Kompot – nie tylko od święta
Kuchnia łemkowska od wieków była prosta, ale jednocześnie oryginalna. Niemal w każdym góralskim gospodarstwie znajdował się mniejszy lub większy sad, zaś świeże owoce były powszechnie spożywane podczas prac polowych. Część zbiorów przechowywano również w ziemiankach i piwnicach, popularnym sposobem konserwacji jabłek, śliwek czy gruszek było suszenie. Początkowo wykorzystywano do tego celu słońce i wiatr, z biegiem czasu także kotliny (specjalnie przygotowane palenisko) oraz piece.
"Na Boże Narodzenie (na Swiat’ Weczir) wariut 12 straw, tj. kapustu, pszenyciu (nie zaś kutia)
z medom, pidpinky (grzyby)
, h’ołubci (w kapuścianym liściu zwita kasza, kartofle, krupy, bubelky lub kyselycia), porohy (z kapustu, z bulamy), kyselyciu (z mąki żur), horach, sylci (ryby, [tj.] śledzie), hruszky i jabłka suszyni (gotują rano, a potem tę wodę z tego pjut), horiłku z Medom (…)" – pisał Oskar Kolberg.
Łemkowie, których w drugiej połowie XX wieku siłą rozproszono po całej Polsce, upowszechnili tradycję spożywania juhy w Wigilię. Dziś w większości polskich domów trudno sobie wyobrazić Boże Narodzenie bez tego pysznego, ale i zdrowego napoju.