PRL-owski sylwester od kuchni
Jak świętowano nadejście nowego roku czasach PRL-u? Na stołach królował śledź pod różnymi postaciami, galaretki z nóżek, sałatka warzywna oraz zapomniane już dania, takie jak "żabie oczko", świadczące o pomysłowości Polaków, którzy musieli radzić sobie z permanentnym brakiem wielu produktów spożywczych. Dobry humor zapewniał radziecki szampan, strumieniami lała się również czysta wódka i... bimber. Przedstawiamy sylwestrowe menu z tamtych czasów.
PRL-owski sylwester od kuchni
Jak świętowano nadejście nowego roku czasach PRL-u? Na stołach królował śledź pod różnymi postaciami, galaretki z nóżek, sałatka warzywna oraz zapomniane już dania, takie jak "żabie oczko", świadczące o pomysłowości Polaków, którzy musieli radzić sobie z permanentnym brakiem wielu produktów spożywczych. Dobry humor zapewniał radziecki szampan, strumieniami lała się również czysta wódka i... bimber. Przedstawiamy sylwestrowe menu z tamtych czasów.
Nóżki w galarecie
W czasach PRL-u przekąska nazywana była "meduzą" i w towarzystwie kieliszka wódki stanowiła ulubiony zestaw klientów barów czy restauracji. Galaretki z nóżek wieprzowych (zawierających dużo naturalnej żelatyny i wcześniej gotowanych długo z przyprawami), często nazywanej po prostu "zimnymi nóżkami", nie mogło zabraknąć także podczas sylwestrowych imprez, zarówno organizowanych w lokalach, jak i domówek. Jednak wbrew pozorom ten smakołyk nie jest wymysłem tamtych czasów. Potrawa była już popularna w naszym kraju znacznie wcześniej. Wystarczy wspomnieć, że w 1518 roku na uczcie weselnej Zygmunta Starego i Bony Sforzy goście zajadali się "galaretą mięsną z sałatą".
"Żabie oczko"
Mało kto dziś pamięta, co kryło się za tą intrygującą nazwą dania, którego nie mogło zabraknąć w menu różnych spotkań towarzyskich, szczególnie w latach 80., gdy mięso i wędliny były reglamentowane i sprzedawane na kartki. W sklepach królowała wówczas mortadela, nie mająca jednak wiele wspólnego ze słynną imienniczką z Włoch, czyli kiełbasą wytwarzaną ze słoniny oraz zmielonego mięsa i przyprawianą ziarnami pieprzu lub orzeszkami pistacjowymi. W rodzimej wersji mortadela była zmielonymi resztkami masarskimi. By przyrządzić "żabie oczko" należało usmażyć jej solidny plaster (wcześniej panierowany w jajku i tartej bułce) i zaserwować z jajkiem sadzonym na wierzchu.
Śledziowe fantazje
Ulubiona ryba Polaków w tamtych czasach. Trochę z konieczności, ponieważ trudno było kupić coś innego niż śledziowe płaty. Jednak potrafiono przyrządzić z nich smakowite dania, które trafiały na sylwestrowe stoły. Jednym z najpopularniejszych był śledzik po japońsku, podawany z jajkiem na twardo, kiszonym ogórkiem oraz pokrojonymi w kostkę jabłkiem i cebulą, a także groszkiem konserwowym, zmieszanymi wcześniej z majonezem. Na PRL-owskich imprezach zajadano się również śledziem w śmietanie albo po prostu płatami wyjętymi z oleju lub octu.
Jajka na sto sposobów
Na sylwestrowej zabawie nie mogło oczywiście zabraknąć jednego z niewielu dość łatwo dostępnych w sklepach produktów. W najprostszej wersji podawano po prostu połówki ugotowanych na twardo jajek, przykryte grubą warstwą majonezu przysypanego siekanym szczypiorkiem. Ambitniejsi przyrządzali jajka faszerowane, najczęściej pieczarkami lub żółtym serem. Popularnością cieszyły się także kotlety z jajek, przysmak wymyślony trochę z konieczności, ponieważ mieszkańcy Polski Ludowej musieli nieustannie zmagać się z niedoborem mięsa i musieli szukać jego zamienników.
Bigos
"W słowach wydać trudno bigosu smak przedziwny, kolor i woń cudną" - zachwycał się już Adam Mickiewicz na kartach "Pana Tadeusza". To bez wątpienia jedna z najbardziej lubianych przez Polaków potraw jednogarnkowych, przyrządzana z kapusty kiszonej i świeżej, różnych gatunków mięsa i wędlin, suszonych grzybów oraz śliwek, cebuli i przypraw. W czasach PRL-u wykorzystywano atuty bigosu, zyskującego na smaku po wielokrotnym podgrzewaniu i na święta przyrządzano go zwykle na tyle dużo, bo dotrwał aż do Sylwestra.
Siła marynat
Dziś półki w supermarketach uginają się pod ciężarem marynowanych smakołyków, zarówno swojskich ogórków czy grzybków, jak i bardziej egzotycznych przetworów, np. karczochów albo papryczki peperoni. Jednak w czasach PRL-u Polacy byli zdani tylko na siebie, dlatego piwniczki, spiżarnie, a często nawet szafy były wypchane słoikami z domowymi marynatami. Podczas sylwestrowych uczt nie mogło zabraknąć np. własnoręcznie zebranych i odpowiednio przyrządzonych grzybków, idealnych pod wódeczkę.
Radziecki szampan i polskie wino
"W sklepach zabrakło kolorowych baloników, które sprzedawane były tylko w kilku punktach miasta. Jeszcze gorzej natomiast było z szampanem, którego dostawy jedynie w minimalnym stopniu pokryły istniejące zapotrzebowanie" - donosiło "Życie Warszawy" przed Sylwestrem w 1986 roku. Gdy udało się już kupić bąbelkowy napój, najczęściej było to wino musujące produkowane w Związku Radzieckim. Podczas sylwestrowych imprez chętnie raczono się także rodzimym winem, które jednak miało niewiele wspólnego z tym szlachetnym trunkiem. Proces technologiczny ograniczał się zazwyczaj do zmieszania spirytusu z sokiem owocowym oraz dodania dwutlenku siarki, któremu konsumenci przypisywali charakterystyczny "aromat" napoju.
Coś mocniejszego
Nie da się ukryć, że Polacy byli wówczas uznawani za jeden z najbardziej rozpitych narodów świata. W Sylwestra królowała wódka, a często także bimber, produkowany masowo zwłaszcza w latach 80., po wprowadzeniu stanu wojennego, który wiązał się m.in. z reglamentacją alkoholu. Niemal każdy dorosły Polak wiedział wówczas, iż aby uzyskać czysty trunek, należy zapamiętać datę bitwy pod Grunwaldem. Czyli zgromadzić 1 kg cukru, 4 litry wody i 10 dag drożdży, a potem zrobić zacier i po cichu destylować. Produkowano wówczas hektolitry samogonu na bazie cukru. Niektórzy stosowali do jego wyrobu także konfitury, przeterminowane cukierki czy buraki cukrowe.
Coś na słodko
Na deser podawano wówczas owocową galaretkę z kleksem bitej śmietany. Dla łasuchów przygotowywano krem sułtański, czyli własnoręcznie ubitą śmietanę z rodzynkami, które wcześniej moczyły się w rumie. Oczywiście pod warunkiem, że udało się je kupić, ponieważ bakalie były również towarem deficytowym. Deser posypywano niekiedy pokruszonymi bezami. Na sylwestrowych stołach nie brakowało też pysznych domowych ciast, szczególnie nieśmiertelnego sernika albo wuzetki składającej się w oryginalnej wersji z kakaowego biszkoptu, dżemu, bitej śmietany i pomady czekoladowej.