Jak natura chciała
Najpierw owoce – głównie to nasza poczciwa węgierka – podsuszamy, później wędzimy w przydomowych wędzarniach, dymem drewna olchowego lub grabu. Trwa to od 3 do 5 dni. Ważne, aby drzewo, na którym się śliwkę wędzi, było liściaste. Skąd się wzięła tradycja? - Dawno temu, pewien proboszcz Ujanowic w ramach pokuty kazał parafianom obsadzać nasze pagórki śliwami. Tak też czynili. Tyle tylko, że z czasem, kiedy śliwy zaczęły rodzić owoce, pomysłowi mieszkańcy postanowili robić z nich śliwowicę. Kiedy proboszcz się zorientował, co się wyprawia, natychmiast zainterweniował. Aby przeciwdziałać pijaństwu, nakazał śliwki zerwane z drzew wędzić. I tak zrodziła się tradycja naszej umiłowanej suski sechlońskiej – śmieje się pan Kazimierz, który poleca ją niemal do wszystkiego. A najbardziej kocha ją w regionalnych pierogach na słodko. I oczywiście w wigilijnym kompocie. Dlaczego właśnie ten napój z dodatkiem śliwki działa tak magicznie? Już wyjaśniamy.