Dominika Wójciak poleca sezonowe warzywa
Dominika Wójciak to pozytywna i kreatywna ekspertka kulinarna. Wygrała III edycję programu "MasterChef" w Polsce, ale nie spoczęła na laurach. Najnowszą książką zachęca nas do jedzenia sezonowych warzyw w smacznych i oryginalnych potrawach. W rozmowie z Magdą Pomorską podpowiada swoje sposoby na desery z warzyw, zdradza jak zmieniła się od finału show z Magdą Gessler w jury i co sądzi o małych kucharzach-juniorach.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Dominiko, wracasz z kolejną książką o sezonowych warzywach. O czym powinniśmy pamiętać w przypadku tych produktów?
Sezonowość to hasło, które może brzmieć na lekko wyświechtane, ale moim zdaniem, póki kształtuje świadomość społeczną, to niech będzie i niech się powtarza. Ważne, żeby ludzie zrozumieli, o co w sezonowości naprawdę chodzi i w czym tkwi jej rola. Oczywiście nie do końca dobrym pomysłem będzie kupowanie w styczniu pomidorów malinowych, ale już wybór tych koktajlowych - choć także ze szklarni - pozwoli nam przetrwać zimę z pomidorowym smakiem. Sytuacja jest inna w przypadku szparagów - sezon na nie jest tak krótki, więc naprawdę warto wiedzieć, kiedy on jest, żeby po prostu nie zostać oszukanym. To co zauważyłam kilkakrotnie, to gdy sprzedawcy widzą wygłodniałych konsumentów już w połowie kwietnia, kiedy jeszcze nie ma szparagów, już gdzieś próbują przemycić te peruwiańskie, które kosztują krocie. Nie informują jednocześnie, że są to sztuczne warzywa, które przejechały do nas pół świata z Peru. Dlatego oprócz wiedzy teoretycznej o sezonowości, warto o produkty pytać i bacznie je obserwować, dotykać oraz wąchać. Powinno jeść się je wtedy, kiedy są najlepsze. Żywność sezonowa nie jest dobra jedynie dla zdrowia - korzystnie wpływa na zasób naszego portfela, jest dobra dla ekologii i naszego smaku. Jaki jest sens jedzenia czegoś, co w ogóle nie smakuje? Pomidor w środku zimy niestety jest niesmaczny. Tak samo nie uda się ukisić ogórków opryskanych, które udają gruntowe.
Rozdziały książek podzieliłaś na konkretne warzywa: szparagi, pomidor, bakłażan, papryka, brukselka, pietruszka, cebula, fasolka szparagowa i ogórek. Czym kierowałaś się przy ich wyborze?
Obrałam taki klucz, że wzięłam trochę warzyw popularnych, które są łatwo dostępne na każdym warzywniaku w sezonie. Starałam się, aby były bardziej uniwersalne. Chodziło mi przede wszystkim o ilość pomysłów na dane warzywo - przykładowo rzodkiewka może być składnikiem wielu potraw - np. sałatki z surowych warzyw czy sprawdzi się jako dodatek do carpaccio z pomidorów, ale trudno byłoby wybrać z niej podobny zestaw potraw do całego rozdziały, jak to zrobiłam w przypadku np. szparagów. Wybrałam też dwa warzywa, które są kompletnie w kuchni niedoceniane, czyli pietruszkę i brukselkę. Pietruszka kojarzy się jedynie z dodatkiem do bazy rosołu, a brukselka z tą mniej lubianą częścią zupy jarzynowej.
Pokazujesz, że można smacznie i ciekawie je podać.
Zdecydowanie! Okazuje się, że pietruszka odpowiednio potraktowana, chociażby upieczona, będzie słodsza niż marchewka. Idąc tym tropem, można potraktować to warzywo bardziej deserowo i zrobić budyń pietruszkowy albo ciasto z pietruszki - podmieniając w marchewkowym główny składnik na biały korzeń. Oczywiście warto pamiętać o specyficznym korzennym smaku i do budyniu dodać wanilii, a do ciasta pietruszkowego kardamonu, który fajnie z pietruszką współgra. Innym ciekawym ciastem będzie brownie z dodatkiem bakłażana. Warzywo to działa jak nawilżacz i dzięki niemu już nie musimy do ciasta dodawać masła. Upieczony, podwędzony bakłażan dodaje fajnej kremowości wypiekom. Ja proponuję brownie z dodatkiem bakłażana z dużą ilością czekolady. Po jednym kawałku będziemy w pełni usatysfakcjonowani dawką słodyczy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Mijają cztery lata od finału III edycji programu "MasterChef", którą zwyciężyłaś, na swoim koncie masz już cztery książki. Jaka jest Dominika po tym czasie?
Myślę, że bardziej pewna tego, w którym kierunku chce podążać. Dziś jestem konsekwentna i nie próbuję, jak to się mówi, złapać tysiąca srok za ogon i wypełnić całą skalę fantastyczności. Wiem, w czym jestem dobra i wydaje mi się, że staram się podążać tą drogą i rozwijać swoje zainteresowania. Powoli przestaję być ekspertem od wszystkiego, a zaczynam być ekspertem od warzyw. Wydaje mi się, że to jest fajne, że znalazłam działkę, w której czuję się dobrze. Skupiam się na konkretnych produktach, gotuję z nich i tworzę - moim zdaniem - bardzo kreatywne propozycje. Moje potrawy mają za zadanie odczarować niektóre niedoceniane, zapomniane jarzyny. Bawię się konsystencją, formą podania i przyprawami w kuchni.
Twój smak docenił sam Gordon Ramsay, a przyklasnęli mu oczywiście jurorzy polskiej edycji "MasterChefa" z Magdą Gessler na czele. A jak na takie nietypowe połączenia reagują twoja babcia i mama, o których powiedziałaś w jednym z wywiadów, że właśnie od nich uczyłaś się gotować?
Babcia nie zawsze jest na tak i myślę, że jest w takim wieku, że po prostu jest szczera. Nie sili się już na dyplomację, tylko "wali prosto z mostu". Z kolei mama jeszcze w czasach mojego liceum była raczej ostrożna w chwaleniu - aby zmotywować mnie i moją siostrę do działania, profilaktycznie nie chwaliła za dużo, ale potrafiła zganić za błędy. W tym momencie, gdy jesteśmy dorosłe, zauważyłam, że moja mama bardzo nas chwali i jest z nas oficjalnie dumna. Mam wrażenie, że teraz w jej pochwałach, nawet jeśli coś nie do końca jej pasuje, jest ta doza dyplomacji. Jednocześnie zauważam jej ogromną ciekawość - nawet jeśli sądzi, że konkretne danie nie jest dla niej, to ostatecznie znajdzie swoją wersję, np. zastępując kumin kminkiem lub po swojemu kisząc kimchi, ze sporą ilością czosnku i zielonej cebulki. Widzę, że bardzo chłonie moje inspiracje, pyta o nie, ale nie wszystkie bierze w proporcji 1:1. Babcia natomiast wychowana w trudnym powojennym czasie moją kuchnię mocno konfrontuje z biedą znaną z lat wcześniejszych. Gotuje bardzo smacznie, ale prosto i mimo że sięga po podobne jak ja produkty, np. korzenie i bulwy, to podaje je w tradycyjny sposób. Oczywiście ma świetny smak, bardzo wyważony i nikt nie robi takich klusek ziemniaczanych jak ona. Być może w tej babcinej kuchni jest też czynnik emocjonalny. Babcia jest bardziej krytyczna i nie boi się powiedzieć, że moje potrawy to jest wymyślanie i po co tak kombinować, skoro można zrobić klasycznie. To moja babcia i ogromnie ją cenię za każdą opinię, ale chodzę swoimi kulinarnymi ścieżkami.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Można powiedzieć, że gotowanie łączy pokolenia, obecnie trwa II edycja polskiej edycji "MasterChef Junior". Jak oceniasz te dzieciaki?
Miałam okazję poznać uczestników i chociaż nie oglądam programu regularnie, bo telewizor nie jest moim najlepszym przyjacielem, to chłopcy i dziewczynki z programu w spotkaniu na żywo są niesamowici. Mają wewnętrzną fajną pewność siebie, która nie jest irytująca. Nie są zadziorne czy zadufane w sobie, przez co mają olbrzymią ciekawość i szacunek do innych. Nie boją się pytać, nie uważają, że: "mam 8 lat i robię wszystko najlepiej". Mówią o swoim sposobie gotowania, ale chętnie poznają inne metody. Bardzo są chłonne i uważnie słuchają. Co ciekawe, można z nimi porozmawiać na tematy kulinarne niemal jak z dorosłymi, jak z fachowcami. Dzieciaki znają sporo technik i wiedzą np. że można zrobić mus czekoladowy z awokado i będzie to doskonała propozycja do słodkiej konkurencji na czas. Myślę, że jeśli będą podążać za swoimi fascynacjami, to będziemy mieć jeszcze lepszych szefów kuchni w Polsce. Co jest fajne to to, że oni lubią próbować. Nawet jeśli coś im nie smakuje, to testują to z ciekawości. Ja też tak o sobie mówię, że jestem kulinarnie ciekawska do granic możliwości. Dlatego też nie rezygnuję w pełni z mięsa, bo wiem, że może mi ktoś kiedyś podać mięsne danie, którego będę musiała spróbować.
Być może na zajęciach technicznych w szkole powinien być stały kącik kulinarny, aby wszystkie dzieci, nie tylko te marzące o udziale w programie o gotowaniu, poznawały sztukę kulinariów.
A wiesz, że też się nad tym zastanawiałam. Szczególne w czasach, gdy wymierają zawody i nie ma porządnego szewca. I w przypadku żywienia nie ma takiej szkoły jedzenia domowego, nieco bardziej kreatywnego, ale uczciwego. Albo jest restauracja, albo jedzenie śmieciowe. Oczywiście ta luka po części się wypełnia i wynika to z zasad ekonomii. Na warsztatach kulinarnych, które prowadzę, pojawia się sporo osób, które fascynują się naprawdę podstawowymi rzeczami w kuchni np. że można upiec buraki. I to jest niesamowite, że z jednej strony ludzie chcą się uczyć, ale z drugiej, że jeszcze tej wiedzy nie mają. Fajnie byłoby, abyśmy wszyscy zdrowo jedli, ale to zależy przede wszystkim od posiadanej wiedzy bazowego gotowania. Dlatego zachęcam do próbowania, testowania i gotowania znanych dobrze produktów, ale nie zawsze w tych oklepanych przepisach.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.