Daria Ładocha, jej sposoby szybkie posiłki i zdrowe życie
Daria Ładocha, kulinarna ekspertka, gwiazda programu "Agent" i ambasadorka Lidla, z własnego doświadczenia wie, czym jest nietolerancja pokarmowa i jak ważne są domowe posiłki dla rodziny. Jako mama dwóch córek stawia na produkty sezonowe, a gotowe, chemiczne półprodukty zastępuje domowymi dodatkami. W rozmowie z Magdą Pomorską zdradza, które danie z dzieciństwa sprawia, że się wzrusza, i jak odkryła uczulenie na... kawę.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Na swoim blogu i w ostatniej książce udowadniasz, że gotować dania można zaledwie w 15 minut. Czy takie potrawy są zdrowe? Komu szczególnie je polecasz?
To błyskawiczne gotowanie, nawet taki zdrowy fast food, kojarzy się ludziom z czymś niezdrowym, a wręcz na równi z produktami instant. Oczywiście to błędne rozumowanie. Dla mnie zdrowie to fundament naszej odporności i jakości życia, dlatego polecam szybkie, ale wartościowe posiłki. Dania muszą zasilać nas w energię, wzmacniać układ immunologiczny i sprawiać, że będziemy się dobrze czuć. Planując zbiór przepisów, pierwszą moją myślą było przygotowanie propozycji dla zajętych osób. Potem pomyślałam sobie, że to są osoby, które pracują w korporacji i przychodzą do mnie na warsztaty po porady. A na końcu stwierdziłam, że to książka dla wszystkich, ponieważ zrobiłam wewnętrzne małe dochodzenie. Pytałam różnych osób, zarówno tych mieszkający na wsi, jak i w mieście, osoby posiadające dzieci i bezdzietnych, i generalnie odzew był bardzo pozytywny od wszystkich. Szczególnie tych zapracowanych, a jednocześnie z dużym apetytem na życie.
Tym brakiem czasu często wykręcamy się i zamiast coś gotować, wybieramy numer ulubionej pizzerii czy lokalu. Jak tego uniknąć?
W kuchni niezbędna jest organizacja. Tradycja kulinarna w Polsce umiera i mam wrażenie, że coraz mniej ludzi gotuje, a jest to wspaniała możliwość spędzenia czasu z rodziną. Poza tym, domowe gotowanie to fundament naszego zdrowia. Czasami dużo trudniej jest wpaść na pomysł niż wykonać daną rzecz. Mając jednak pewne wskazówki, jak myśleć o jedzeniu bez ciągłego myśleniu o posiłkach, jak zaopatrzyć szafki, które produkty są istotne z punktu widzenia codziennych zakupów, a które ze względu na te większe raz w miesiącu, łatwiej będzie odnaleźć się w kuchni. Szczególnie polecam gotowanie na tzw. zakładkę, czyli na jednym palniku gotować zupę, a na drugim kaszę lub ryż na kolejny posiłek. Jestem zdania, że zaczynając od jednego posiłku zrobionego własnoręcznie, można po pewnym czasie i treningu skończyć na przygotowaniu własnoręcznego menu na cały dzień.
O czym warto pamiętać planując posiłki?
Najważniejsza jest sezonowość, która w polskim jadłospisie jest szczególnie widoczna. Konkretne warzywa i owoce są tanie, a zarazem najsmaczniejsze, kiedy jest na nie sezon. Prowadząc warsztaty, często widzę, że ludzie nie mają pojęcia, kiedy jest czas na dynię, a kiedy na pomidory. Wszystko przez to, że dostępne w sklepach przez cały rok i bez problemu możemy je kupić, ale jak wiadomo różnie smakują i często zapłacimy za nie krocie. Stawiając na sezonowe propozycje, uczymy się ekonomii w kuchni i budowania relacji w kuchni, a przede wszystkim wiemy, co jemy.
Zapominamy nie tylko o tych sposobach naszych prababć na wykorzystanie sezonowych darów natury, ale niestety odchodzimy też od kultury spożywania posiłków razem.
Wiem, że jesteśmy bardzo zapracowani i każdy z nas ma jakieś problemy, ale wspólny posiłek jest podstawą. Pomyślmy o tym tak: jeśli ktoś powiedziałby nam, że siadając codzienne do jednego stołu albo robiąc coś innego, ale razem, dostaniemy za to 25 złotych, to jestem przekonana, że każdy znalazłby czas. To jest kwestia organizacji i tego, co jest dla nas ważne. Nie mówię o siadaniu do posiłku z ludźmi, z którymi nie chcemy tego robić, ale nasza rodzina zasługuje na to, żeby spędzić razem chwilę czasu. Kiedyś dostałam radę od przyjaciółki, która ma dużą rodzinę, trójkę dzieci i własne przedsiębiorstwo, że bezczynne spędzanie czasu z bliskim jest niczym w porównaniu z jedną godziną, ale spędzoną na totalnym skupieniu na dziecku lub danej osobie. I ten czas, kiedy wszyscy siadamy do stołu, to jest moment, gdy każdy może opowiedzieć, jak spędził dzień, co się mu przydarzyło. U mnie w domu dzielimy się smutkami, żartami i wszystkim tym, co zabiera nasze myśli. To jest bardzo budujące. Wiem, że tak jak ja dzisiaj wspominam zapach ciasta drożdżowego, które piekłam z babcią i łza mi się w oku kręci, kiedy sobie o tym przypominam, tak mam nadzieję, że zasiadając z córkami do stołu wspieram ich wspomnienia, które może w przyszłości będą przypominały sobie, jak kiedyś śmiałyśmy się z taty podczas wspólnego posiłku.
Coraz częściej pisze się i mówi o różnych alergiach pokarmowych czy nietolerancjach. Coraz więcej Polaków wyklucza z diety laktozę czy gluten. Jak radzić sobie ze składnikami, które nam nie służą? Czy potrzebne są do tego drogie badania i wielogodzinne konsultacje?
Kiedyś nie było badań, a ludzie jakoś sobie radzili z jedzeniem. Generalnie jemy za dużo i łączymy zbyt wiele składników podczas jednego posiłku. Żeby sprawdzić, z czym mamy problem, trzeba cofnąć się trochę do etapu wczesnego dzieciństwa, kiedy to małemu dziecku po kolei rozszerza się dietę o nowe produkty, sprawdzając, jak na nie reaguje. Tę samą metodę można zastosować u dorosłych. Żeby sprawdzić, którego składnika nie tolerujemy, trzeba wyłączyć daną grupę produktów i sprawdzić, jak się czujemy po ich odstawieniu. Nie jest to praca łatwa, ale gwarantuję, że obserwacja własnego organizmu daje spektakularne efekty. Sprawdzanie, czy po zjedzeniu czegoś mamy wzdęcia, czy nam się odbija, czy nam jest słabo, czy mamy energię. Ja w ten sposób dowiedziałam się, że mam nietolerancję na kawę. Zastanawiałam się, jak ludzie to mogą pić, skoro mi tak bardzo nie służy. Po odstawieniu niektórzy pytali mnie, skąd wiem, że mam uczulenie na kawę. A odpowiedź jest prosta: wiem, bo się po niej źle czuję. Później faktycznie poszłam na testy u specjalisty i wyniki były jednoznaczne, że kawy wyjątkowo mój organizm nie toleruje.
W twoim menu ważną rolę odgrywają zupy. Dlaczego polecasz je nie tylko na obiad, ale też na śniadanie i kolację?
Zupa na kolacje jest u mnie codziennie. Niezależnie, czy to jest lato, czy jest zima. Mam wtedy pewność, że moje dzieci zjadły bardzo pożywny i wartościowy posiłek. Zupy są też łatwostrawne, a zdecydowanie, jak większość rodziców, wolę, aby moje córki miały spokojny sen, aniżeli walczyły z bólem brzucha. W ten sposób się regenerują i rosną, dlatego polecam zupę jako bezpieczną kolację dla całej rodziny. W okresie zimowym bardzo lubię jeść zupy także na śniadanie. Powód jest prosty – zaczynam dzień i procesy trawienne, rozgrzewam organizm o poranku. Na moim stole najczęściej pojawia się zupa warzywna z fasolką szparagową, a druga propozycja to Tom Yum Khai, czyli zupa tajska z mlekiem kokosowym.
Nadal wielu Polaków zupę doprawia żółciutką kostką rosołową. Co sądzisz o tym produkcie?
Kostka rosołowa to dla mnie wykluczony składnik w domu. Robię alternatywę samodzielnie. Wszystkie warzywa, łącznie z takimi przyprawami jak liść laurowy czy ziele angielskie, gotuję np. z dodatkiem parmezanu, tak aby składniki straciły swoją objętość. Miksuję, odparowuję wodę i przelewam do pojemniczków. Wychodzi taka pasta, domowa kostka rosołowa. W zamkniętym słoiku może stać nawet do trzech tygodni. Świetnie nada się do zup, sosów czy zapiekanek.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.