Wieprzowa czy drobiowa galaretka?
W domu przygotowanie zimnych nóżek było całym rytuałem, bo wcześniej trzeba było te kawałki wieprzowiny dokładnie opalić nad ogniem, zeskrobać resztki włosów, usunąć rogowe kopytka, a potem dokładnie oddzielić mięso od kości. Z zakładów gastronomicznych bardzo często trafiały się w porcji galarety długie świńskie włosy, a na małych kosteczkach niejeden bywalec stracił ząb. W domowej wersji dodawano czasem golonkę, która zawiera więcej mięsa, przez go galareta zyskiwała na smaku i stawała się treściwsza. Meduzę podawano obowiązkowo z octem spirytusowym, choć była też wersja z majonezem.
W czasach największego kryzysu zaczęło brakować nawet świńskich nóżek. Wtedy pojawiła się drobiowa wersja meduzy: galareta z kurczaka. Jej przygotowanie było bardzo podobne: gotowano kurę czy kurczaka w rosole, odzierano z kości, mięso wrzucano do miseczek i zalewano rosołem. W tej wersji jednak niezbędny był dodatek żelatyny, inaczej rosół nie ściąłby się. Galaretka z kurczaka miała mniejszą rzeszę zwolenników. Z powodu braku przypraw lub kiepskiej jakości tych stosowanych, była ona praktycznie pozbawiona smaku. W dodatku bardzo często do drobiowych galaret używano głównie odpadów z mięsa kurczaka, co lepsze kąski pozostawiając do przygotowywania innych dań.