"Nie jestem typem wojującej ekoterrorystki". Katarzyna Bosacka o gotowaniu w czasach pandemii
Katarzyna Bosacka to ikona – od lat pokazuje Polakom, jak mądrze gotować, jeść i kupować. Jest autorką wielu książek, w tym wydanej niedawno "Cuda w kuchni", która pokazuje po prostu: jak nie marnować jedzenia. W rozmowie z WP Kuchnia Katarzyna Bosacka opowiada, jak zmieniła nas pandemia w sferze kulinarnej.
Karolina Rozmus, WP Kuchnia: Tytułowe "Cuda w kuchni" odnoszą się do fenomenu tworzenia czegoś z niczego w stylu naszych babć czy raczej bardzo współczesnego niemarnowania żywności w duchu no waste?
Katarzyna Bosacka: I do jednego, i do drugiego. Pamiętam choćby mój rodzinny dom. Wczesne lata 80., stan wojenny, jedzenie na kartki, tylko ocet w sklepach. Banany, czekolada czy dobra wędlina to były prawdziwe rarytasy. Tata czerstwe bułki przerabiał na bułkę tartą, mama z resztek rosołu wyczarowywała pomidorową, pierogi, sałatkę jarzynową. Każdy okruch chleba czy chałki traktowany był z szacunkiem. Pandemia spowodowała w nas powrót do tych dobrych nawyków, bo zamknięci w domach, zmuszeni do szybkich i rzadkich zakupów, zaczęliśmy znów szanować jedzenie. Nauczyliśmy się, że garstka ziemniaków z obiadu czy resztka makaronu może stać się początkiem naprawdę smacznego dania.
Zupa z resztek i domowe grzanki. Nie marnuj jedzenia
Ziemniaki z wczoraj, resztki risotto, nadprogramowy makaron… Jakie są pani ulubione "resztki", mające najszersze zastosowanie?
Nasza rodzina bardzo lubi sery. Wszelakie. Polskie, włoskie, greckie, hiszpańskie. Twarde i miękkie. Kozie, krowie i owcze. Kupujemy ich dużo, więc sporo okrawków zostaje. Część zużywamy do sałatek – np. buraczanych z kozim serem. Część do pieczonych warzyw – bardzo lubimy np. cukinię czy bakłażany zapiekane z fetą. Moim pandemicznym odkryciem były podpłomyki, czyli placki z resztek mąki, odrobiny oleju i wody, pieczone na patelni lub w piekarniku i podawane z okrawkami serów oraz innymi zalegającymi w lodówce resztkami. Dzieciaki prześcigały się w kreatywności – pomidory z mozzarellą i oliwkami; gruszka, ser pleśniowy, orzechy, hummus, suszone pomidory; tuńczyk z puszki, ogórek, jajko – kombinacji można stworzyć całe mnóstwo. Podpłomyki dobre są i na ciepło, i na zimno. To bezpretensjonalne danie niemal z niczego, możemy je podać także wtedy, gdy znienacka przychodzą do nas goście.
Trzy produkty, które za każdym razem trafiają do koszyka, ilekroć wybiera się pani na zakupy spożywcze, to?
Głównie warzywa, mamy w domu dwie wegetarianki, jemy bardzo dużo zup na bazie warzyw (bez mięsa). Nabiał – sery, twarogi, jajka, jogurty i kefiry – bardzo je lubimy i jemy w dużych ilościach. Owoce – głównie dla dzieci, choć i my z mężem lubimy zjeść jabłko, gruszkę czy truskawki. Ryby i owoce morza (jeśli są w dobrej cenie, bo ostatnio są coraz droższe), prawdziwy chleb na zakwasie, kasze, makarony... Trochę mięsa głównie dla naszych synów. W sumie lista pewnie jak w każdej rodzinie. Staramy się nie kupować słodyczy, a jeśli już, piec i przyrządzać je w domu. Jedyny sok, który kupujemy to mętny jabłkowy – Franio go bardzo lubi. Napojów gazowanych, chipsów, półproduktów typu – zupy z torebki czy kostki rosołowe – w naszej kuchni nie ma.
Czy sądzi pani, że nasz styl gotowania i świadomość konsumencka zmieniły się przez pandemię?
Bardzo. I to na lepsze. Pandemia uderzyła nas po kieszeni, więc przestaliśmy na potęgę wyrzucać jedzenie. Rzadko chodziliśmy do sklepów, więc nauczyliśmy się stosować zamienniki: nie ma chrzanu, niech będzie musztarda, albo ocet, albo sok z cytryny. Rozwinęliśmy się kulinarnie, bo siedzimy w tych chałupach i z nudów czasem chodzimy po ścianach – nauczyliśmy się piec chleb, robić wędliny, założyliśmy ogródek warzywny na tarasie i zielnik na balkonie, obejrzeliśmy miliony przepisów w internecie i po raz pierwszy w życiu ogarnęliśmy, jak ugotować tajskie curry czy japoński ramen, bo skoro restauracje są zamknięte, trzeba się jakoś ratować.
W najnowszej książce pojawia się stanowczy postulat "nie czytajcie etykiet w sklepie". Zatem jak mądrze i szybko zrobić zakupy spożywcze?
Jest wiele sposobów. Pierwszy – zainstalować aplikację sczytującą etykiety i kody kreskowe – jest ich kilka. Drugi – przed wyjściem do sklepu dokładnie sprawdzić składy produktów w internecie – dziś znajdziemy setki stron, które nie tylko podają składy produktów, ale także podpowiadają, który z nich jest najlepszy. Na zakupy trzeba wybrać się z listą (wcześniej warto przejrzeć szafki, piwniczki i zamrażalniki) tak, by nie kupować zbędnych produktów. Warto kupować wędliny i pieczywo lepszej jakości, bo naprawdę zadrży nam ręka, gdy będziemy chcieli wyrzucić chleb za 12-15 zł za bochenek, a wędlina z dużą ilością mięsa najwyżej nam wyschnie w lodówce i wykorzystamy ją do jajecznicy czy bigosu, a ta marnej jakości puści wodę, zacznie brzydko pachnieć i wyrzucimy ją w całości do kosza.
Pani ulubione comfort food, takie idealne na czas pandemii, do zaserwowania w gronie rodzinnym, to…?
Powrót do smaków dzieciństwa, jedzenia najprostszego, sezonowego. Kiedyś jadło się na obiad to, co było na obiad. Jesienią grzyby, w piątek ryby, latem truskawki, agrest i jagody. Domowe leniwe z niewielką ilością mąki, a z dużą zawartością twarogu, z odrobiną cukru, jagodami czy truskawkami – niebo w gębie! Jaja sadzone ze szparagami młodymi ziemniakami i zsiadłym mlekiem – bajka! Na knedle ze śliwkami nasza rodzina czeka przez cały rok!
Na czym polega ekologia i no waste według Katarzyny Bosackiej?
Na zdrowym rozsądku. Nie jestem typem wojującej ekoterrorystki, która chodzi w łapciach z łyka, je tylko śrutę i borówki, nie szczepi dzieci, a zamiast tego wkłada je na trzy zdrowaśki do pieca. Jeśli nigdy nie jedliśmy skór od arbuza albo pestek od awokado, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy je jeść, tym bardziej że są naprawdę obrzydliwe. Moje zasady są proste. Kupuję dobre jakościowo produkty spożywcze. Jemy prosto, bez zadęcia i wydumanych przepisów z mąki kasztanowej i bezglutenowych proszków do pieczenia. Pijemy wodę z kranu, nie kupujemy i nie jemy z plastiku, segregujemy śmieci, jemy głównie warzywa, używamy domowych lub ekologicznych środków czystości, staramy się kupować jak najmniej ciuchów, przedmiotów, bibelotów. Staramy się wyjeść wszystko do ostatka, a jeśli już mamy dość – mrozimy, przerabiamy, pasteryzujemy. Jesteśmy dużą rodziną, także ze względów ekonomicznych nam się to opłaca. Poza tym resztki wyjada też (zwłaszcza mięsne) nasz czworonożny brązowy kompostownik.
Czy kuchnia i styl gotowania, jaki prezentuje pani w "Cuda w kuchni" to próba tymczasowej adaptacji do nowej rzeczywistości czy zmiana na dobre?
Szczerze? Jeśli ma się czwórkę dzieci to takie gospodarowanie jedzeniem i wszelkimi zasobami jest jak najbardziej racjonalne w naszej rodzinie od lat. Teraz zwracamy na to jeszcze więcej uwagi, nauczyliśmy się np. jeść produkty pyszne, zdrowe i "darmowe" – czarny bez, mirabelki, które gniły nieopodal naszego letniego domu pod Poznaniem nad jeziorem i nikt ich nie chciał, kwiaty z naszego ogrodu – makami, chabrami i rumiankami dekorowałam np. kruche ciastka, wyszły prześliczne!
Angażuje się pani w wiele projektów, jest pani bardzo aktywna zawodowo. Jak czas pandemii na panią wpłynął?
Nie mogę narzekać. Miałam po raz pierwszy w życiu tak długi kontakt z moją najbliższą rodziną. Wszystkie dzieci wróciły do domu i siedzieliśmy razem w zamknięciu. Owszem, wybuchały sprzeczki, ale ile nagraliśmy się w karty, w gry planszowe, w bule w naszym ogrodzie, ile odwiedziliśmy podczas spacerów miejsc, w których nas nie było! Do tego codziennie gotowałam coś na obiad dla wszystkich (u nas jest tak, że ja gotuję, a reszta pomaga lub sprząta), potem układałam to danie na talerzu, robiłam zdjęcie własnym telefonem i dawałam rodzinie do recenzji. Tak powstała autentyczna, pierwsza i jedyna moja książka pandemiczna "Cuda w kuchni", z prostymi, ale zaskakującymi – mam nadzieję –  przepisami.
Od 2019 roku prowadzi pani kanał na YouTube EkoBosacka, teraz pojawił się projekt ChudnieJemy. Z czego on się zrodził – czyżby z pandemicznego widma zajadania nudy w domowych pieleszach, a może my, jako Polacy, przestaliśmy czuć się zmotywowani do dbania o formę i zdrowie?
Wie pani, jak się gotuje i siedzi w domu, to się tyje, także od najzdrowszego jedzenia. No to teraz czas na ruch i dietę, do wakacji jeszcze kilka miesięcy!
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Zobacz także: