Rak od wędzonki
Wędzony boczek, schab czy szynka - smaczne i można się nimi zajadać do granic możliwości. Jednak, czy są to produkty zdrowe? Nie do końca.
Światowy Fundusz Badań nad Rakiem opublikował kilkanaście miesięcu temu raport, który wykazał silny związek między jedzeniem produktów wędzonych a rakiem żołądka. Wyniki badań były jednoznaczne. Miłośnicy wędzonek są znacznie bardziej narażeni na wystąpienie tej ciężkiej choroby niż osoby, które nie sięgają po wędzone mięso.
Choć nie wszyscy lekarze są zgodni, że jedzenie wędzonek zwiększa ryzyko zachorowania, to jednak warto zastanowić się nad informacjami zawartymi w raporcie.
Produkty wędzone zawierają bardzo często spore ilości szkodliwych ze swej natury substancji. Sól peklowa, w której moczone są mięsa zanim zostaną uwędzone, zawiera saletrę amonową, która w dużych ilościach jest trująca. Ilości związków azotowych pobieranych przy konsumpcji dobrze zapeklowanego mięsa są na szczęście znikome. Mniej więcej takie same jakie znajdziemy w warzywach (w końcu nawozy, na których rosną też zawierają saletrę).
Jednak wiele wędlin moczy się w mieszankach peklujących zawierających więcej szkodliwych substancji niż powinny. Dlaczego?
Przede wszystkim po to, by wydłużyć ich termin przydatności do spożycia. Szkodzi nam z resztą nie tylko wędzonka, ale i samo mięso. Tej obróbce poddajemy zazwyczaj mięso czerwone, którego zdaniem lekarzy i dietetyków, nie powinniśmy jeść więcej niż 300 gramów tygodniowo.
W tej dawce wliczono już przetwory z wołowiny, wieprzowiny czy baraniny, która zdaniem specjalistów powinna być minimalna.
Niestety, Polacy nic sobie z tego nie robią. Według Głównego Urzędu Statystycznego spożycie mięsa łącznie z mięsem przeznaczonym na przetwory w 2009 r. osiągnęło w Polsce rekordową, nie notowaną w przeszłości liczbę 70 kg na osobę, co oznacza spożycie 1400 g mięsa na tydzień. Na szczęście więcej jemy mięsa białego, ale po czerwone i tak sięgamy zbyt często.
Dodatkowym czynnikiem szkodliwym w wędzonkach jest sadza. Ten uboczny produkt spalania jest wytwarzany przy każdym "dymieniu", jednak jeśli mięso wędzone jest w niesprzyjających warunkach staje się dzięki niej o wiele bardziej szkodliwe. Jeśli do wędzenia używa się tańszych, iglastych gatunków drewna, produkt końcowy, czyli to co trafia na nasz stół zawiera jej bardzo dużo. A sadza uszkadza błony śluzowe gardła, przełyku i żołądka, powodując spore problemy zdrowotne.
Na nieszczęście, większość tanich niby-wędzonek z marketów to produkty, które nigdy nie wisiały w dymie. Wprawdzie dzięki temu są wolne od sadzy, ale to ich jedyna zaleta. "Wędzi" je się za pomocą specjalnych mieszanek - jak możemy się domyślać - naładowanych chemią. Smak może i jest przyzwoity, ale wpływ na zdrowie już nie.
Uważajmy więc i na czerwone mięso i na wędzonki. Szczególnie przy świątecznym stole, gdzie będzie ich pewnie bez liku.
Agata Dutkowska
fot. flickr.com/Eric Kilby/cc/at/sa