Schrupać czarny bez - sezon cesarskich naleśników
Niezapomniane smaki natury warto odkryć w naleśnikach z czarnego bzu i chabrowym winie.
I*wona uciekła z miasta, od 5 lat mieszka na wsi, na końcu drogi, można powiedzieć: na końcu świata i Opolszczyzny. To Siedliska. Z jednej strony słychać szum autostrady, z drugiej widać walące się chatki prawie zapomnianej wsi, za rzeczką-śmierdziuszką stoją ule, dalej już tylko Bory Niemodlińskie. Siedlisko ptactwa, rybne stawy, tereny łowne, łąki pachnące o każdej porze dnia inaczej. Dawny mieszczuch Iwona w Siedliskach odkryła kulinarne możliwości i skarby pobliskich łąk, drzew.*
Już poluje na świeże pokrzywy do kąpieli, mając wierną kozę Barbarę u boku, oskubującą ulubione drzewka dębu i akacji. Iwona też oskubuje. Zbiera świeże kwiaty czarnego bzu i podpowiada coś pysznego z tej właśnie rośliny: jak przygotować napój orzeźwiający i pyszne kwiatowe placuszki.
*Napój z czarnego bzu *Zbieramy koszyczki kwiatów - 30-40 sztuk. Potrzebujemy też cytrynę, 4 łyżki stołowe cukru i przegotowaną wodę.
W dużym słoju czy innym naczyniu układamy kwiaty, przekładamy plastrami cytryny ze skórką, którą najpierw sparzamy, zasypujemy cukrem. Zalewamy litrem wrzątku. Przykryte naczynie odstawiamy na półtora dnia.
Po tym czasie odcedzamy kwiaty, można też dodać kilka listków świeżej mięty pieprzowej dla złamania smaku. Napój jest klarowny, o barwie słomkowej. Uzupełniamy go niegazowaną wodą mineralną, można dodać kostki lodu i jeszcze trochę świeżej cytryny (dla amatorów kwaśniejszej wersji). Otrzymujemy delikatny napój orzeźwiający.
*Naleśniki z kwiatami *A teraz coś na ciepło: naleśniki z kwiatem czarnego bzu. Przysmak cesarza Franciszka Józefa, serwowany tradycyjnie w sezonie kwitnienia krzewu. Dziś jeszcze chętnie smażone w okolicach Cieszyna przez starsze gospodynie i szefów kuchni w niektórych restauracjach - ku radości smakoszy.
Przygotowujemy ciasto naleśnikowe, nieco gęściejsze, oczywiście z dodatkiem gazowanej wody mineralnej, która dodaje pulchności naleśnikom.
Sięgamy ponownie po świeżo zebrane kwiatostany czarnego bzu. Na rozgrzaną patelnię z niewielką ilością tłuszczu wylewamy ciasto - na jeden naleśnik lub mniejsze placuszki, po czym gałązkami w górę umieszczamy pojedyncze kwiaty, odcinając najdokładniej zielone części. Przewracamy na drugą stronę i smażymy do uzyskania złocistego koloru. Tak usmażone kwiatowe naleśniki posypujemy cukrem pudrem do smaku i już możemy się delektować cesarskim przysmakiem. A placuszki są niezwykle syte. Smacznego!
*Bławatkowe wino *0,5 kg świeżych płatków chabra bławatka, 1,5 kg cukru, 3 l wody.
Płatki chabra trzeba zasypać cukrem w szklanym słoju, słój zakryć gęstą tkaniną (zabezpieczenie przeciw insektom i kurzowi), postawić na parapecie w pełnym słońcu na trzy tygodnie. W tym czasie płatki chabra bławatka puszczą sok, zmienią kolor na różowy.
Po trzech tygodniach przychodzi czas na balon winiarski, do którego przelewamy zawartość słoja - płatki z sokiem. Dolewamy 3 litry ostudzonej wody, wcześniej przegotowanej z cukrem. Balon korkujemy, umieszczamy rurkę fermentacyjną, odstawiamy w ciepłe miejsce na 7 tygodni. Po zakończeniu procesu fermentacji zlewamy wino, przecedzamy i odstawiamy do sklarowania. Przelewamy do butelek, odstawiamy na co najmniej trzy miesiące.
Dopiero po tym czasie trunek osiąga pełnię smaku i dobroczynnego działania na organizmy tych cierpliwych, którzy wytrzymali w oczekiwaniu na różowe bławatkowe wino. Pobudza ono przemianę materii, korzystnie wpływa na trawienie, ponadto jest specyfikiem przeciwbakteryjnym, przeciwzapalnym, moczopędnym, słabo żółciopędnym. Picie bławatkowego wina zaleca się również w kamicy nerkowej i niewydolności krążenia. Akurat w zimie smak i barwa słonecznego lata zaklęta przez nas w wino pobudzi krążenie i przeniesie wprost na łąki i pośród łany zbóż... Na zdrowie!
Beata Dżon/mwmedia