Dorsz po grecku bez dorsza
Niektóre zamienniki dziś możemy wspominać z zazdrością. Mało kto pamięta, że tak ceniona i droga dziś ryba, czyli dorsz, w czasach PRL-u uważana była za jedzenie najbiedniejszych. Tania, ogólnodostępna i tak pospolita, że w przepisach zastępowano ją - uważanymi za wykwintne - rybami typu nototenia czy kergulena (łowili je masowo polscy rybacy na egzotycznych morzach). Dziś dorsz jest często droższy nawet od łososia (którego, notabene, na polskich stołach wówczas w ogóle nie było). Warto też wspomnieć, że w w latach 50-tych, kiedy Władysław Gomułka wprowadził w życie koncepcję tzw. "dnia bez mięsa" i nakazał jadać ryby w poniedziałki, w sklepach pojawiały się... owoce morza w postaci kalmarów, ale traktowane były prawie jak niejadalne odpadki.