Kiedy wchodzę z Kubą Rośkiem do piwnego pubu, barmani zaczynają skandować jego nazwisko. Nic dziwnego, w Warszawie bywa "zaledwie" raz w miesiącu, zdążyli się już stęsknić. Kuba jest - dość ironicznie, ale ciepło - nazywany przez przyjaciół piwnym profesorem.