Instrukcja obsługi jedzenia

Sławny hollywoodzki kompozytor powiedział kiedyś, że „żyjemy w świecie, gdzie lemoniadę robi się ze sztucznych środków, a płyn do czyszczenia mebli z prawdziwych cytryn". Nic lepiej nie opisuje tej przemiany niż napisy, które pojawiają się na opakowaniach zawierających kupowaną przez nas żywność.

Oglądając artykuły żywnościowe w sklepie, zwykle ograniczamy się do odszukania daty przydatności do spożycia, pozostawiając bez należytej oceny resztę pisarskiej twórczości różnego rodzaju specjalistów.

Chemiczne eksperymenty

Z jednej strony możemy czuć strach przed tajemniczymi substancjami, których nazwy brzmią jak składniki wykorzystane do produkcji broni chemicznej. Z drugiej - nie mamy czasu na analizę tabelek, umożliwiających obliczenie z atomową precyzją ilości kalorii i węglowodanów.

Znajdują się tam także pożyteczne komunikaty przeznaczone na przykład dla ludzi cierpiących na poważne alergie. Wtedy to informacja, mówiąca o tym, że dany produkt (batonik czy czekolada z orzechami) zawiera orzechy, może faktycznie uratować życie.

Jednak te wszystkie niewątpliwie ważne informacje to nie tylko znak postępującej obsesji urzędników i nas samych na punkcie istniejących zagrożeń, ale także świadectwo efektywnej działalności działów marketingu firm produkujących artykuły żywnościowe.

Mrożonka: rozmrozić przed zjedzeniem

Bardzo ciekawe mogą okazać się propozycje dań, które ewentualnie możemy przygotować, wykorzystując konkretny produkt. Niektóre są na tyle bezsensowne, że można podejrzewać w tym wypadku ingerencję jakiegoś prawodawcy. Na przykład, na niektórych mrożonkach można znaleźć informację, że należy je podawać rozmrożone.

Inne starają się nam pomóc w kompozycji jakiegoś wyszukanego dania. Kupując tymianek dowiadujemy się jak przyrządzić wspaniałego królika. Oczywiście, nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyby króliki były dostępne w takim zakresie, jak wspomniana przyprawa.

Inaczej sprawa ma się z wartością kaloryczną poszczególnych artykułów. Na przykład na opakowaniu makaronu znajdujemy dokładną informację na ten temat. Tuż obok natrafiamy na przepis kulinarny polecany przez producenta. Są to nitki carbonara, do których to potrzebujemy jeszcze jajek, boczku i śmietany - no i w tym wypadku już nikt nie słyszał o jakichś tam bombach kalorycznych.

Witaminy domowej roboty

Nagroda za rzetelną informację należy się także firmom produkującym płatki śniadaniowe, które mają zapewniać połowę naszego dziennego zapotrzebowania na energię i witaminy. W te drugie jednak musimy zaopatrzyć się sami, dorzucając, zgodnie z sugestią producenta, owoce na własną rękę.

Teraz zajmijmy się kwestią składników, z których obecnie komponuje się niektóre artykuły żywnościowe. Od razu pomińmy kwestię ewidentnych oszustw, takich jak zaniżanie zawartości wody w wędlinach czy dodawanie tzw. polepszaczy do pieczywa nazywanego tradycyjnym.

Magiczne słowo, które pojawia się prawie zawsze i jest odmieniane przez wszystkie przypadki to „naturalny" - smak, aromat. Jest to bardzo wygodne, ponieważ niezliczoną ilość elementów można potraktować taką etykietką. Na przykład mięso, które „chodzi" jest jak najbardziej naturalne.

E-wyliczanka

Dalej dochodzimy do prawdziwego El dorado, czyli związków chemicznych. W trosce o nasze zdrowie urzędnicy zmuszają producentów do ujawniania wszystkich substancji wykorzystanych w produkcji.

Jednak abyśmy nie poczuli się jak w fabryce gazu musztardowego, zaczęto używać litery E z numerem na określenie sztucznych preparatów, tzw. konserwantów, które są podobno nieszkodliwe dla zdrowia (to akurat pozostaje kwestią otwartą).

Producenci, nie chcąc, aby lista składników była złożona prawie wyłącznie z liter E, i tak dają nam poznać egzotycznie brzmiące nazwy produktów takich jak: wszędobylski benzoesan sodu, guanylan disodowy czy też kwas sorbowy.

To oczywiście nic w porównaniu z wyrobami koncernów tytoniowych. Osoby delektujące się papieroskiem po miłym posiłku mogą się dowiedzieć, że zawiera on benzen, formaldehyd i cyjanek wodoru. Z czasem, dzięki staraniom urzędników, będzie pewnie można nawet cieszyć oko interesującymi fotografiami.

Kurzy kawior

Oprócz tego, że żywność, którą kupujemy, może truć i tuczyć, to okazuje się, że może też leczyć. Stąd na przykład wody zapobiegające osteoporozie i wspomagające jej leczenie. Nic tylko czekać, aż za pomocą butelki wody będziemy mogli poradzić sobie z większością schorzeń.

Na koniec trochę ekologii. Osoba gustująca w jajecznicy może nabyć ekologicznie certyfikowane jaja. Składające je kury mają więcej przestrzeni, są też odpowiednio odżywiane, a z czasem z pewnością dowiemy się, że mieszkają w kurzych apartamentowcach i wcinają kawior.

Cóż, można zgłodnieć po tym krótkim przeglądzie. Podczas wizyty w sklepie nie dajmy się zwariować i dalej cierpliwie szukajmy sprytnie ukrytej daty ważności, nie przejmując się zbytnio setką innych, głównie zbędnych informacji.

Artur Olejniczak

fot. Jupiterimages