Specjały ze Szczecina, czyli święto pasztecika szczecińskiego
20 października przypada święto pasztecika szczecińskiego. Czym ten nieznany w innych regionach Polski smakołyk zasłużył aż na takie wyróżnienie? Postanowiliśmy to sprawdzić, a przy okazji przyjrzeć się także innym szczecińskim przysmakom.
Zacznijmy jednak od bohatera dnia, czyli sławnego w regionie pasztecika.
Najstarszy lokal serwujący paszteciki został założony w Szczecinie w 1969 roku. Przekąski robione były w warunkach chałupniczych, używano do tego maszyny sprowadzonej z radzieckiego demobilu, wyprodukowanej dla tamtejszego wojska. W 2008 roku pojawiła się propozycja urzędników, aby pasztecik wpisać na listę produktów tradycyjnych, chronionych przez unijne prawo. Ostatecznie pasztecik znalazł się na liście 22 grudnia 2010 roku, co oznacza, iż od tego czasu wszyscy producenci muszą ściśle przestrzegać jego receptury.
Co takiego ma w sobie pasztecik, że trzeba chronić go prawem i celebrować jego święto? Żeby zrozumieć, trzeba spróbować. Prosty przepis nie pozwala niestety poczuć smaku tego regionalnego dania, daje jednak wyobrażenie o tym, czym jest sławna przekąska.
Pasztecik szczeciński to nic innego jak smażony w głębokim tłuszczu podłużny kawałek ciasta drożdżowego z nadzieniem w środku.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nadzienie składa się z mielonego mięsa wieprzowo-wołowego, kapusty z grzybami bądź sera i pieczarek. Ciasto z zewnątrz jest kruche, jednak w środku ma delikatną i miękką konsystencję.
Dziś paszteciki zjemy wyłącznie w Szczecinie i w innych miejscowościach województwa zachodnio-pomorskiego. Jeszcze kilkanaście lat temu istniał punkt z tymi przekąskami w Sopocie, ale nie przeżył próby czasu.
Pasztecik to nie jedyny sławny produkt kulinarny ze Szczecina. Najsłynniejszym dobrem gastronomicznym znad Odry, jest paprykarz szczeciński - kultowa konserwa rybna, którą znajdziemy na półkach sklepowych nie tylko w Polsce, ale także poza jej granicami. Przepis na paprykarz szczeciński został opracowany w połowie lat 60. XX w. przez pracowników dalekomorskiego armatora rybackiego 'Gryf".
Zastanawiano się, jak wykorzystać odpady, które powstają po wycinaniu kostek z dużych, rybnych filetów zamrażanych ryb. Nie bez znaczenia były także doświadczenia polskich rybaków, którzy w tamtych czasach często łowili u wybrzeży Afryki zachodniej i mieli okazję próbować tamtejszego specjału – potrawy chop-chop. Połączono więc zmielone resztki filetów, doprawiono koncentratem pomidorowym, przyprawami i dołożono ryż. Tak powstała najbardziej znana konserwa PRL-u, która do dziś ma tysiące zwolenników.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Przepis nie brzmi zachęcająco, a jednak produkt odniósł sukces. Niewątpliwą zaletą oryginalnego paprykarza były dobrej jakości składniki. Pierwotnie pastę pomidorową sprowadzano z Bułgarii i Węgier, ostrą papryczkę kupowano w Afryce, a warzywa pochodziły prosto z polskich pól.
Pierwsze puszki paprykarza szczecińskiego trafiły do sklepów 50 lat temu i od razu zrobiły niesamowitą furorę. Eksportowano je do ponad 30 krajów. Doszło do tego, że np. w Kolumbii zaczęto podrabiać nasz, polski paprykarz. Dziś paprykarz szczeciński produkowany jest przez wiele wytwórni i znajduje się na liście produktów tradycyjnych.
Szczecin w nazwie ma także pewna odmiana tostów, których historia, podobnie jak sławnej konserwy, sięga czasów PRL-u. W latach 70. powstała w Szczecinie pierwsza budka gastronomiczna serwująca zapiekane w tosterze bułki wypełnione nadzieniem z sera, a czasem pieczarek. Ser był często podłej jakości, ale taka przekąska i tak szybko zaczęła zdobywać popularność. I pojawiły się kolejne budki z tostami szczecińskimi. Dziś nadal zjemy w Szczecinie tosty z pieczarkami i serem, ale również z szynką, łososiem czy z warzywami. I choć w innych miejscach w Polsce królują zapiekanki, w Szczecinie to tosty są królami fast-foodu. Na internetowych forach znajdziemy wiele dyskusji dotyczących tej niepozornej przekąski. Emigranci, którzy tęsknią za smakami dzieciństwa, proszę o przesłanie przepisów i dzielą się efektami swoich prób. Podobno smaku prawdziwego szczecińskiego tosta nie da się odtworzyć gdzie indziej. Znawcy tematu twierdzą, że to kwestia sera. Jakiego? Nie wiadomo. Ponoć nie był to produkt wysokiej jakości, ale jego aromat ma wielu wiernych fanów.
Wiele miejscowości w Polsce szczyci się swojskim chlebem. Nie inaczej jest w Szczecinie. Chleb szczeciński ma jasno określone składniki: zawiera 60 proc. mąki pszennej i 40 proc. mąki żytniej. Niby nic dziwnego. A jednak mieszkańcy Szczecina przekonują, że owalny bochenek o złocistej skórce smakuje wyjątkowo. Być może decydują o tym dodatki albo sposób przygotowywania ciasta lub wypieku? Trudno zgadnąć a szczecińscy piekarze chronią swoich tajemnic i poza proporcją mąki nie zdradzają nic więcej z oryginalnej receptury. Tajemnicą nie okrywają jednak faktu, gdzie i kiedy wypieczono pierwszy szczeciński bochenek. Chleb powstał w 1945 roku w piekarni Wojciechowski.
I na koniec typowo szczeciński deser, czyli całuski. Gdy podczas spaceru w tym nadmorskim mieście poczujemy bardzo słodki zapach smażonego ciasta, cukru i cynamonu, na pewno gdzieś w pobliżu jest lokal serwujący całuski. Pod wdzięczną nazwą kryje się bardzo prosty, a jednak kochany przez mieszkańców i turystów smakołyk.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Całusek to niewielki krążek z drożdżowego ciasta, bardzo podobnego do ciasta na pączki. Ciastka nie mają nadzienia, ale ich skórka posypana jest cukrem pudrem. Lekki, delikatnie słodki smak, a przede wszystkim zapach smażonego całuska nie pozwalają przejść obok stoiska z krążkami obojętnie. A gdy już podejdziemy - wpadliśmy po uszy. Bo kto by poprzestał na jednym całusku?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl