Skąd się wzięły nazwy potraw?
Gulasz, beef strogonoff, grahamka, camembert - używamy tych nazw codziennie. Choć często mają obce brzmienie, wrosły w nasz język i najczęściej nie zastanawiamy się skąd pochodzą. A zazwyczaj nazwy dań nie są przypadkową zbitką liter, tylko pamiątką po kimś lub po czymś.
Wprawdzie smak potraw nie zmieni się jeśli poznamy pochodzenie ich nazw, ale zawsze będziemy mogli popisać się przy stole światowym obyciem. Może więc warto je poznać.
Sandwich, czyli nasza kanapka, na stałe już zagościł w kulinarnym słowniku. Tę prostą potrawę zawdzięczamy zamiłowaniu brytyjskiego lorda Sandwicha do gry w karty. W 1762 roku, karta szła mu tak dobrze, że przez 20 godzin nie wstawał od stołu. Jeść jednak musiał. A że nie chciał przerywać karcianej potyczki, kazał sobie przynieść dwie pajdy chleba z włożonym między nie kawałkiem wołowiny. Przekąska okazała się bardzo praktyczna. Nie wymagała zastawy i nie brudziła rąk. Dla karciarzy wprost idealna. Narodziny sandwicha to jedyny jak dotąd niezaprzeczalny dowód, że hazardowa pasja ma także swoje dobre strony.
Grahamka, swoją nazwę też zawdzięcza nazwisku twórcy. Entuzjasta zdrowej kuchni Sylwester Graham, postanowił wymyślić alternatywę dla niezdrowego jasnego pieczywa. Zrobił więc ciemną bułkę z pszennej, razowej mąki, którą dziś świat zna jako grahamkę. Gdyby król Leszczyński odznaczał się większą próżnością, magdalenki nazywałyby się dziś leszczynkami lub stasiami. Jednak władca nazwy nie zawłaszczył, oddając cały należny hołd swojej kucharce Magdalenie, która wymyśliła te pyszne, biszkoptowe ciasteczka.
Gulasz narodził się na węgierskich pastwiskach i stamtąd też pochodzi nazwa dania. Jego twórcami są pasterze, którzy od wiosny do jesieni wypasali na nizinach bydło i musieli sami sobie gotować. Pasterskie danie, które wymyślili nazwano od bydła którym się opiekowali (gulya) oraz od samych pasterzy (gulyas). Trudno nie zgadnąć komu dedykowane są zrazy Nelsona. Angielski bohater narodowy - admirał Nelson - nie tylko doskonale sobie radził na morzu, ale też kochał dobrze zjeść. Kucharze zaproponowali mu więc zapiekaną polędwicę z cebulą, pieczarkami i ziemniakami. Jak widać Nelsonowi się spodobało.
*Sznycel holsztyński *zawdzięcza swą nazwę nie osobie lecz miejscu. Podobno pewien niecierpliwy dyplomata przebywający na północy Niemiec w księstwie Holsztyn, tak skutecznie poganiał kucharza, że ten podał mu na jednym talerzu i danie główne i przystawki. Ze względu na pośpiech sznycel nie dostał też panierki. W sumie na talerzu dyplomaty pojawiła się soczysta wołowina przykryta sadzonym jajkiem i umieszczona na grzance. Do tego anchios, kapary, wędzony łosoś i buraczki - czyli wystawna wersja tego co dziś - często skromniej - serwujemy jako sznycel holsztyński.
Kolejna nazwa geograficzna nadana została serkowi camembert. Tan delikatny pleśniowy ser powstał we francuskiej miejscowości o tej samej nazwie.
Polecamy również:
Paella znana jest w Polsce od niedawna. To hiszpańskie danie oparte na ryżu z szafranem podsmażanym i gotowanym na charakterystycznej patelni z dwoma uchwytami (tzw. paellera lub paella), ma dziesiątki odmian. Swoją nazwę potrawa zawdzięcza właśnie temu naczyniu, podobnemu do patelli - na której Rzymianie ofiarowywali dary Bogom.
Kiedy w 1889 roku kucharz Rafaele Eposito, postanowił udekorować pizzę we włoskie barwy narodowe, nie wiedział, że tworzy jedną z najbardziej popularnych odmian tego dania - pizzę margheritę. Wprawdzie mozzarelę (kolor biały), pomidory (czerwony) i bazylię (zielony) kładł na cieście przygotowywanym dla królowej Margherity von Savoyen, nie mógł jednak przewidzieć, że jego dzieło przeżyje i jego i monarchinię.
Beef Strogonoff pojawił się na naszych stołach dzięki dobremu sercu rosyjskiego księcia Strogonoffa. Żyjący w XIX wieku w Odessie arystokrata wydawał u siebie otwarte obiady, na które mógł przyjść każdy schludnie wyglądający człowiek. Częstym daniem przygotowywanym z tej okazji przez książęcego kucharza Antoine'a Careme było danie noszące imię Rosjanina - polędwica wołowa z pieczarkami w sosie śmietanowo-musztardowym.
Ścierka opolska jest z pewnością mniej znana w świecie niż pizza margherita czy camembert, jednak jej nazwa ma ciekawy rodowód. Wbrew pierwszemu skojarzeniu danie nie jest gotowane na ścierkach, ani nawet na tym co z takiej ścierki wypadnie. Ta gęsta, kremowa zupa z mączno-jajecznymi grudkami i kuleczkami ciasta, zawdzięcza swoją nazwę czynności ścierania dłońmi jaj i mąki w celu osiągnięcia ciasta o konsystencji posypki.
O ile ścierka niemal zniknęła już z naszych stołów, o tyle tadżin niedawno się na nich pojawił. A wszystko za sprawą podróży i mieszania się kuchni świata. Ta tradycyjna marokańska potrawa to mięsno-warzywny gulasz serwowany z podpłomykami. Tradycyjnie je się ją nie łyżką, a nabiera chlebem. Nazwa dania, jest tak naprawdę nazwą płytkiego glinianego garnka, zakrywanego wysoką pokrywką, w którym tadżin jest podawany.
Najwięcej zainteresowania budzi jednak nazwa kotlet pożarski. Wiele osób kojarzy ją z pożarem. I choć łato to zrozumieć, rzeczywistość jest ponoć inna. Ponoć, bo w różnych źródłach znaleźć można dwie różne teorie wyjaśniające nazwę dania. Pierwsza, i częściej spotykana, głosi, że swą nazwę kotlet zawdzięcza Dymitrijowi Pożarskiemu, który w 1612 stanął na czele pospolitego ruszenia i wyparł polskie wojsko z Moskwy.
W innej wersji kotlet wyszedł z rąk lekarza Pomiana-Pożarskiego, który jako powstaniec styczniowy został zesłany na Sybir, skąd uciekł do Francji, by założyć pierwszą w Paryżu polską restaurację. Serwowano w niej dania, zgodne z najlepszą medyczną wiedzą Pożarskiego. W obu wypadkach prawidłowa nazwa powinna brzmieć nie kotlet pożarski, a kotlet Pożarskiego i właśnie pod taką nazwą spotkamy to danie na świecie. Różnice dotyczą też samego przepisu. W starych recepturach kotlet był robiony z siekanego mięsa kurzego, panierowany i smażony na złoto. W nowszych drób został zastąpiony mieszanką mielonego mięsa wieprzowego i cielęcego.
Biorąc pod uwagę, że słowa zawsze były trwalsze od wszystkich innych materiałów jakie wynalazł człowiek, można się spodziewać, że nawet gdy nie zostanie na świecie żaden pomnik Nelsona, jego zrazy już zawsze będą przypominały o dzielnym admirale. Może to najlepszy sposób, by skutecznie wpisać się na karty historii? Jak kucharka Magdalenka, o której - gdyby nie ciasteczka - nikt by pewnie nie pamiętaj.
Agata Dutkowska
fot. iStockphoto/Thinkstock
Polecamy również: