Gotowanie w czasach inflacji. Katarzyna Bosacka pokazuje, jak robić to dobrze
Już od wielu miesięcy każda wyprawa do sklepu przyprawia o ból głowy. Niemal każdy paragon to "paragon grozy". Katarzyna Bosacka wydała właśnie książkę "Obiad za mniej niż pięć złotych na osobę" i przekonuje, że tani obiad to nie tylko kartoflanka na smalcu czy makaron ze śmietaną. Można gotować smacznie, różnorodnie i tanio, trzeba tylko wiedzieć jak.
Katarzyna Gileta, WP Kuchnia: Ceny żywności od wielu miesięcy wciąż rosną. Jak możemy oszczędzić na jedzeniu bez uszczerbku na zdrowiu?
Katarzyna Bosacka: Zanim wybierzemy się do sklepu na zakupy, warto sprawdzić zawartość szafek, by nagle nie okazało się, że kupiliśmy mnóstwo produktów, które mieliśmy już w domu. Warto planować posiłki na maksimum dwa dni do przodu, unikniemy wtedy marnowania i wyrzucania żywności. Posiłki powinny być proste, oparte na produktach sezonowych, które w danej porze roku są najtańsze i najbogatsze w składniki odżywcze. W sklepach możemy korzystać z aplikacji, zniżek, stref "zero waste" z jedzeniem w końcówce daty przydatności do spożycia, kart Dużej Rodziny, dnia dla seniorów, studentów, itp. Możliwości jest mnóstwo.
Galopują także ceny energii, która przecież jest niezbędna do przygotowania posiłku. Czy na tym polu również możemy jakoś oszczędzić?
Mogłabym powiedzieć, żebyśmy więcej jedli dań na zimno albo na surowo, ale przecież idzie zima, ciepłe posiłki są nieodzowne. Warto jednak przyjrzeć się sprzętom kuchennym. Lodówka i zamrażalnik w trybie eko zużyją mniej prądu. Zmywać naczynia czy prać ścierki i obrusy możemy w nocy, kiedy jest tańsza taryfa. Poza tym sam fakt, że będziemy gotować więcej w domu niż jeść na mieście to duża oszczędność. Domowe jedzenie zawsze będzie tańsze niż restauracyjne, a poza tym nasypiemy do niego mniej cukru, soli, nie dolejemy aż tak dużo tłuszczu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Banalny przepis na zupę ziemniaczaną. Zrobi ją także amator
Budżetowa kuchnia kojarzy się ze smutnymi, jałowymi potrawami, a tymczasem w pani książce widzimy kolorowe dania pełne sezonowych warzyw i ziół...
Kiedy wrzucimy hasło "tanie dania obiadowe" w wyszukiwarkę internetową wyświetli nam się morze dań naprawdę słabych, czy wręcz beznadziejnych. Kotlety z ziemniaków, kluchy ze skwarkami, ryż z jabłkiem. Nuda! Tymczasem 100 przepisów, które są w mojej książce to dania nienudne, smaczne i kolorowe. Są niebanalne przepisy mojej ulubionej kuchni polskiej, ale też na zaskakujący makaron ze smażonym zielonym ogórkiem czy indyjski butter chicken ulubiony przez dzieci. Wszystkie przetestowałam na mojej własnej, dużej rodzinie. Niektóre przepisy wypadły, bo moi najbliżsi orzekli, że po prostu nie są smaczne. Pewnie, że w risotto cytrynowym nie będzie zbyt wielu krewetek, owszem, kotlety mielone będą z domieszką gotowanego kalafiora, ale gwarantuję - wszystkie dania są naprawdę pyszne i tanie, co pokazuję w ramkach obok przepisu - podaję wyliczenia, ile kosztowała dana potrawa z uwzględnieniem cen z początku września - bo wtedy książka poszła do druku.
W książce poza przepisami znajdziemy także wiele przydatnych trików, na to jak gotować oszczędnie i nie marnować jedzenia. Które z nich są pani ulubionymi?
Wiele z nich to moje patenty, sprawdzone we własnej kuchni. Uwielbiam prosty trick pozwalający wykorzystać resztki twardych serów. namaczam je w mleku albo wodzie i po 12-24 godzinach, gdy zmiękną wykorzystuję do grzanek i zapiekanek. Pomarszczoną paprykę czy rzodkiewkę namaczam w wodzie, by odzyskała jędrność i kształt. Zioła hoduję na parapecie czy balkonie, wiosną i latem rosną jak oszalałe, więc przerabiam je na pesto albo mrożę. Takich pomysłów w mojej książce jest jeszcze 97.
Od lat tropi pani oszustwa producentów żywności. Na co szczególnie powinniśmy uważać w czasie zakupów?
Gramatura, cena za kilogram, objętość, waga. Dziś na zakupach trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Nagminną praktyką jest pomniejszanie objętości czy gramatury produktów. Kostka masła już dawno nie waży 250 gramów, ale coraz częściej nie waży już nawet 200 gramów, tylko 180, 170, a nawet 100. Konia z rzędem temu, kto w sklepie znajdzie tabliczkę czekolady o wadze klasycznej - 100 gramów. Z każdym miesiącem tabliczki ważą mniej. To samo dzieje się z jogurtami, serami, a nawet napojami gazowanymi. Dlatego zawsze trzeba sprawdzać cenę za kilogram czy litr.
Podczas wypraw do supermarketu ulegamy też różnym pokusom. Ma pani jakieś sprawdzone sposoby, by się im nie poddać?
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nie chodźmy na zakupy dla rozrywki i na głodniaka, bo zawsze kupimy więcej. Nie zabierajmy, o ile się da, dzieci. Mała rączka, to lepka rączka, zawsze coś dorzuci do koszyka. Jeśli już musimy iść z dzieckiem do sklepu - umówmy się z latoroślą przy wejściu na jedną rzecz, które dziecko samo wybierze i wrzuci do koszyka. Idźmy szybko, kupujmy z listą, nie łaźmy po alejkach, nie zatrzymujmy się przy degustacjach. Im więcej czasu spędzimy w sklepie, tym więcej kupimy.
Co zawsze warto mieć na czarną godzinę w szafkach, spiżarni, lodówkach?
Jajka w dużych ilościach - to chyba najzdrowszy produkt ze sklepu. Jajo ma w sobie wszystkie składniki odżywcze, które są nam potrzebne do życia oprócz witaminy C i błonnika. Wszystkie pozostałe witaminy, mikroelementy, łatwo przyswajalne białko, tłuszcze, komplet aminokwasów ezgogennych - to wszystko w jajku jest. Jeśli nas nie stać, nie musimy kupować tych ekologicznych czy z wolnego wybiegu. Ściółkowe (kury biegają po kurniku na ściółce, nie siedzą w klatkach) będą tańsze.
Kupujmy też produkty marki własnej ulubionego sklepu. Kasza, jogurt, mąka czy przecier pomidorowy pod marka własną będą miały dobre składy, ale za to będą dużo tańsze.
Od lat wiele mówi się o ruchu zero waste. Tymczasem z najnowszego raportu organizacji Feedback EU wynika, że państwa Unii Europejskiej marnują co roku 153 mln ton jedzenia. To więcej niż wynosi cały import żywności w krajach UE. Co musi zmienić się w naszym myśleniu, abyśmy wreszcie przestali marnować jedzenie?
Jestem zdania, że na niektórych produktach nie powinniśmy oszczędzać. Chleb zawsze warto kupić dobrej jakości, bo jeśli zapłacimy, nigdy go nie wyrzucimy, za to zjemy do ostatka. Tak samo jest z miodem, oliwą, dobrej jakości serem czy wędliną. Kiełbasa, która składa się przede wszystkim z mięsa, najwyżej obeschnie nam w lodówce, więc zużyjemy ja do jajecznicy czy bigosu, nigdy nie puści wody, nie stanie się oślizgła i niejadalna.
Przegląd lodówki - to też bardzo ważna sprawa. Warto mieć w niej mniej produktów niż więcej. Wtedy mamy nad nimi kontrolę, one wolniej się psuja, bo bakterie i pleśnie mniej migrują, dzięki temu mniej wyrzucamy. Wszystko to, co jest końcówce przydatności do spożycia, warto wekować i pasteryzować, przerabiać i mrozić.
Jeśli to wszystko słabo nam wychodzi, weźmy marker i na każdym opakowaniu napiszmy wielkimi cyframi cenę. Gwarantuję, że ręka nam zadrży, gdy znów będziemy chcieli coś wyrzucić.
Jakich produktów nie może zabraknąć w naszym jesienno-zimowym menu?
Myślmy i gotujmy sezonowo, jak nasi dziadkowie i pradziadkowie. Teraz tania jest dynia, ziemniaki, warzywa korzeniowe, orzechy włoskie, kiszonki. Rozejrzyjmy się dookoła i wykorzystajmy to, co daje natura. Grzyby czy owoce czarnego bzu są przecież darmowe (o ile potrafimy je zbierać). Jedzmy więcej warzyw, mniej mięsa. Tak zaleca Światowa Organizacja Zdrowia - najwyżej pół kilo mięsa czerwonego tygodniowo. Gotujmy w domu proste, łatwe, pożywne dania. Mam nadzieję, że moja książka "Obiad za mniej niż 5 złotych na osobę" wszystkim nam w tym pomoże.