Ceny szybują w górę, przygotowania do świąt zacznij już dziś. Radzi Katarzyna Bosacka
Jak uchronić się przed zapowiadanymi na grudzień rekordowymi podwyżkami cen żywności i jednocześnie ułatwić sobie przedświąteczne przygotowania, które często nas przytłaczają? Rozpocząć je już w listopadzie. – To naprawdę dobry pomysł – przekonuje Katarzyna Bosacka, znana propagatorka rozsądnego i zdrowego odżywiania.
Choć Boże Narodzenie tradycyjnie kojarzy się z radosną atmosferą, spotkaniami z bliskimi oraz błogim lenistwem, okazuje się, że co trzeci Polak odczuwa przed świętami głównie... stres. Często jest on wywołany spiętrzeniem obowiązków, zwłaszcza w kuchni – konieczność przygotowania licznych przysmaków wiele osób przyprawia o ból głowy.
W tym roku niepokój budzi również galopująca inflacja, która – według ekonomistów – osiągnie szczyt pod koniec roku. Przed świętami szykują się rekordowe podwyżki cen żywności – sporo więcej będziemy musieli zapłacić za pieczywo, mięso, ryby, słodycze, a zwłaszcza warzywa (zdaniem analityków zdrożeją o kilkanaście procent). "Boże Narodzenie zniszczy drożyzna" – krzyczą nagłówki gazet i portali internetowych.
Jak sobie z tym wszystkim poradzić? Przede wszystkim rozsądnie zaplanujmy przygotowania do świąt. Część z nich warto rozpocząć znacznie wcześniej, nawet z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Pozwoli to nie tylko uniknąć nerwowej krzątaniny w kuchni tuż przed Wigilią, ale również pomoże skuteczniej kontrolować wydatki – nie odkładając zakupów na ostatnią chwilę mamy większą szansę na nabycie potrzebnych artykułów w rozsądnych cenach.
Nie wyrzucaj skórek mandarynki
W poszukiwaniu promocji...
– W mojej rodzinie przedświąteczne przygotowania rozpoczynamy już w listopadzie – mówi Katarzyna Bosacka, znana propagatorka zdrowego odżywania, autorka licznych programów telewizyjnych oraz popularnego internetowego profilu "Wiem co jem". – Przede wszystkim staram się wcześniej gromadzić potrzebne produkty. Często są to przecież rzeczy dobrze znoszące długie przechowywanie. Bierzmy przykład z naszych przodków, którzy nie mieli lodówek, nie stosowali pasteryzacji czy liofilizacji. My przez całą jesień zbieramy, a później suszymy grzyby, czyli składnik wielu wigilijnych przysmaków. Gromadzę też suszone owoce, mak albo uwielbianą przez nas fasolę "Duży Jaś", która jest pyszna po ugotowaniu z rozmarynem i odrobiną masła – zdradza nasza rozmówczyni.
Co jeszcze można kupić z wyprzedzeniem? Produkty z długim terminem przydatności do spożycia – mąkę, kaszę, sól, cukier, makaron (np. wigilijne łazanki), bakalie, przyprawy, olej, oliwę czy nawet masło (sprawdźmy jednak wcześniej jego datę ważności).
Obowiązkową pozycją na świątecznym stole są potrawy z ryb. Nie musimy jednak rozpaczliwie szukać świeżego karpia, łososia czy pstrąga na kilka godzin przed Wigilią. Możemy spokojnie zdobyć je nawet kilka tygodni wcześniej (często w promocyjnej cenie, z dużym prawdopodobieństwem niższej niż w grudniu), wyfiletować, wymoczyć przez godzinę w "marynacie" z soku z cytryny, soli i pieprzu, a następnie zamrozić.
W takiej formie kilka tygodni bez problemu przetrwa również surowe mięso – ważny surowiec do przyrządzania świątecznych specjałów. – Mięso, zwłaszcza czerwone, bardzo dobrze znosi mrożenie, a na przykład gęsina zyskuje nawet wówczas więcej walorów smakowych – twierdzi Katarzyna Bosacka.
Mrozić możemy również mięsne przysmaki, choćby pasztet, który często trafia na stoły w czasie Bożego Narodzenia. Najlepiej umieścić go w szczelnie zamkniętym woreczku foliowym, a z zamrażalnika wyjąć na dzień przed podaniem (przechowujemy go wówczas w lodówce).
Pierogowe party
Także wiele innych świątecznych potraw warto przygotować wcześniej i zamrozić. Choćby pierogi. – Na 2-3 tygodnie przed Bożym Narodzeniem urządzam z przyjaciółkami pierogowe party. Spotykamy się przy stole, popijamy winko i lepimy pierogi, zwykle trzy rodzaje: zielone ruskie, piegowate z kapustą i grzybami oraz żółte ze śliwkami. Wychodzi nam im chyba z tysiąc. Później je między sobą dzielimy i mrozimy, a w Wigilię tylko wyciągamy z zamrażalnika, podgrzewamy i serwujemy – wyjaśnia Katarzyna Bosacka.
Istnieje kilka metod zamrażania pierogów. Można je umieścić w chłodziarce bez wcześniejszego gotowania, układając wcześniej na tacce aluminiowej (służącej do grillowania) albo silikonowej, zapobiegającej przywieraniu. Pierogi nie powinny się ze sobą stykać. Po mniej więcej dwóch godzinach, gdy już przymarzną, warto je przesypać do torebki na mrożonki.
Taki sposób ma jedną wadę. Mrożenie surowych pierogów może spowodować, że po ugotowaniu staną się twarde. Dlatego wiele osób woli je wcześniej ugotować. Należy wówczas pamiętać, że przed umieszczeniem w lodówce, powinny zostać całkowicie wystudzone i wysuszone – zamrożenie mokrych pierogów spowoduje nie tylko ich posklejanie, ale również negatywnie wpłynie na strukturę przysmaku po późniejszym ugotowaniu, po prostu będą się rozpadać. By uniknąć zlepiana się pierogów, przed włożeniem do zamrażalnika warto je posmarować olejem.
Dobrym pomysłem jest ich wcześniejsze zblanszowanie. Należy je włożyć na dosłownie pół minuty do gotującej się, lekko osolonej wody z odrobinką oleju, a po ostudzeniu umieścić w zamrażalniku.
Pamiętajmy o jeszcze jednej regule – rozmrożonych pierogów nie należy ponownie zamrażać, ponieważ grozi to rozwojem szkodliwych drobnoustrojów, a w konsekwencji – poważnym zatruciem pokarmowym. Dotyczy to zresztą także innych produktów i potraw przechowywanych w niskiej temperaturze.
Co jeszcze można zamrozić? Na przykład bulion (warzywny, grzybowy lub rybny), który później stanie się doskonałą bazą różnych zup wigilijnych. Po ugotowaniu i ostudzeniu przelewamy go do odpowiednich pojemników, po czym umieszczamy w zamrażalniku. Po odgrzaniu w Wigilię będzie jeszcze smaczniejszy.
Unikajmy natomiast mrożenia nabiału. – Jogurt, kefir, twaróg czy ser żółty źle znoszą niskie temperatury. Podobnie jak jajka, surowe czy gotowane, które w takich warunkach tracą strukturę i wartości odżywcze. Mrożenie kiepsko znosi też większość świeżych warzyw, choćby sałata – wyjaśnia Katarzyna Bosacka.
Piernik lubi leżakowanie
Niektóre świąteczne specjały nie tylko mogą, ale nawet powinny być przygotowywane z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Sztandarowy przykład to tradycyjny piernik, którym Polacy zajadają się od wieków. Najstarszy przepis na korzenny przysmak pochodzi z 1725 r., został umieszczony w… poradniku medycznym, ponieważ ceniono wówczas lecznicze właściwości przypraw, którymi wzbogacano wypiek: cynamonu, imbiru, goździków czy kardamonu.
Piernikowe ciasto powinno długo leżakować, najlepiej zagnieść je 4-6 tygodni przed świętami, a upiec na tydzień przed Wigilią. W listopadzie można też przygotować bożonarodzeniowe pierniczki. By były odpowiednio miękkie, ciasteczka warto przechowywać w szczelnym pojemniku (najlepiej puszce), do którego wkładamy kawałek jabłka albo skórkę od chleba, żeby pierniczki miały z czego chłonąć wilgoć. Warunek: jabłko albo skórkę trzeba często wymieniać, bo pleśnieją.
Leżakowanie lubi też zakwas na wigilijny barszcz czerwony. Obrane i pokrojone buraki, marchewkę, selera i pietruszkę układamy w dużym słoju, dodajemy świeży chrzan, czosnek, trochę kminku i zalewamy letnią przegotowaną wodą. Na wierzchu kładziemy kawałek suchego razowego chleba. Słój nakrywamy gazą i zostawiamy w ciepłym miejscu. 1-2 dni później przelewamy do butelek, szczelnie zamykamy i umieszczamy w lodówce.
Z wyprzedzeniem możemy także przygotować świąteczne dodatki, choćby kandyzowaną skórkę pomarańczową, którą wykorzystamy do wzbogacenia rozmaitych wypieków. Zadanie jest banalnie proste. Wyszorowaną i wyparzoną skórkę kroimy w kosteczkę, zalewamy wrzącą wodą i gotujemy ok. 5 minut. Później przez trzy kwadranse gotujemy ją w wodzie z cukrem (dwie szklanki cukru na 1/4 szklanki wody), wystudzamy i przekładamy do słoiczka.
Oczywiście na długo przed świętami nie uda się przygotować wszystkiego. Tym bardziej, że niektóre potrawy najlepiej smakują zaraz po przyrządzeniu, choć nawet kompot z suszu czy ryba po grecku nabiorą smaku, gdy damy im na "dojście" przynajmniej 24 godziny.
Warto też stosować patenty upraszczające przedświąteczną krzątaninę w kuchni. – Przygotowywanie tradycyjnej masy makowej jest prawdziwą gehenną, mak najpierw trzeba moczyć, gotować, a później jeszcze kilka razy mielić w maszynce. Odkryłam jednak rozwiązanie – kupuję mak dwukrotnie zmielony, który w składzie nie ma żadnych zbędnych dodatków. Mieszam go z odrobiną gorącego mleka, dodaję miód oraz bakalie i już mam masę, którą wykorzystuję do makowca i uwielbianych w mojej rodzinie klusek z makiem – opowiada Katarzyna Bosacka. – Poza tym nie robię makowca na cieście drożdżowym, bo jego wyrabianie jest bardzo żmudne. Wolę kruche ciasto, na które wykładam masę makową połączoną z pianą z białek, przykrywam kruszonką i gotowe – dodaje dziennikarka.
Jej zdaniem bardzo ważny jest też podział obowiązków w rodzinie. – Nie może być tak, że na jedną osobę przypada przygotowanie wszystkich wigilijnych potraw, a inna przychodzi na kolację tylko z butelką wina. U nas zawsze obowiązuje podział ról, na przykład szwagier odpowiada za karpia, a szwagierka za tort orzechowy. Każdy członek rodziny ma swoje obowiązki, nawet mój 8-letni syn z zapałem kroi warzywa na sałatkę – twierdzi Katarzyna Bosacka.
Trwa ładowanie wpisu: instagram