Teraz zapłacisz za nie krocie
Idąc do drogiej restauracji i zamawiając homara, szampana czy kawior, wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu żaden szanujący się człowiek nie wziąłby tych potraw do ust. Dlaczego? Otóż było to jedzenie biedoty. Zobacz, czym jeszcze zajadali się zwykli śmiertelnicy, a za co teraz trzeba zapłacić naprawdę ciężkie pieniądze.
Zobacz także wideo: Eklskluzywne jedzenie dla VIP-ów. Zwykłego zjadacza chleba na nie nie stać
Homar
Jeszcze pod koniec XIX wieku homar podawany był w amerykańskich więzieniach, ale osadzeni nie byli zadowoleni z tego faktu. Nazywano go "cuchnącym paskudztwem" i "morskim karaluchem". Natomiast służba zatrudniana w bogatszych amerykańskich domach żądała w umowie zapisu, że nie będą jedli homara częściej niż dwa razy w tygodniu.
Dlaczego? Otóż wówczas technologia nie była na tyle zaawansowana, by dostarczyć świeże okazy. Jak wiadomo, homary, tak jak i inne owoce morza, nie są trwałe i bardzo szybko tracą świeżość. Na początku XX wieku pojawiły się nowoczesne kutry morskie, które stworzyły możliwość transportu jeszcze żywych homarów na ląd. Fakt ten przyczynił się do poprawy renomy tego przysmaku. Wówczas zauważono także, że zyskuje on o wiele lepszy smak, kiedy wrzuci się go żywcem do wrzątku. Właśnie w tym czasie zaczęto podawać sławną dziś sałatkę z homarem w wagonach restauracyjnych amerykańskich pociągów. Ponieważ im dalej w głąb lądu, tym mniej wiedziano o homarze. Podróżni nie byli uprzedzeni do "morskiego karalucha", więc z chęcią zamawiali dania z nim w roli głównej. Tak oto zaczęła się popularność homara, która nie słabnie do dziś.
Kawior
Jeszcze kilka wieków temu kawior był pożywieniem tylko rybaków i biednych chłopów mieszkających u wybrzeży Morza Kaspijskiego. Nikt w wielkim świecie wtedy nawet o nim nie słyszał. Jednak w XVI wieku w czarnym kawiorze rozsmakował się sam Iwan Groźny, dlatego przysmak ten zaczął zdobić kremlowskie stoły. 100 lat później stał się niejako symbolem Rosji i jest nim do dziś. W związku z coraz mniejszą populacją jesiotra, z dekady na dekadę cena czarnego kawioru rośnie. Za puszeczkę tego najlepszego z bieługi trzeba zapłacić nawet 7 tys. zł!
Szampan
Dziś serwowany jest szczególnie podczas uroczystych okazji, ale kiedyś nikt nie wpadłby na pomysł, by wznieść nim toast. W Szampanii od wieków produkowało się wina, jednak zawsze wiele brakowało im do tych burgundzkich. Dawniej szampan nie cieszył się renomą, a i jego nazwa nie zachęcała do spożycia. "Champagne" z francuskiego oznacza nieużytki rolne.
Szampańskie wina niegdyś należały do kategorii szarych win, które na domiar złego niezbyt dobrze znosiły dojrzewanie w beczkach. Dlatego zaczęto je butelkować, ale i to nie był dobry pomysł. Wytwarzający się w butelce z winem gaz rozsadzał szkło od środka. To dlatego czasem szampana nazywano "diabelskim winem". Na szczęście Anglicy dostrzegli potencjał w szampańskim trunku, ulepszyli jego recepturę, a także zmienili sposób przechowywania. Zaczęli stosować grubsze szkło, które nie pękało tak jak wcześniej pod wpływem wysokiego ciśnienia fermentującego wina. Kiedy w ślad za Anglikami poszła reszta świata i także doceniła szampana, w górę poszybowały także jego ceny.
Sushi
Historia powstania tego przysmaku zaczyna się niezbyt apetycznie. W XIII-wiecznej Japonii mięso złowionych ryb nie miało szansy utrzymać świeżości dłużej niż kilkanaście godzin. Jednak znaleziono na to sposób – konserwowanie za pomocą ryżu. Japończycy wypatroszoną uprzednio rybę wypełniali ugotowanym ryżem, który powodował wytworzenie się zabezpieczającego mięso przed zepsuciem kwasu mlekowego. Przed posiłkiem ryż wyrzucano, a mięso podawano.
Jednak 200 lat później zaczęto jeść rybę razem z ryżem. W niektórych japońskich restauracjach do dziś podaje się to danie i choć nie zachęca ono zapachem, podobno w smaku jest naprawdę wyśmienite. Sushi w obecnej formie zawdzięczamy japońskiemu restauratorowi Hanayi Yohei, który żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Zmienił on dotychczasową recepturę i zaczął podawać ryż zaprawiony octem ze świeżą rybą. To danie podbiło podniebienia Japończyków, a wkrótce i całego świata. Sushi w Japonii jest tanią i szybką przekąską sprzedawaną na ulicach, ale w Europie idąc do sushi baru, musimy zapłacić za nie okrągłą sumkę.
Ostrygi
Choć jedli je już starożytni Grecy oraz Rzymianie i w owym czasie cieszyły się popularnością, to jednak w średniowieczu i późniejszych wiekach nie należały one do cenionych przysmaków. Jeszcze w XIX wieku Karol Dickens w swojej odcinkowej powieści "Klub Pickwicka" w usta Sama Wellera wkłada takie słowa: "Ostrygi idą w parze z biedą".
W Anglii traktowano je jak fast food. Ostrygi sprzedawano na ulicach, jako szybką przekąskę lub dodawano do ciasta, by uzupełnić niedobór mięsa w diecie. W czasach wiktoriańskich mówiono, że im więcej tego owocu morza w cieście, tym biedniejsza rodzina, która będzie je jadła. Jeszcze w połowie XIX wieku ostrygi były serwowane w domach publicznych oraz barach jako przekąska do piwa. Dopiero pod koniec XIX stulecia ostrygi zaczęły powracać do łask, jednak nie bez oporów ze strony śmietanki towarzyskiej. Szczególnie po jednym z londyńskich bankietów z 1902 roku, po którym to czterech gości zmarło na tyfus. Winowajcy upatrywano właśnie w ostrygach. Moda na ostrygi rozkwitła w pełni na całym świecie dopiero w drugiej połowie XX stulecia, a ceny tego morskiego przysmaku rosną wraz z eksploatacją łowisk.
Ricotta
Kiedyś ricottę wytwarzano z serwatki, która była produktem ubocznym z produkcji serów dojrzewających i w taki sam sposób wyrabia się ją do dziś. Początkowo była jedzona tylko przez włoską biedotę, ale z czasem jej smak docenili wszyscy i stała się wykwintnym produktem, z którego słynie kuchnia włoska. Jej obecnych cen nie można porównywać z kawiorem czy najdroższym szampanem, jednak zważając na początki ricotty, warto umieścić ją na tej liście.