Gotowe bułki do hamburgerów, tortille, pity ? co kryją w sobie?
Lubimy ułatwiać sobie życie. Przygotowując coraz popularniejsze w Polsce przysmaki z kuchni amerykańskiej, meksykańskiej czy arabskiej, chętnie korzystamy z gotowych bułek do hamburgerów, chlebków bita albo tortilli. Jednak warto pamiętać, co kryje się w składzie tych produktów i dlaczego tak wiele z nich ma bardzo długi termin przydatności do spożycia.
W polskich domach tradycyjnego schabowego z kapustą coraz częściej zastępują hamburgery czy hot dogi. Zamiast golonki podajemy tortille nafaszerowaną mięsem mielonym, pomidorami i cebulą albo pitę nadziewaną kebabem i sosem tzatziki.
Przygotowanie takich potraw nie jest skomplikowanym zadaniem, ponieważ sklepowe półki uginają się pod ciężarem gotowych półproduktów. Możemy przebierać w ofercie gotowych bułek i placków, które wystarczy tylko podgrzać i zaserwować z ulubionymi dodatkami.
Jednak takie ułatwianie sobie życia nie pozostaje bez konsekwencji dla naszego zdrowia. Dlaczego? Diabeł tkwi w szczegółach, czyli składzie większości z tych przysmaków.
Stabilizator w tortilli
Do przygotowania tradycyjnego placka tortilla potrzeba mąki, wody, oleju i soli. Skład chlebka pita jest równie banalny i wzbogacony o drożdże. Znacznie „bogatsza” jest zawartość tych samych produktów kupionych w sklepie i wymagających tylko podgrzania. – Takie gotowe wypieki o przedłużonej trwałości zawierają sztuczne dodatki. Kupując na przykład tortillę warto sprawdzać termin ważności. Jeśli taki placek ma być świeży za pół roku lub za rok, świadczy to o tym, iż musi być odpowiednio zakonserwowany – przekonuje Katarzyna Bychowska-Koczergo z Biostudio w Podkowie Leśnej.
Dietetyczka radzi, żeby uważnie czytać skład produktu na etykiecie. Wtedy przekonamy się, że tortilla oprócz mąki, wody, oleju i soli ma w sobie także stabilizatory (glicerol, guma guar), emulgatory, substancje spulchniające i konserwujące, kwasy (cytrynowy lub jabłkowy) oraz syntetyczne aromaty. – Takie wypieki trudno nazwać zdrowymi – komentuje Katarzyna Bychowska-Koczergo.
Zapachu nic nie zastąpi
Zdaniem specjalistów gotowe bułki do hamburgerów i hot dogów, tortille czy pity niewiele mają wspólnego z tradycyjnymi, domowymi wypiekami. – To produkty bardzo mocno przetworzone, wytwarzane z oczyszczonej, wysokoglutenowej mąki pszennej. Warto pamiętać, że u wielu osób występują różnego rodzaju problemy związane z nietolerancją pokarmową tego typu mąki – dodaje Katarzyna Bychowska-Koczergo.
Praktycznie wszystkie tego typu wyroby zawierają konserwanty, polepszacze smaku i zapachu oraz wiele dodatkowych substancji konserwujących i nadających produktowi miękkość, smak i zapach, które pozostają na długie miesiące. Gotowe bułki do hamburgerów czy hot dogów „wzbogacane” są także glukozą, a nawet sztucznymi środkami przetwarzającymi mąkę. Efekt? Produkty nawet po kilku miesiącach wyglądają i smakują tak samo. – Tymczasem domowy wypiek już po dwóch, trzech dniach psuje się, wysycha, pleśnieje, zmienia strukturę, zapach i smak. Natomiast zaraz po upieczeniu pachnie pięknie, czego żaden chemiczny ulepszacz nie jest w stanie zastąpić – przekonuje Katarzyna Bychowska-Koczergo.
Bułka na lata
Osobnym zagadnieniem są bułki czy placki, którymi raczą nas popularne sieci fastfoodowe. Ich producenci osiągnęli prawdziwe mistrzostwo w przedłużaniu żywotności wypieków, o czym świadczy historia opisywana niedawno przez brytyjską gazetę „Daily Mail”.
Jej bohaterem był Amerykanin David Whipple, który kupił hamburgera w jednej z restauracji należącej do słynnego koncernu oferującego „szybkie posiłki”. Kanapkę włożył do kieszeni płaszcza i… zapomniał o niej. Po 14 latach, robiąc porządki w garderobie odnalazł zawiniątko. Ku zdumieniu mężczyzny hamburger wyglądał identycznie jak w dniu zakupu. Nie miał żadnych śladów pleśni ani nawet nieprzyjemnego zapachu. Bułka trochę się tylko pokruszyła. Whipple traktuje teraz kanapkę jako dowód na siłę zawartych w niej konserwantów i demonstruje wnukom, by zachęcić je do zdrowego odżywiania się.
– Bułka, która po kilku latach nie psuje się, nie pleśnieje i nie wysycha, to faktycznie niesamowite zjawisko i wyjątkowe osiągnięcie technologii przetwórstwa. Nawet nie wchodząc w ich skład i sposób przygotowywania, instynkt mówi mi, że należy trzymać się od takiego pieczywa jak najdalej – mówi dietetyczka z Biostudio.
Specjalistka podkreśla, że tego typu produkty są sprzeczne z zasadami przyrody, które zakładają permanentną przemianę. – Co wartościowego pozostaje w organizmie po zjedzeniu takiej buły? Wiele konserwantów i kalorii. Są to węglowodany proste, które momentalnie podbijają poziom insuliny we krwi – ostrzega Katarzyna Bychowska-Koczergo.
Rafał Natorski/mmch/kuchnia.wp.pl