Zostawiasz resztki na talerzu? Musisz płacić!
Oczy chcą, żołądek już nie może. Mimo że talerz kusi, musimy zostawić resztki. Ile razy zdarzyło ci się, że zasiadając do kolacji czy obiadu, nie zjadłeś potrawy do końca? Są restauracje, gdzie takie zachowanie klientów jest karane. Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia. Za niedojedzone resztki trzeba zapłacić, na dodatek mogą nas już więcej do takiej knajpy nie wpuścić.
Klienci australijskiej restauracji Wafu muszą dobrze przemyśleć, ile są w stanie zjeść. Tutaj resztek się nie zostawia i jest to skrupulatnie sprawdzane. Karą za takie marnotrawstwo będzie nie tylko rachunek powiększony o 30 proc., ale też całkowite wykluczenie z grona przyszłych klientów. Jeśli zostawisz coś na talerzu, oznacza to najprawdopodobniej twoją ostatnią wizytę w tej knajpie. Do menu dołączana jest lista zasad, których należy przestrzegać. I tak na przykład wyraźnie zaznaczono tam, że „warzywa i sałata nie są częścią dekoracji, to także posiłek”. Tak naprawdę można pozwolić sobie na pozostawienie plasterka cytryny, wasabi oraz gari (cienkie plasterki marynowanego imbiru)
. Na tym koniec. Właściciele taką „politykę” tłumaczą troską o środowisko i człowieka, który zbytnio uległ zachodniemu konsumpcjonizmowi.
Podobną zasadą kierują się także menedżerowie w Hong Kongu. Tam problemem jest przede wszystkim brak miejsca na składowanie i kompostowanie odpadów. Obliczono, że w restauracji „GoMixer” znajdującej się w ekskluzywnym centrum handlowym Festival Walk, codziennie marnuje się 1200 kg jedzenia. Zainstalowano tam nawet specjalną „trawiącą maszynę”, która codziennie „zjada” 100 kg resztek. Ale to oczywiście nie rozwiązuje problemu. Najgorzej wygląda sprawa w lokalach, gdzie za określoną, stałą cenę można zjeść, ile dusza, a raczej ile oczy zapragną. I właśnie tu tkwi problem - gdy oczy chcą, a żołądek już nie może. Dlatego właśnie tam najczęściej postuluje się wprowadzenie „kar umownych”. Wyrzucanie jedzenia to nie tylko marnotrawstwo, ale przede strata finansowa dla restauracji, która ponosi dodatkowe koszty utylizacji. Dlatego ostrzega się klientów przed nakładaniem na półmiski kopiastych porcji, ale też wprowadza opłaty. W jednym z lokali płaci się w zależności od wagi – za 30g należy się 64 centów
amerykańskich. Z kolei tam, gdzie serwuje się sushi, klienci wybierają ryby, a ryż często pozostaje nietknięty. W tym wypadku dodatkowa opłata wynosi 1,28 dolarów.
Ostatnio za niedojedzone potrawy każe sobie płacić właściciel jednej z restauracji (Marmar Restaurant) w Arabii Saudyjskiej. Tutaj uzasadnienie jest zaskakujące. Ma to zmniejszyć tendencję do zbyt wystawnych kolacji i obiadów zamawianych przez bogatych klientów. Fahad Al Anezi, właściciel lokalu tak to tłumaczy –„Mamy klientów, którzy składają ogromne zamówienia tylko po to, by zaimponować ludziom siedzącym przy sąsiednich stolikach i podkreślić swoją pozycję społeczną”. Jakkolwiek wydaje się to dość dziwnym wytłumaczeniem, ta decyzja spotkała się z dużą aprobatą Saudyjczyków.