Jak pączek w maśle!
Kto jest królem karnawału? Nie mistrz tańca towarzyskiego, nie największy amant, ale on - tłusty, brązowy i rozchwytywany przez wszystkich. Po prostu pączek!
Kto jest królem karnawału? Nie mistrz tańca towarzyskiego, nie największy amant, ale on - tłusty, brązowy i rozchwytywany przez wszystkich. Po prostu pączek!
Trudno wyobrazić sobie ostatki bez zabawy do ostatniego rana: w wielkiej sali balowej, na dyskotece, czy nawet we własnych czterech kątach, ze znajomymi. Są jednak w naszym kraju osoby, które rezygnują z karnawałowych szaleństw. Żadna nie odmawia sobie jednak rozkoszy dla podniebienia, którą zapewnić może tylko pączek. Od wieków jest on niekwestionowanym królem ostatków. Nawet dla tych, którzy katują się dietą.
Pączkowa ewolucja
Nie zawsze jednak pączek był słodki, polany lukrem i z pyszną marmoladą. Choć trudno w to uwierzyć, kiedyś był nadziewanym skwarkami ciastem chlebowym smażonym w głębokim smalcu. Jedno pozostało bez zmian: pączek był i nadal jest serwowany tuż przed okresem postu. Tradycja dotyczy jednak nie tylko sposobu smażenia kalorycznego ciastka, ale też objadania się nim ponad miarę. Sięga ona ponoć XVII wieku. Ciastka, które przypominały dzisiejsze po raz pierwszy upiekła krakowska piekarka, Marianna Krapf. Tak przynajmniej głosi legenda. Głosi ona również, że kulami smażonego drożdżowego ciasta obdarowano mężczyzn, którzy bronili Wiednia przed Turkami. I choć wypieki były bez nadzienia, dodały energii wojownikom, którzy wygrali potyczkę.
Rozmnażanie przez pączkowanie
Mijały wieki, a receptura zmieniała się stopniowo. Dziś przepis na pączki znaleźć możemy bez trudu w Internecie, ale skomplikowany proces wypieku odstrasza niejednego amatora słodkości. Dlaczego? Najważniejsze jest ciasto, a właściwie rozczyn, który powstaje jako pierwszy. Do miski wrzucamy więc jaja, ale najlepiej takie, które pochodzą od wiejskiej kury, gdyż tylko one zapewnią wypiekowi ładny kolor.
Potem czas na mąkę i drożdże z cukrem roztopione w ciepłym mleku. Wszystko należy wymieszać i tak powstały rozczyn pozostawić w ciepłym miejscu na 30 minut. Po tym czasie rozczyn może nawet kilkakrotnie zwiększyć swoja objętość! Dopiero potem można rozpocząć produkcję pączków, z których najprzyjemniejsze jest napełnianie marmoladą, oraz smażenie przysmaków w głębokim tłuszczu.
Nikomu niestraszne kalorie!
To właśnie proces smażenia sprawia, że pączek jest wyrobem, który dostarcza naszemu organizmowi olbrzymią ilość kalorii. Według dietetyków pączek jednak to nie tylko bomba kaloryczna (od 200 do 300), ale jeszcze niekorzystne połączenie jaj, maki i tłuszczu. To sprawia, że karnawałowy przysmak jest raczej ciężkostrawny. Nie przekonuje to jednak smakoszy do odmówienia sobie choćby jednego pączka. Nawet tych, którzy na co dzień muszą dbać o linię i katują swój organizm dietą. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: to mała pociecha po wyjątkowo krótkim w tym roku karnawale. Poza tym ostra zima sprawia, że zapotrzebowanie na energię rośnie!
Tradycja kontra nowość
Najczęściej kupujemy tradycyjne pączki z marmoladą owocową, polane lukrem i posypane kandyzowaną skórką pomarańczy. Nie brak ich nie tylko w małych piekarniach, jak i w dużych supermarketach. Coraz częściej jednak wolimy skusić się na niepowtarzalne ciastko, nad którego recepturą pracują najlepsi cukiernicy. Dlatego szybko schodzą pączki z malinami lub wiśniami, toffi, budyniem, czy bitą śmietaną. Niektóre z tych nadzień szprycuje się do wnętrza pączków dopiero po ich usmażeniu! Ale nie brak i takich propozycji mistrzów cukiernictwa, które potrafią wprawić w zdumienie niejednego smakosza. W ubiegłym roku wielkim hitem okazał się pączek nadziewany gorzką czekoladą z odrobiną prawdziwej whisky. W tym roku przebojem cukierni ma być pączek z gruszką. Czy warto go spróbować? Na pewno!
mwm/Joanna Bielas