy przypadku nawet spaghetti, które wystarczy zalać gorącą wodą, by proszek zamienił się w gotowy posiłek.

Polecamy również:

E, czyli co sztucznego jemy?

d1dnvua

Łatwe spalanie kalorii
Odrobinę niepokojący jest ten sukces technologii kulinarnej, gdy w grę wchodzi na przykład kisiel, normalnie gotowany przez zaledwie kilka minut. Ale sos do makaronu, zresztą razem z makaronem? Ryż? Rezygnacja z dwudziestu minut gotowania na rzecz zaparzenia wydaje się absurdalna i taki też jest efekt: nijaki, gumowaty, kompletnie nieatrakcyjny dla każdego smakosza.

Wszelkie sosy będące dodatkami do makaronu, ryżu czy mięsa, jak również zupy (przeznaczone do gotowania, a nie tylko podgrzania) oraz mieszanki, w których gotujemy bądź pieczemy mięso, lepiej przyrządzić na bazie proszku niż po prostu wylać ze słoika do garnka.

d1dnvua

Natomiast gotowe dania, jak pulpety, spaghetti i bigos dla dobra kubków smakowych oraz żołądków wybierzmy raczej w postaci „naturalnej", nie sypkiej. Makaron z popularnych zupek chińskich lub ryż z deserów w wersji instant jest przetworzony znacznie bardziej niż zapuszkowane potrawy, które wystarczy tylko podgrzać.

Domowe bezpieczniejsze

Oba te rozwiązania są wprawdzie mało efektowne, jeśli chodzi o smak - przynajmniej w porównaniu z jedzeniem przyrządzanym samodzielnie albo z półproduktów - i na dłuższą metę niezbyt zdrowe, więc wskazane jako co najwyżej dodatek, a nie podstawa żywienia. Jednak z dwojga złego lepiej wybrać mniej szkodliwe specjały.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa z przetworami - dżemami, powidłami, konfiturami, kompotami etc. - pasteryzowanymi domowym sposobem. Pozbawione konserwantów, nie mają żadnego niepożądanego działania na nasz organizm czy układ pokarmowy, więc możemy się nimi zajadać do woli (to znaczy moglibyśmy, gdyby nie obecne w większości produktów owocowych olbrzymie ilości cukru, ale to zupełnie inny temat).

Zresztą dżemu wiśniowego w proszku nie znajdziemy na sklepowych półkach, więc tutaj dylemat wyboru odpada. Należałoby dodać: na razie, bo chemiczne nowinki w dziedzinie gotowania pojawiają się na każdym kroku i wciąż zaskakują odbiorców.

mb

fot. Jupiterimages/Brand X Pictures/Thinkstock

Polecamy również:

E, czyli co sztucznego jemy?

d1dnvua
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dnvua
Więcej tematów