Sprawdziliśmy, co jada się w Rzymie w Karnawale. Smak obłędny, ceny zawrotne!
Nie ma Karnawału bez smażonych przysmaków. W Polsce wszyscy zajadają się faworkami lub chrustem. W Rzymie na każdym kroku kuszą z witryn cukierni złote frappe i iskrzące się cukrem castagnole. Wysłannik WP Kuchnia testuje je na bieżąco.
Słodka rozpusta przed postem
Rzymski karnawał ma swoje korzenie w Saturnaliach i przez stulecia był we włoskiej stolicy obchodzony bardzo hucznie. W starożytności Saturnalia obchodzono w drugiej połowie grudnia i były one świętem, które niczym igrzyska miało dać trochę rozrywki rzymskiemu ludowi. Jedzono i pito przez bity tydzień, zabawy przeciągały się, a świętowanie odbywało się głównie na ulicy. W średniowieczu nie zapomniano o rozrywkach, których czas trwania usiłowano ograniczać do trzech zaledwie dni. Mimo że na Piazza del Pololo rosła winnica, a na miejscu Schodów Hiszpańskich wypasano krowy, Rzymianie bawili się w tej okolicy – jak donoszą historycy - całkiem nieźle.
Na dzisiejszej Via Corso, wcześniej Via Lata – pod auspicjami papieży odbywało się ludowe świętowanie. Wyścigi konne, procesja papieża mająca olśnić wiernych czy wspaniałe scenografie opracowywane przez najlepszych twórców takich jak Rafael, Bramante czy Michał Anioł były tym, co przyciągało do Rzymu arystokratów z całego świata. Jedzono wówczas dużo i dobrze i zapewne nie wylewano za kołnierz.
Zobacz wideo: słodki Karnawał 2018 w Rzymie
Dziś z tych olśniewających obchodów karnawału niewiele zostało, bo bawią się głównie najmłodsi mieszkańcy włoskiej stolicy, o czym świadczy obecność konfetti na ulicach i mali przebierańcy w wymyślnych strojach, nad którymi rodzice spędzili pewnie dość sporo czasu. Jednak i młodsi i starsi mieszkańcy włoskiej stolicy wiedzą, że przez nadchodzącym Wielkim Postem trzeba się najeść, dlatego słodkiego i tłustego jedzenia jest dużo i kusi ono z witryn cukierni.
Włoskie faworki
W Rzymie na ciastka podobne do polskiego chrustu mówi się frappe. Te kruche, delikatne i cienkie jak pergamin ciasteczka można kupić w większości cukierni. Wycinane radełkiem do makaronu mają falujący brzeg i są mocno posypane cukrem pudrem. Smaży się je podobnie jak ich polskich kuzynów na smalcu, choć zdarzają się również wersje al forno, czyli pieczone w piecu. Te traktowane są jednak nie do końca poważnie, bo wiadomo, co mówi tradycja – a ta to w Italii rzecz święta. Parę lat temu pojawiła się również koszmarna moda na barwienie frappe i w cukierniach straszyły ciastka w kolorze niebieskim i zielonym. Dziś po tej modzie nie ma już śladu, choć proste frappe z pieca zaczęto zanurzać w czekoladzie. Oburza to obrońców tradycji, bo taki chrust musi być grubszy, by utrzymać na sobie ciężką czekoladę. A grube frappe to nie frappe - mówią rzymscy smakosze. Ciastka te bywają również aromatyzowane wanilią lub likierami, co również nie jest zgodne z tradycją, ale nie wywołuje jednak wielkich sporów.
Słodziutkie ciastka
Drugim przysmakiem, za jakim przepadają Rzymianie, a swej słabości dają upust w karnawale, to castagnole. Te małe okrągłe ciasteczka biorą swoją nazwę od kasztanów, które przypominają kształtem i kolorem. Te rzymskie powstają na bazie mocno jajecznego ciasta z dodatkiem masła i cytrynowej skórki. Jeszcze gorące, zaraz po smażeniu obtacza się w cukrze krysztale, co sprawia, że wspaniale chrupią pod zębami. Klasyczne aromatyzowano likierem anyżowym, ale dziś można spotkać wiele pachnących wersji, a każda cukiernia jak oka w głowie strzeże swojego sekretnego przepisu. Castagnole najłatwiej znaleźć w wersji bez farszu, ale pojawiają się również takie nadziewane ricottą, aromatyzowaną delikatnie cynamonem, ale są również takie z crema pasticera. Bywa, że nadzienie jest oparte również o migdały czy pistacje z Bronte na zboczach Etny.
Inne regiony Włoch również mają swoje karnawałowe słodkości. W Toskanii na frappe mówi się cenci, a w Mediolanie chiacchiere. Przepisy różnią się od siebie detalami. Za to interpretacji przepisu na castagnole jest całe mnóstwo. Bywają takie przyrządzane na podstawie kasztanowej mąki, są takie, przypominające smakiem polskie oponki, powstające na bazie sera ricotta. Na Sycylii dodaje się do ciasta rodzynek, a nowocześni szefowie kuchni bawią się tematem i podają gościom w restauracjach wersję słoną, nadziewaną wytrawnym kremem dyniowym z dodatkiem czosnku, pieprzu i sera mascarpone.
Najlepsze adresy w Rzymie, by skosztować jednych i drugich to piekarnia Bonci w budynku dworca Termini, Forno na Campo dei Fiori i prowadzono od pokoleń cukiernia i piekarnia Riscioli na Via dei Chiavari 34.
Castagnole i frappe nieco różnią się między sobą, nie tylko smakiem, ale również ceną, bo dziś w Rzymie można spotkać takie za 20 euro za kilogram, ale również takie za 30. Te domowe na pewno wychodzą taniej, a ich przyrządzenie jest dziecinnie proste!