Szybko, ale czy zdrowo?
Zatwardziali przeciwnicy upierają się więc, że to niezdrowe, niedobre i w ogóle z definicji gorsze od świeżych składników. Ale powiedzmy sobie szczerze: czy naprawdę marchewka, która przez trzy miesiące leżała w chłodzonym magazynie, potem przejechała kilkadziesiąt kilometrów, a wreszcie trafiła do sklepu, gdzie od tygodnia leży w zasięgu rąk kupujących, gdzie ludzie dookoła oddychają, niektórzy kaszlą albo przypadkiem strącają ją na ziemię - czy taka marchewka jest faktycznie zdrowsza, bardziej świeża niż mrożona?