Katarzyna Bosacka i jej nowoczesna odsłona kuchni polskiej
Dziennikarka zdradza, którym produktem Polska może chwalić się na świecie.
Katarzyna Bosacka od lat edukuje polskie społeczeństwo i uświadamia, jak prawidłowo czytać etykiety oraz planować zakupy, aby przygotować wartościowe i smaczne potrawy dla całej rodziny. Poszukiwanie dobrych jakościowo produktów, które doskonale smakują i doświadczenia w kuchni, doprowadziło ją do stworzenia zbioru przepisów kuchni polskiej w nowoczesnej odsłonie. W rozmowie z Magdą Pomorską opowiedziała m.in. o tym, co przygotowywała na bankiety jako ambasadorowa w Kanadzie i jakich produktów mogą nam zazdrościć na świecie.
Proponuje pani specjały kuchni polskiej, ale w nowoczesnym wydaniu. Skąd taki zamysł na zbiór przepisów i porad?
- Po pierwsze jestem babą z Polski, po drugie byłam ambasadorową w czasie, gdy mój mąż był Ambasadorem Rzeczpospolitej Polski w Kanadzie, więc wtedy rzeczywiście zastanawiałam się, jak tę kuchnię polską w sposób elegancki, sympatyczny i lekki podać dyplomatom. I po trzecie mam wrażenie, że Polacy zjedli już wszystko. Była moda na potrawy włoskie, kebab nam się już trochę przejadł, był szał na sushi i wracamy – na szczęście – do korzeni. Przy czym bardzo dużo pracujemy, mało się ruszamy i każdy ma problemy z boczkami czy wałeczkami, w związku z czym chcemy żeby była to kuchnia finezyjna, fajna, ale jednocześnie lekka. Chcemy się po niej dobrze czuć, aby dzień po pysznym posiłku następnego ranka wstać do pracy z energią, żeby nie mieć żadnych sensacji żołądkowych i nie czuć się ciężko. I to, że będziemy jeść coraz lżej, myślę, że jest absolutnym trendem połączonym też z trendem na poszukiwanie zdrowej żywności. Ja sama nie jestem w stanie już jeść ciężko i dlatego chętniej sięgam po lekkie zupy niż grochówkę.
I dlatego w książce „Bosacka po polsku. Nowoczesne przepisy kuchni polskiej” zawarłam przepisy na dania, które sama wypróbowałam i polecam. To moja własna interpretacja kuchni polskiej.
I w pewnym stopniu obala pani mit, że kuchnia polska to głównie zawiesiste sosy i ciężkostrawne mięsa.
- Bardzo dużo smaku jest w dobrej jakości produktach. Jeśli rzeczywiście kupimy dobry chleb na zakwasie, a to tego świetne wiejskie masło i położymy na tym ogórek małosolnym to właściwie jest posiłek, który zadowoli nawet najbardziej wymagającego smakosza i jest pyszny. Czasami nie trzeba potrawy dodatkowo solić czy dolewać tłuszczu. Ja bardzo nie lubię kuchni przekombinowanej, kiedy do garnka wrzuca się 58 składników i mówi się, że to jest pyszne. Wręcz przeciwnie, największy smak i jakość tkwi w prostocie.
Często to właśnie chleb obcokrajowcy wskazują jako jeden z najsmaczniejszych, polskich produktów. Najlepiej smakuje świeży i szkoda, że nie może być naszym głównym towarem eksportowym.
- To prawda, choć warto wspomnieć, że w Krakowie jest produkowany chleb prądnicki, który po zakupie zachowuje świeżość nawet do tygodnia. Jego tajemnicą jest dodatek ziemniaków do masy i pieczony jest według starej receptury. Myślę, że siła jakości polskich produktów tkwi w przede wszystkim wysokiej jakości nabiale, którego mnie osobiście bardzo brakowało w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Mam na myśli genialną maślankę, świetne jogurty naturalne, najróżniejsze kefiry, sery białe i twarożki. Tego typu rzeczy rzeczywiście są nieosiągalne w tamtej części świata i to może być nasz bardzo dobry produkt eksportowy. Ogólnie mówiąc jesteśmy w tym momencie liderami w eksportowaniu różnych produktów – m.in. przodujemy w produkcji drobiu w Europie.
Zdarza się, że my sami nie znamy lub nie doceniamy polskich wyrobów. Nie każdy zna jeszcze sery korycińskie czy smak prawdziwego oscypka. Pani zawarła przepisy również z wykorzystaniem tych rarytasów.
- Myślę, że sery korycińskie czy oscypki to część naszej bioróżnorodności, którą mamy. Nie ma takiej eleganckiej, finezyjnej i nowoczesnej kuchni bez dobrej jakości produktów, które w odpowiedni sposób smakują i są charakterystyczne dla danego regionu. Oczywiście koryciński specjał można zastąpić twarożkiem, ale to już nie będzie ta pełnia smaku. Warto je promować i smakować różnorodność. Jedzenie nie może być nudne. Człowiek w sposób naturalny, mamy to zapisane w genach i podświadomości, ma ochotę każdego dnia próbować czegoś nowego, a czym więcej różnorodnych produktów spożywamy, tym więcej cennych składników odżywczych z najróżniejszych grup dajemy organizmowi.
I pani udowadnia, że nawet najzwyklejsze śniadania czy kolacje mogą zamienić się w wartościowe uczty. Poleca pani m.in. przygotowanie past kanapkowych.
- Jestem zdania, że nawet zwykłe jajka na twardo można podać w sposób finezyjny, łącząc trzy kolory, czyli drobno pokrojoną szynkę, posiekane oliwki i szczypiorek. Oczywiście trzeba włożyć nieco więcej czasu w przygotowanie, ale to nadal te proste, dobrze znane produkty. Pasty to było dla mnie takie kulinarne odkrycie, choć dobrze pamiętam je z dzieciństwa – pastę jajeczną czy z makreli, którą robiła moja mama. Warto właśnie w pastach „ryby”. Pasty to alternatywa dla przekąsek na przyjęcia, gdzie królują śliwka z boczkiem czy prosciutto z melonem. Razem z mężem stwierdziłam, że dobrze doprawione polskie pasty kanapkowe podane na polskim chlebie to znakomite finger foods. Co ciekawe, zachwycały nie tylko smakiem, ale też wyglądem, bo to piękna gra kolorów. Talerz to jest atakowanie zmysłów różnymi bodźcami – nie tylko smakowymi i zapachowymi, ale również wizualnymi. I do tego polska kuchnia nadaje się bardzo dobrze.
A czy prawdą jest, że pani "odpoczywa przy garach"?
- Faktycznie trochę tak jest, mimo że to zazwyczaj ciężka fizyczna praca. Zdarzyło mi się w studiu telewizyjnym ulepić sto pierogów w czterech kolorach i skończyłam naprawdę zmęczona. Ale ja mam to do siebie, że myślę w kuchni i odpoczywam, bo naprawdę lubię to zajęcie. Zazwyczaj etap sprzątania zostawiam mężowi i dzieciom, a ja na tym kończę gotowanie. Nauczyłam się gotować, gdy miałam ok. 12 lat i ogólnie mówiąc jedzenie jest bardzo ważne w moim życiu. Mam to szczęście, że moja autentyczna pasja do kulinariów jednocześnie jest moim zawodem i cały czas zajmuję się jedzeniem. Oczywiście ta książka kucharska jest moją pierwszą świadomą propozycją. W dzisiejszych czasach bardzo łatwo przebrać celebrytę, ustawić go w kuchni, nauczyć, jak pokroić szczypiorek i zrobić program o gotowaniu. Ale nie o to chodzi. Chodzi o autentyczne przeżycia, którymi ja się dzielę. „Bosacka po polsku” to przede wszystkim przepisy, ale też takie praktyczne porady.
Konstrukcja książki sprawia, że mamy okazję poznać recepturę, ale i dowiedzieć się, jak wybrać smaczny produkt czy sprytnie go pokroić.
- Po pierwsze są porady, bo nie byłabym sobą, gdybym nie przypomniała, jak kupować pewne rzeczy. Po drugie w książce też są różne anegdoty, bo każdy z przepisów to takie moje osobiste dziecko, z którym jestem bardzo związana. Bosacka nie napisała książki kucharskiej, żeby po prostu ją napisać, ale wszystkie moje kulinarne doświadczenia złożyły się na ten tytuł.