"Żabie oczko"
Mało kto dziś pamięta, co kryło się za tą intrygującą nazwą dania, którego nie mogło zabraknąć w menu różnych spotkań towarzyskich, szczególnie w latach 80., gdy mięso i wędliny były reglamentowane i sprzedawane na kartki. W sklepach królowała wówczas mortadela, nie mająca jednak wiele wspólnego ze słynną imienniczką z Włoch, czyli kiełbasą wytwarzaną ze słoniny oraz zmielonego mięsa i przyprawianą ziarnami pieprzu lub orzeszkami pistacjowymi. W rodzimej wersji mortadela była zmielonymi resztkami masarskimi. By przyrządzić "żabie oczko" należało usmażyć jej solidny plaster (wcześniej panierowany w jajku i tartej bułce) i zaserwować z jajkiem sadzonym na wierzchu.