Na hasło Bilbao w mojej głowie otwierało się kilka szufladek. W jedną z nich było wciśnięte słynne Muzeum Guggenheima. W drugiej znalazły się restauracje ze znakomitą kuchnią z gwiazdkami i bez. W trzeciej szufladce było kompletnie pusto i cicho jak makiem zasiał.