Trwa ładowanie...
09-07-2010 08:49

Kuchnia robotnika, kuchnia lorda

Wiktoriańska XIX-wieczna Anglia dziś kojarzy się nam z krajem dam i gentlemanów, grających w krykieta czy polo, dyskutujących przy tradycyjnej angielskiej herbatce i zajadających słodki pudding. Choć w tym obrazie tkwi ziarnko prawdy, to jednak przeważająca większość populacji jadła coś zupełnie innego...

Kuchnia robotnika, kuchnia lordaŹródło: archiwum, fot: archiwum
d4882je
d4882je

Wiktoriańska XIX-wieczna Anglia dziś kojarzy się nam z krajem dam i gentlemanów, grających w krykieta czy polo, dyskutujących przy tradycyjnej angielskiej herbatce i zajadających słodki pudding. Choć w tym obrazie tkwi ziarnko prawdy, to jednak przeważająca większość populacji jadła coś zupełnie innego...

Ponad połowę mieszkańców wiktoriańskiej Anglii stanowili mieszkańcy miast, najczęściej biedni, dla których opisane wyżej zjawiska były nie codziennością, a raczej marzeniem. Dieta zależała zresztą w równym stopniu od zamożności, jak i od miejsca zamieszkania.

W mieście najgorzej

Podstawą pożywienia każdego biedaka był wówczas chleb, przeważnie robiony z owsa lub pszenicy. W chwilach kryzysu musiał wystarczyć, natomiast na co dzień towarzyszyła mu cebula, ziemniaki lub boczek. Cebulę dostać było najłatwiej, z reguły była dobrze przechowywana i świeża. Boczek, choć również łatwy do kupienia i stosunkowo tani, musiał być przygotowany przed zjedzeniem, a w większości domów brakowało wówczas piecyków.

Dietę uzupełniały sery i tańsze od mięsa ryby, a w trudnych czasach ostrygi. Te ostatnie, łatwe do przechowywania i długo zachowujące świeżość, były synonimem „jedzenia biedaków". Znacznie lepiej jadali oni od święta: co niedzielę piekarze udostępniali najbiedniejszym swe piece, w których piekło się mięso - wieprzowina bądź gęsina, rzadziej wołowina.

Dzieci najuboższych jadały źle - znane są przypadki zgonów z niedożywienia, a dorastający z reguły byli niżsi wzrostem z powodu ubogiej diety w dzieciństwie. Często matki nie były w stanie dostarczyć najmłodszym dzieciom wystarczającej ilości pokarmu, a do lat 90. XIX wieku nie znano mleka pasteryzowanego.

d4882je

Surowe, czyli niezdrowe

Liczna i dynamiczna angielska klasa średnia dbała w kuchni o finanse. Podstawą żywienia była wołowina oraz gotowane warzywa, wśród których dominowały ziemniaki. Nie znano wówczas dobroczynnego wpływu witamin, a świeże warzywa uchodziły za niezdrowe i niestrawne, toteż całość gotowano.

Podobnie żywiono też dzieci. Żołądki dziecięce uważano za dużo wrażliwsze, toteż unikano podawania dzieciom nowych potraw do 17. roku życia. Najmłodszych żywiono mlekiem matki, później owsianką - wyjątek stanowiły dzieci arystokracji, które z reguły karmiły mamki, a jeśli tych zabrakło to stosowano mleko... ośle!
Polecamy również:

d4882je

Arystokracja żyła przeważnie w wiejskich dworkach, zamkach i pałacykach. Na wsi wybór jedzenia był dużo większy, było ono świeższe i zdrowsze. Przygotowywaniem potraw zajmował się prywatny kucharz, często oskarżany o pijaństwo. Nic dziwnego - kuchnie lokowano w piwnicy, były źle wietrzone (od każdego otworu wentylacyjnego płacono podatek od okien), a żaru nie sposób było zgasić przekręceniem kurka, więc wielu kucharzy szukało ulgi w alkoholu.

Wspominając o arystokracji nie sposób nie wspomnieć o balach czy kolacjach. Podczas oficjalnych przyjęć ściśle przestrzegano etykiety, i gospodarze dużo więcej uwagi poświęcali przestrzeganiu protokołu niż przygotowywaniu potraw. To już leżało w gestii wcześniej wspomnianego szefa kuchni, a lista potraw potrafiła sięgać dziesięciu dań. Po obowiązkowej przystawce (np. pasztecie zajęczym) i zupie serwowano dania główne - tu inwencja zależała całkowicie od umiejętności kucharza i zamożności gospodarza: serwowano m.in. de volaille z truflami, jagnięcinę w sosie miętowym, indyka i sardynki, jak również wielką obfitość słodyczy i warzyw do wyboru. Ucztę kończył deser - owoce (zależne od pory roku) z odpowiednim kremem.

Brytyjska kuchnia zasłużenie nie cieszy się dziś wielką popularnością na świecie - jedzenie jest mdłe, tłuste i niezdrowe. Może warto by więc przekonać wyspiarzy, by odkurzyli książki kucharskie swoich pra-pra-dziadków i wzbogacili nasze kuchnie o kilka ciekawych przepisów?

mb

Polecamy również:

d4882je
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4882je
Więcej tematów