Tradycyjne świętowanie
Niegdysiejsze święta w znaczący sposób różniły się od tych obecnych. I choć dzisiaj nie wierzymy już w magiczną moc jaj i palm wielkanocnych - warto wiedzieć, jak to kiedyś bywało.
Niegdysiejsze święta w znaczący sposób różniły się od tych obecnych. I choć dzisiaj nie wierzymy już w magiczną moc jaj i palm wielkanocnych - warto wiedzieć, jak to kiedyś bywało.
Nasi pradziadowie święta organizowali wystawne i bogate. Nawet wtedy, kiedy czasy lekkie nie były. Robili to, bo tak nakazywała im tradycja, którą przekazywali z pokolenia na pokolenie. Zresztą święta były jedyną okazją, by oderwać się od ciężkiej pracy, zapomnieć o codziennych problemach i spotkać się z rodziną.
Wokół stołu
Na świątecznych stołach zawsze królowała biel, ale nasze prababcie lubiły wyjątki. Stąd często pojawiał się obrusy w kolorze błękitnym lub przyozdabiane przepięknymi, kolorowymi haftami. Na środku stołu stawiano koszyk wypełniony kolorowymi kraszankami z kokoszką lub figurą baranka.
Na wielkanocnym stole baranek pojawiał się właściwie zawsze. Nic w tym jednak dziwnego. Symbolizuje przecież zwycięstwo Chrystusa, który jak baranek Boży oddał swoje życie za ludzi, by następnie zmartwychwstać. Nawet teraz stawiamy między potrawami symboliczną, niewielką figurkę tego zwierzątka.
Jednak w dawniejszych czasach nie uciekano się do minimalizmu i baranek, choć wykonany z cukru lub masła, miał rozmiary bardzo zbliżone do rzeczywistych. Zwykle przyozdabiano go, układając wokół kwiaty i bazie.
Biesiadę zawsze poprzedzała modlitwa i życzenia, podczas których dzielono się święconym jajkiem - tak jak i teraz.
Po czterdziestu dniach ścisłego postu stoły dosłownie uginały się od mięsa. Często serwowano wędzoną szynkę z kością, pieczone prosiaki i galaretki z nóżek cielęcych. Nie można też zapomnieć o domowej roboty białej kiełbasie, która zwykle nie miała czasu dojrzeć ani się uwędzić po wielkim świniobiciu urządzanym na kilka dni przed Wielkanocą. Na świątecznych stołach nie mogło też zabraknąć bigosu z kiełbasą, żurku i domowej roboty chrzanu. Były też wielkanocne baby, do przygotowania których zużywano nawet 80 żółtek.
Jajko na szczęście
Jaja miały też istotne znaczenie symboliczne. By przywołać szczęście, ich liczba w wielkanocnym koszyku musiała być nieparzysta. Podobno pomagały zwalczać złe moce, a po poświęceniu - mogły chronić przed pożarami, zapewnić zdrowie i dostatek. Dlatego kiedy przed rozpoczęciem ucztowania dzielono się święconką, jedno z jaj chowano. Gospodarz zakopywał je potem na polu lub kładł na łanie pszenicy, wierząc, że obłaskawi w ten sposób naturę i zwiększy swoje plony.
Ponieważ jaja miały przynosić szczęście - często bawiono się pisankami. Toczono je po stole lub chowano w różnych miejscach domu i organizowano poszukiwania. Szczęśliwi znalazcy mogli zorganizować sobie bitki, czyli walkę na jaja. Wygrywał ten, którego jajko po „starciu" miało nietkniętą skorupkę. Również za pomocą jaj panny wykupywały się w lany poniedziałek od zimnej kąpieli.
Nie można też zapomnieć o palmie. Według ludowych wierzeń - jeśli poświęconą wkładało się za obraz, chroniła dom od piorunów. Miała też strzec pól przed gradem i plagami, jeśli zostawiano ją na krańcu miedzy.
qk
fot. Jupiterimages