Pizza made in PRL
Kuchnia włoska była ciągłym źródłem inspiracji. W końcu jej korzenie tkwią w prostym, chłopskim jedzeniu. W tym przypadku w zasadzie nie ma co opisywać. Warto przytoczyć gotowy przepis z początków lat 60-tych, zamieszczony w "Przekroju". Mówi sam za siebie: "Zagnieść ciasto, najlepiej półkruche z jednego jajka, mąki i margaryny z dodatkiem soli. Formę do pieczenia lub prodiż wysmarować masłem (Włosi używają oliwy). Uformować z ciasta cienki placek. Powierzchnię placka lekko posmarować masłem i posypać grubą warstwą tartego lub drobno poszatkowanego sera (może być tylżycki, salami, najlepiej będzie ementaler). Na tym ułożyć pokrajane w ćwiartki jędrne pomidory. To jest podstawa pizzy i można ją zapiekać już w tym stanie. Ale kto chce mieć prawdziwy specjał, ten niech ułoży teraz na wierzchu kilka plasterków boczku albo obraną ze skórki i pokrajaną w talarki parówkę. Niech przybierze wszystko z wierzchu pierścieniem pokrajanej cebulki i paskami pokrajanego i oczyszczonego strąka świeżej papryki. Niech, jeśli
ma akurat puszkę drogich (19 zł), ale świetnych korków sardelowych, doda parę rozwiniętych filecików i kaparków. Będzie to specjał nad specjały." I co tu więcej dodawać?