Trwa ładowanie...

Konrad Budzyk: "Jestem próżny i pragnę poklasku". Schudł 50 kg, bo chciał zmienić swoje życie

Nie każdy otwarcie przyzna się, że jest próżny. On jednak nie ma z tym żadnego problemu i mówi to bez ogródek. Chciał schudnąć. Dietetyk nie potrafił mu pomóc, więc zrobił to sam. Konrad Budzyk, weganin i bloger opowiedział o swojej spektakularnej przemianie.

Konrad Budzyk: "Jestem próżny i pragnę poklasku". Schudł 50 kg, bo chciał zmienić swoje życieŹródło: Archiwum prywatne
d3pnqqv
d3pnqqv

Karolina Wójciga, Wirtualna Polska: Nie zawsze wyglądałeś tak jak dziś – byłeś zdecydowanie większy. Co skłoniło cię do zmiany?
Konrad Budzyk: Szczerze? Chciałem znaleźć dziewczynę. Oczywiście wiem, że liczy się przede wszystkim wnętrze, to jakim człowiekiem jesteś. Problem pojawia się w momencie, kiedy to wnętrze ukryte jest pod grubą warstwą tłuszczu. Wtedy ciężko je zauważyć. Nikt mi nie wmówi, że chciałby spotykać się z chorobliwie otyłą osobą. Dlatego chciałem się pozbyć tej zewnętrznej skorupy, żeby to, jaki jestem w środku, współgrało z moim wyglądem.
To jest trochę jak z zakupem produktów spożywczych. Najpierw zwracasz uwagę na opakowanie, potem na to, co jest w środku, czyli skład. Ale pierwszym bodźcem jest jednak wygląd. Zarówno w przypadku wyborów spożywczych, jak i uczuciowych. Od zawsze byłem, że tak delikatnie powiem, korpulentny. Natomiast apogeum wagowe osiągnąłem mniej więcej w wieku 16 lat. Wtedy pochłonął mnie komputer, telewizja, fast food. Nie uprawiałem żadnych sportów, jadłem wszystko, jak leci. To miało skutki w chorobliwym wzroście mojej wagi.

I wtedy zacząłeś się odchudzać?
Nie, jeszcze nie. Ten stan trwał przez dwa lata. W końcu mama uznała, że musi coś z tym zrobić, bo jak tak dalej pójdzie, będę szerszy niż wyższy (śmiech). To ona zaciągnęła mnie do dietetyka. Mimo fachowej pomocy nie miałem motywacji, by chudnąć i po dwóch miesiącach stwierdziłem, że to nie ma sensu, nie jest dla mnie i szczerze powiedziawszy wolę być gruby. Naprawdę wolałem iść na imprezę ze znajomymi, napić się czegoś, a nie liczyć kalorie.
I wtedy poznałem dziewczynę, która do dziś jest moją bardzo dobrą przyjaciółką. Podjąłem świadomą decyzję – człowieku, musisz coś ze sobą zrobić! Jeżeli chcesz być z ładną dziewczyną, to też wypadałoby być ładnym, a przynajmniej estetycznym. To był ten moment, w którym stwierdziłem, że chcę zmienić swoje życie i zrobiłem to sam. Nie chodziłem do dietetyka. Szukałem informacji i sposobów, by schudnąć. Przez półtora roku byłem pochłonięty chudnięciem, wręcz zaślepiony. Nie było nic ważniejszego. Obok mnie ktoś mógł jeść przepysznego schabowego z frytkami – to mnie w ogóle nie ruszało. Wtedy wyciągałem swoje pudełeczko z orzeszkami. Miałem swój cel.

Ile schudłeś?
Udało mi się zrzucić prawie 50 kg. Ze 130 kg zszedłem do 81. Wielka różnica.

Kiedy wszedłeś na wagę i zobaczyłeś te 81 kg, co wtedy czułeś?
Pomyślałem wtedy, że za mało.

d3pnqqv

W sensie, że jeszcze chcesz schudnąć?
Nie. Nieco ponad 80 kg to już była przesada. Zdecydowanie lepiej się czułem, kiedy ważyłem ok. 90 kg. Pomimo tego, że byłem cięższy i miałem więcej tłuszczu, to czułem się bardziej komfortowo.

Archiwum prywatne
Źródło: Archiwum prywatne

Wiele osób uważa, że niczego nie można robić dla kogoś. Ty jednak odchudzałeś się dla dziewczyny…
Racja. Większość rzeczy, które robię, robię dla kogoś. Może to głupio zabrzmi i nie wiem, czy każdy by się do tego przyznał. Nie chudłem, żeby zrobić komuś przyjemność. Oprócz tego, że chciałem znaleźć dziewczynę, motorem moich działań było udowodnienie tym, którzy nie wierzyli, że mogę coś osiągnąć, że nie mieli racji. Chciałem pokazać im, na co mnie stać. Wiem, w tym momencie wyszedł ze mnie typowy "Polaczek", ale cóż… nie będę oszukiwał. Tak jest w wielu dziedzinach mojego życia. Jeżeli mam coś robić tylko dla siebie, np. gotować, to niestety nie chce mi się. Mogę zjeść byle co, ale jeśli mam ugotować coś dla kogoś, to staram się pokazać z najlepszej strony. Mówiąc pokrótce, pragnę uwagi.

To dlatego założyłeś bloga "Blendman.pl"?
Jestem troszeczkę próżny (śmiech). Szukam poklasku, dlatego, jeżeli coś robię, to chcę, żeby to zostało zauważone. W dzieciństwie jak odkurzyłem mieszkanie, chwaliłem się tym niemal przez dwa tygodnie (śmiech). Więc bloga stworzyłem po to, aby ludzie zwrócili uwagę na mnie. Kiedy pracowałem w wegańskiej knajpie, irytowało mnie, że klienci mówili "pyszny sos zrobiliście", "rewelacyjną pastę podajecie". Ale używali liczby mnogiej - "robicie", a nie "robisz". Denerwowało mnie, że jak coś fajnego zrobiłem, to ludzie przypisywali to całej restauracji. Dlatego stwierdziłem, że wolę założyć bloga i tam przynajmniej od czasu do czasu usłyszeć dobre słowo i zaspokoić swoją próżność.

d3pnqqv

Nie każdy miałby odwagę się do tego przyznać.
Wiem! (śmiech). Kiedyś na spotkanie promujące "Pasty i hummusy" przyszedł czytelnik mojego bloga, a dziś mój serdeczny kolega. Nie jest wege, ale czasem lubi przekąsić coś bezmięsnego. Przyszedł, bo był ciekawy, czy rzeczywiście jestem taki, jak na blogu. Poszliśmy po spotkaniu na piwo, żeby pogadać, poznać się. Powiedział, że w ogóle się nie zawiódł, co mnie bardzo ucieszyło. Jest masa ludzi z blogosfery, którzy np. prowadzą bloga o zdrowym stylu życia, o prawidłowym odżywianiu, mówią ci, jak masz żyć albo pokazują, jak cudowna jest ich egzystencja. To jest potwornie sztuczne, udawane. Ja staram się być autentyczny i otwarcie mówię, dlaczego prowadzę bloga – chcę być zauważony i już. Myślę, że prowadzenie bloga to domena ludzi trochę próżnych, którzy chcą się pokazać, szukają uwagi i poklasku. Ja się pod tym podpisuję.

Czy to nie paradoks – pracowałeś w zakładzie mięsnym, ale nie dlatego przeszedłeś na wegetarianizm, potem weganizm. Co cię skłoniło?
Racja, przyczyną przejścia na wegetarianizm, a potem weganizm de facto wcale nie była moja praca w zakładach mięsnych. Tak naprawdę przeszedłem na "jasną stronę mocy" ze względów, powiedzmy, ekologicznych. Kiedyś mama zapytała mnie, dlaczego nie chcę zrobić prawa jazdy. Moją wymówką zawsze była troska o planetę. A tak naprawdę, nie chciało mi się chodzić na kursy. I któregoś dnia mama podesłała mi artykuł o tym, jak wpływa chów zwierząt na mięso na środowisko. Przeżyłem szok, że większą szkodą dla Ziemi są ubojnie niż samochody. I z dnia na dzień stwierdziłem, że w takim razie przestaję jeść mięso. Jeżeli tak się ludzie emocjonują tym, żeby przesiadać się z samochodu na komunikację miejską, a większy sens ma zaprzestanie spożywania mięsnych produktów, to ja po prostu nie będę jadł mięsa. Jaki będę wtedy proekologiczny (śmiech).

A zrobiłeś ostatecznie prawo jazdy?
Nie, jeszcze nie (śmiech).

d3pnqqv

Twoja mama też przeszła na weganizm?
Tak, i mama i moja siostra też. Już od prawie 4 lat jesteśmy weganami. Myślę, że nam to służy. Często słyszę, że ludzie przechodzą na dietę roślinną, bo dzięki niej poprawi się ich kondycja skóry, a zdrowie polepszy. Ale ja nie zauważyłem żadnych zmian. Zawsze czułem się dobrze, tak i teraz. Dlatego nie jestem w stanie polecić komuś weganizmu ze względów zdrowotnych, tylko czysto środowiskowych i proekologicznych.

Zmiana żywienia miała także wpływ na kierunek studiów, który wybrałeś, prawda?
Zainteresowałem się dietetyką, odżywianiem, a z czasem zaczęło mnie to fascynować. Byłem zaskoczony, jak odpowiednią dietą można wpłynąć na swój wygląd, ile jest różnych diet. Nie chodzi mi tu o jakieś modne jadłospisy z internetu – Kwaśniewskiego czy Małysza, ale o warianty diety. Jak można manipulować makroskładnikami posiłków, żeby uzyskać oczekiwany efekt. To wszystko było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Dlatego wybrałem dietetykę. Jestem bardzo zadowolony z tego, w którą stronę idzie moje życie. Cieszę się, że za rok będę dietetykiem z papierami, że jest blog, który się rozwija, że wydałem książkę, a o kolejnej już myślę, że niedługo z tatą i jego dziewczyną otwieramy knajpę. Tak, wszystko idzie w dobrym kierunku. Widzisz, znowu się chwalę (śmiech).

d3pnqqv

Dlaczego twoja książka "Hummusy i pasty" wyróżnia się na tle setek, jak nie tysięcy książek kulinarnych w Polsce?
Tym, że są w niej same przepisy na pasty. Nie ma takiej pozycji na polskim rynku. Dlatego właśnie zdecydowaliśmy się z wydawnictwem wypuścić taką książkę. O ile jest mnóstwo tytułów ogólnie o kuchni roślinnej, to takiej z pastami i hummusami nie było. To tematyczna książka, która myślę, że przypadnie do gustu wszystkim fanom hummusów, a ci, którzy jeszcze nimi nie są, dzięki niej się staną.

Zobacz także wiedeo: Pasta z brokuła

d3pnqqv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3pnqqv
Więcej tematów