Alkoholowe ikony
Każdy specjalista od marketingu wie, że marka powinna mieć jeden charakterystyczny, powszechnie rozpoznawany symbol. Dotyczy to także świata alkoholu, w którym koncerny próbują wykreować swój znak firmowy.
Każdy specjalista od marketingu wie, że marka powinna mieć jeden charakterystyczny, powszechnie rozpoznawany symbol. Dotyczy to także świata alkoholu, w którym koncerny próbują wykreować swój znak firmowy.
Niektórym to się nawet udało, powodując, że określony obrazek jest bezbłędnie i natychmiastowo kojarzony z konkretnym trunkiem. Zapraszamy więc do przeglądu napojów wyskokowych, których symbole stały się ikonami popkultury.
Od rozpaczy do wytworności
W 1883 roku, Johnnie Walker podjął pierwszą próbę stworzenia reklamy, która powszechnie kojarzyłaby się z tym trunkiem. Był to rysunek przedstawiający Szkota, który rozpacza nad rozbitą butelką „Jasia Wędrowniczka".
Jednak dopiero druga próba przyniosła pożądany efekt. W 1909 sławny rysownik, Tom Brown, stworzył postać, która była wzorowana na założycielu koncernu. Osobnik z laseczką, zdobiący mury i butelki po obu stronach Atlantyku, został obrazowo nazwany „Striding Man" (z ang. „Kroczący gość").
Postać wyposażona w laseczkę, bryczesy i buty do jazdy konnej miała przywodzić na myśl ekskluzywny produkt przeznaczony tylko dla wybranych. W latach 50. ubiegłego wieku ikona przeszła lekką metamorfozę - zaczęła grać w golfa i bilard. Obecnie skutkiem upraszczania symboliki „Striding Man" dosłownie stracił twarz.
Kapitan ze słabością do rumu
Następnym sukcesem symbolicznym w branży alkoholowej okazał się Captain Morgan. Prawdziwy kapitan Morgan (1635 - 1688) był pochodzącym z Walii korsarzem, który zyskał szlachectwo i sławę dzięki swoim atakom na hiszpańskie konwoje. Znany był też jako solidny pijak, który podczas swoich rządów, w roli gubernatora Jamajki, chętnie odwiedzał miejscowe speluny.
Producent rumu, który wybrał tę postać na symbol, prawdopodobnie wiedział, że piraci w powszechnej świadomości występują na takich zasadach, jak ninja, mafiosi i rewolwerowcy. Captain Morgan początkowo z kapeluszem, obecnie wygląda na postać wziętą z komiksów, która jednak zachowuje tradycyjny błysk w oku.
Zamiłowanie do tej barwnej postaci prawdopodobnie zabiło aktora Olivera Reeda, który po osuszeniu trzech butelek Captain Morgan's Jamaican Rum zszedł na zawał serca.
Ptaszek z piwem
W temacie piwa od razu przychodzi na myśl Tukan Guinnessa. Browar, który polegał na obiegowych opiniach przez 170 lat, postanowił w 1929 rozpocząć kampanię reklamową. Hasła, takie jak „My Goodness, my Guinness", oraz „Guinness is good for you" skutecznie obiegły cały świat.
Artysta rysownik, John Gilroy, podczas wizyty w ZOO wpadł na pomysł, aby hasła zacząć ilustrować zwierzętami, wśród których pojawiły się: kangur, lew morski, żółw, struś i tukan. Ostatecznie tukan, noszący na dziobie Guinnessy, został gwiazdą całej grupy.
Ptak odniósł taki sukces, że zaczęto go wręcz utożsamiać z Guinnessem. Niestety, w 1982 wysłano tukana na emeryturę, lecz w 2006 zwrócono się do niego ponownie o pomoc w prowadzonej w UK kampanii reklamowej. Według badań, tukan był najbardziej znanym zwierzęciem, reklamującym produkt.
Księżycowe wdzięki
Po Guinnessie czas na prawdziwie amerykański produkt - piwo Miller High Life. Na licznych rysunkach można oglądać kobietę spełniającą toast na księżycu.
Ta księżycowa panienka, znana doskonale wielbicielom, była podobno wzorowana na wnuczce założyciela koncernu - Fredericka Millera. Autorem konceptu, który po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w 1907, był A.C. Paul, pracujący w dziale marketingu Millera.
Panienka od czasu do czasu zmienia pozycję, jednak nic nie zapowiada, aby miała opuścić naszego satelitę. Pomimo wyjątkowo nieudanej kampanii reklamowej w 2006, księżycowa lala pozostaje najstarszą ikoną amerykańskiego piwa.
Zalany nietoperz na Kubie
Na koniec naszego przeglądu pozostawiliśmy sobie dzielnego nietoperza. Według legendy forsowanej przez Bacardi, żona założyciela wpadła w 1862 na pomysł zaadaptowania ssaka-krwiopijcy do potrzeb reklamowych, ponieważ lokalni Kubańczycy uważali to zwierzę za symbol szczęścia.
Alternatywna historia, aktywnie kontestowana przez koncern, mówi, że zgodzono się na to zwierzątko, ponieważ codziennie rano pracownicy musieli wyławiać z kadzi kompletnie zalane nietoperze.
Rum ten zdobył popularność, między innymi dzięki wprowadzeniu prohibicji, w obu Amerykach. W latach 50. XX wieku Bacardi był najlepiej się sprzedającym rumem w USA. Później, pomimo pomocy udzielonej Castro, koncern, po kubańskim przewrocie, był zmuszony do opuszczenia Kuby.
Początkowo nietoperz musiał się dobrze kojarzyć niepiśmiennym Kubańczykom, którzy nie byli w stanie przeczytać pochwalnych hymnów reklamowych. Kiedy Bacardi pojawił się w krajach zachodu, mieszkańcy z pewnością uznali, że egzotyczny ssak dobrze pasuje do rumu, kojarząc się z nocnymi niebezpieczeństwami połączonymi z odrobiną wampiryzmu.
W Polsce także mieliśmy dobrze rozpoznawalny znak na świecie - żytnią z kłoskiem. Jednak pogarszająca się jakość tej wódki, której smak zaczął przypominać niedestylowany denaturat, sprawiła, że roztrwoniliśmy potencjał. Obecnie tylko pozostaje mieć nadzieję, że dzielny żubr uratuje naszą godność.
Artur Olejniczak
fot. Jupiterimages