Polacy demonizują pestycydy. Dietetyk śmieje się pod nosem
Psychodietetyk dr Damian Parol mówi wprost, że więcej szkody może nam przynieść niejedzenie warzyw niż owoców niż zawarte w nich pestycydy. Normy w Unii Europejskiej są tak restrykcyjne, że zagrożenie jest minimalne. Czy szorowanie w occie lub sodzie oczyszczonej jest potrzebne?
Media społecznościowe i serwisy z poradami prześcigają się w propozycjach na dokładne pozbycie się pestycydów z warzyw i owoców. Ale to nie jest tak, że plantatorzy mogą pryskać uprawy środkami ochrony roślin w dowolny i nieograniczony sposób. Co roku EFSA, czyli Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności, bada setki próbek pod kątem zawartości szkodliwych substancji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lekkie knedle bez ziemniaków. W środku małe słodkości
W jaki sposób myć owoce i warzywa?
Damian Parol zauważa, że zamiast skupiać się na środkach do mycia warzyw i owoców oraz na usuwaniu pestycydów, o wiele więcej korzyści dla zdrowia przyniesie zwiększenie spożywanych porcji. W mediach społecznościowych wypowiada ironicznie:
– Musisz myć owoce w occie, bo inaczej pestycydy – mówi na początku nagrania.
Jak wynika z publikacji Narodowy test żywienia Polaków z 2024 roku, zaledwie 34 proc. Polaków spożywa warzywa lub owoce co najmniej raz dziennie i tylko 5 proc. zadeklarowało sięganie po nie kilka razy dziennie. Do rekomendowanych przez WHO pięciu porcji dziennie nam daleko. Jak mówi Damian Parol, jedynie 10 proc. Polaków trzyma się tych wytycznych.
Według dietetyka do mycia owoców i warzyw wystarczy zwykła bieżąca woda – nie potrzeba ani octu, ani sody.
Badania pokazują, że mycie w occie czy w innych detergentach nie daje lepszych efektów niż mycie w zwykłej wodzie. Trochę inaczej jest z sodą oczyszczoną, która faktycznie potrafi usunąć ponad 90 proc. pozostałości pestycydów – mówi Damian Parol.
Czyli okazuje się, że stosowanie sody do mycia warzyw i owoców jest skuteczne, ale czy potrzebne?
Ilość pestycydów pod kontrolą Unii Europejskiej
Okazuje się, że strach przed pestycydami nie jest uzasadniony. Co więcej, produkty, które trafiają do sklepów, mogą zawierać nawet mniej szkodliwych substancji niż takie z własnego ogródka. Wiele prywatnych osób również stosuje środki chemiczne w celu ochrony przed szkodnikami i takie owoce czy warzywa nie przechodzą żadnych badań – cała odpowiedzialność spoczywa na ogrodniku. Produkty spożywcze dopuszczone do sprzedaży muszą spełniać zalecane normy.
– Warzywa i owoce w Unii Europejskiej są praktycznie wolne od pestycydów i ich pozostałości. Co roku EFSA publikuje raport z danymi, ile jest pozostałość pestycydów w próbkach warzyw i owoców. Okazuje się, że 70 proc. jest wolna od pestycydów, a 30 proc. zawiera pewne ilości pestycydów, ale w prawnie przyjętych, bardzo restrykcyjnych limitach – wyjaśnia dietetyk.
Z badań wynika, że tylko 1–2 proc. próbek ma przekroczone limity, ale, jak twierdzi dr Damian Parol i one nie stanowią zagrożenia dla zdrowia, ponieważ normy europejskie są bardzo restrykcyjne. Psychodietetyk sugeruje, aby nie tworzyć dodatkowych barier, tylko skupić się na realnym zwiększeniu porcji spożywanych warzyw i owoców.