Obiad w Helu poniżej 100 zł? Sprawdziłam, czy możliwości kończą się na nuggetsach i fiszkach
Hel to miejsce, które w folderach turystycznych pachnie smażoną rybą, świeżym powietrzem znad Zatoki i... cenami, które czasem potrafią odebrać apetyt. Ale czy nad polskim morzem naprawdę zawsze trzeba zamawiać dorsza i płacić trzycyfrową sumę za obiad? Przekonałam się w kolejnych dniach urlopu.
Kolejne dni urlopu umykają błyskawicznie, podobnie jak szybko znikają sumy z konta, kiedy dzień w dzień stołujemy się w lokalach gastronomicznych, nierzadko smażalniach. Wyjeżdżając nad polskie morze, można zaplanować gotowanie obiadów (jeśli kwatera oferuje aneks kuchenny), ale dla odpoczynku wybrałam zamawianie "na mieście". Nie chciałam wybierać nuggetsów, jak opisywana rodzina 3+3, ani zadowolić się viralowymi, ale jednak niesycącymi przekąskami jak szprotki-fiszki.
Restauracja na Helu - co wylądowało na stole?
Zaczęło się od klasyki, której nie powstydziłaby się żadna babcia - rosołu z makaronem. Gorący, aromatyczny, z wyraźnym smakiem drobiu i posypką z natki pietruszki. Idealny na chłodniejszy dzień nad Bałtykiem (tych w lipcu nie brakowało), ale też kiedy wiatr potrafi przewiać nawet w sierpniu.
Potem przyszła kolej na danie główne – naleśniki w dwóch wariantach smakowych. Pierwsze, czyli naleśniki z białym serem, podane ze śmietaną, posypane cukrem pudrem i ozdobione plasterkami truskawek i pomarańczy. Drugie z kolei ze słynnym czekoladowym kremem kanapkowym, do których dołączono banana i również porcję świeżych owoców. Kolorowe, apetyczne, a do tego porcja była na tyle solidna, że nikt nie wyszedł głodny, zważywszy porcję zupy.
Cena – w nadmorskiej normie czy okazja?
Za cały zestaw – dwa rosoły i dwa talerze naleśników – zapłaciliśmy 84 zł. W przeliczeniu na osobę wychodzi 42 zł. Czy to tanio? Jeśli porównać z cenami w smażalniach, gdzie porcja ryby z frytkami i surówką potrafi kosztować od 50 zł wzwyż, to wygląda to całkiem przyzwoicie. Nie jest to oczywiście obiad "za grosze", ale w nadmorskich realiach mieści się raczej w dolnej granicy normalnych stawek.
Choć w Helu smażalnie królują na każdym rogu, to warto czasem zejść z rybnej ścieżki. Naleśniki i rosół mają swoje zalety - są tańsze, lżejsze i mogą być opcją dla tych, którzy ryb po prostu nie jedzą. Poza tym, po kilku dniach urlopu łatwo nabrać ochoty na coś innego niż dorsz czy flądra.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Za talerz nie będę płaciła". Właściciele smażalni o zachowaniu klientów
Smak i wrażenia
Pod względem smaku - było naprawdę dobrze. Rosół rozgrzewał i sycił, naleśniki były miękkie, świeże i podane z dbałością o detale. Porcje wystarczające, by spokojnie nasycić się obiadem w środku dnia.
Obiad dla dwojga w Helu za mniej niż 100 zł jest możliwy. I wcale nie musi to być ryba z frytkami. Warto poszukać miejsc, które oferują proste, domowe dania, bo czasem to właśnie one najlepiej smakują, szczególnie kiedy można je zjeść, patrząc na morze i czując w powietrzu zapach wakacji.