Te potrawy mogą cię zabić
Istnieją dania, które pozwolą nam czuć dreszczyk emocji nawet przy stole. To taka kulinarna rosyjska ruletka: możesz albo mieć niezwykłe wspomnienia na całe życie i ochotę na kolejny przysmak, albo w ogóle nie mieć już żadnych wspomnień.
Istnieją dania, które pozwolą nam czuć dreszczyk emocji nawet przy stole. To taka kulinarna rosyjska ruletka: możesz albo mieć niezwykłe wspomnienia na całe życie i ochotę na kolejny przysmak, albo w ogóle nie mieć już żadnych wspomnień.
Mimo to na śmiertelnie pyszne potrawy zawsze znajdują się chętni. I co roku niektórzy pechowi śmiałkowie umierają nad swoimi talerzami. Smakosze jednak twierdzą, że dla radości swojego podniebienia warto ryzykować życie...
Mała kolczasta rybka
Najbardziej znany potencjalny ostatni posiłek przyrządza się z ryby fugu.
Tak naprawdę chodzi o takifugu - rybę z rodziny rozdymkowatych, która w razie zagrożenia potrafi trzykrotnie powiększyć swoją objętość, by odstraszyć przeciwnika. Jej bardziej niebezpieczną broń stanowi jednak śmiertelna trucizna, tetrodoksyna.
Toksyczna substancja występuje przede wszystkim w wątrobie oraz jajnikach, a jej mniejsze ilości także w skórze i jądrach. „Obróbka" ryby, by przygotować z niej bezpieczne danie, wymaga nie lada kunsztu - i rzeczywiście nauka kucharza, który zamierza przyrządzać fugu, trwa kilka lat. Dodatkowo wyjątkowo surowo ocenianego egzaminu nie zdaje 70 proc. osób, a jeśli dodać do tego fakt, że od kilkudziesięciu lat dania z rozdymki mogą przygotowywać wyłącznie licencjonowani kucharze, spożywanie dań z fugu można by uznać za bezpieczne.
Jednak niewielkie ilości tetrodoksyny uchodzą wśród smakoszy za pożądane ze względu na ciekawe odczucia pieczenia i mrowienia na języku oraz wargach. Amatorzy mocnych wrażeń kosztują więc niekiedy nawet najbardziej trującej wątroby (wprowadzanie do obrotu tej części ciała fugu jest nielegalne) i część z nich umiera.
Meduza, żaba i inne pyszności
Podobnie jest z meduzą z Echizen. Choć silnie trująca, znalazła już swoich fanów, którzy nie pogardzą wykwintnym posiłkiem mimo całkiem realnego zagrożenia. Tutaj także najtrudniejszym etapem nie jest uchronienie dania przed przypaleniem, ale wcześniejsze oddzielenie parzydełek zawierających śmiertelnie groźny jad.
Za sprawą tego giganta (meduza waży, bagatela, nawet 200 kilogramów, co czyni ją największą spośród gatunków żyjących u wschodnich wybrzeży Azji), który żywi się m.in. tuńczykami, a ponadto z upodobaniem rozrywa sieci do połowu ryb, wskutek niekontrolowanego wzrostu liczebności pod koniec 2005 roku pozbawiła niektórych japońskich rybaków nawet 80 proc. zarobków.
Przedsiębiorczy handlarze doszli więc do wniosku, że potężny jamochłon sam może być zostać przysmakiem. Nowa tradycja szybko zyskała wielu zwolenników i Japończycy zajadają się meduzami, ufając, że kucharze znają się na swojej robocie.
Srebrnopaski blaasop, czyli ryba pochodząca z basenu Oceanu Indyjskiego, uchodzi tam za dość niebezpieczny rarytas. Toksyna koncentruje się w wątrobie oraz gonadach, więc spożycie nieprawidłowo przyrządzonego dania może się skończyć śmiercią. Jednak zarówno smakowi rybki, jak też skokom adrenaliny nie wszyscy potrafią się oprzeć...
Z kolei toksyna zawarta w niektórych częściach ciała żaby ryczącej może prowadzić do ostrej niewydolności nerek, która przy braku profesjonalnej pomocy medycznej bywa zagrożeniem dla życia.
Cyjanek podano
Jeden z podstawowych afrykańskich produktów żywnościowych - maniok - także musi być niezwykle starannie przygotowany. Chodzi o banalne umycie, ponieważ korzenie oraz liście tej rośliny zawierają groźny cyjanek, truciznę zabójczą nawet w bardzo małej dawce.
Idealny moment musimy wybrać na zjedzenie ackee. Ten tropikalny owoc trzeba zebrać kiedy już stanie się czerwony (czyli odpowiednio dojrzały), ale jeszcze zanim otworzy się i odsłoni znajdujące się wewnątrz nasiona. Ze względu na zmienną, zależną od stopnia dojrzałości owocu zawartość silnie trującej hypoglicyny ackee może być spożywany tylko w ściśle określonej postaci: już dojrzały.
Dodatkowo nawet w dobrze dobranej chwili trzeba uważać. Jadalny - w każdym razie więcej niż raz - jest tylko miąższ owocu. Nasiona oraz skórka zawierają już toksynę, której spożycie jest bardzo niebezpieczne.
Talerz jak żywy
Bez wątpienia najbardziej ekstremalną rozrywką jest zjedzenie żywej ośmiornicy.
Tak, to też wymyślili Japończycy, tym razem do spółki z Koreańczykami. Kolejną kulinarną rozrywką mieszkańców Azji południowo-wschodniej jest spożycie głowonoga, który nadal się rusza, pełza mackami po podniebieniu... i może wcale nie chce zostać połknięty.
Z oczywistych przyczyn takie danie, zwane San Nak Ji, nie jest ani poddane obróbce termicznej, ani porządnie przyprawione, ale wśród miłośników sushi surowe (a także w tym wypadku wyjątkowo świeże) mięsko uchodzi raczej za rarytas. Gorzej, że to konkretne mięsko zaciekle się broni podczas posiłku, a ośmiornice, nawet niewielkie, potrafią być naprawdę bardzo silne.
Większe okazy trzeba naturalnie pokroić przed połknięciem, ale odcięte macki ruszają się jeszcze przez kilka minut po „odłączeniu" od centralnego ośrodka nerwowego, więc smakosze mogą się delektować kęsami, które nadal wydają się mieć własną wolę.
Mniejsze ośmiorniczki owija się wokół widelca i połyka w całości. Efekt? Posiłek rusza się nie tylko w ustach, ale przez jakiś czas także w żołądku, co zdaniem degustatorów stanowi niesamowite przeżycie. Niektórzy nigdy nie mają okazji opowiedzieć o swoich doznaniach, ponieważ zdarza się, że ośmiornica przyczepia się mackami do ścian przełyku, dusząc biesiadnika.
mb
fot. Jupiterimages