Ciastka śniadaniowe, czyli słodycze jak każde inne. Cukier i tłuszcz
Wielu z nas ciągle myśli, że zbożowe ciasteczka w kolorowym opakowaniu są nieco tylko słodszą, ale również zdrową alternatywą dla porannej owsianki. Prawda jest jednak zgoła inna.
Anna Makowska zwana "doktor Anią" - dyplomowana dietetyczka, farmaceutka i pedagog - na tapet bierze różne kwestie związane z odżywianiem. Tym razem postanowiła obalić śniadaniowy mit. Popularne ciasteczka wkładamy dzieciom do szkolnego tornistra albo zagryzamy nimi poranną kawę – wszak nawet jeśli zawierają odrobinę cukru więcej niż tradycyjna owsianka, to zdążymy tę przyjemność spalić w ciągu dnia.
Anna Makowska rozbiera mit zdrowych ciastek jak cebulę. Płatek po płatku. Finalnie nic z niego nie pozostaje.
"Wysoka zawartość, wyselekcjonowane, wartościowe, jedyne takie, witaminy – te hasełka robią robotę. Wygląda na to, że cztery ciastka załatwią mi czasowo i zdrowotnie 'cały poranek'. Hehe" – pisze doktor Ania. Tymczasem po dokładnym przestudiowaniu opakowania, okazuje się, że w owych ciastkach jest 47 proc. zwykłej pszenicy, czyli prawie połowa składu. Jak pisze Anna Makowska, pełnoziarniste zboża stanowią 22.6 proc., czyli nieco ponad 1/5 składu.
Oprócz pszenicy i tłuszczu (olej rzepakowy lub palmowy), producent do ciastek dodał cukier, wypełniacz, spulchniacze, aromaty i galante. Pełnego mleka, którego obecność wydaje nam się oczywiste (wszak dzbanek widnieje na opakowaniu), jest w ciastkach 0.8 proc. I śladowa ilość odtłuszczonego.
W śniadaniowych ciastkach prawie 1/2 składu stanowi zwykła mąka pszenna. 1/5 składu to cukier, 1/7 –tłuszcz.
Dalej tak chętnie będziecie je kupować?