Wokół stołu
Stół i to, co się wokół niego dzieje, zatem uczta, posiłek, pijaństwo, gra bądź rozmowa jest dość częstym tematem obrazów. Były czasy, że malarzy w równym stopniu zachwycał stół biesiadny, co i łoże z nagą modelką w środku. Były też czasy, kiedy to artyści nawet nie ważyli się zerknąć w stronę łoża i stołu, patrząc jeno albo w górę ku niebiosom, albo po kątach i w dół - ku piekłu.
Stół i to, co się wokół niego dzieje, zatem uczta, posiłek, pijaństwo, gra bądź rozmowa jest dość częstym tematem obrazów. Były czasy, że malarzy w równym stopniu zachwycał stół biesiadny, co i łoże z nagą modelką w środku. Były też czasy, kiedy to artyści nawet nie ważyli się zerknąć w stronę łoża i stołu, patrząc jeno albo w górę ku niebiosom, albo po kątach i w dół - ku piekłu.
Wyobrażenie stołu z siedzącymi przy nim postaciami znajdujemy już na wazach greckich a jeszcze wcześniej - w ikonografii egipskiej. Jest to zazwyczaj jedna postać - faraona, boga, herosa - obsługiwana przez jedną lub kilka osób. Niekoniecznie musiała to być służba; na jednej z waz siedzącemu Heraklesowi wino do krateru nalewa z arybalosu (rodzaj amfory) sama Atena.
Albo dwie postaci pijące wino bądź zajęte jakąś grą: Faraon gra ze swoją młodą żoną w coś, co przypomina szachy. Bohaterowie sceny przedstawieni są, zgodnie z obowiązującymi kanonami, z profilu. Stoły zaś to niskie meble, sięgające blatem kolan siedzących.
Donos z uczty
W Chinach, gdzie wyrafinowana kultura dworska rozwijała się i kwitła przez długie stulecia, sztuka figuralna oraz malarstwo rodzajowe były dość popularne i chętnie uprawiane przez najznakomitszych artystów. Sceny z życia dworu i bogatych cesarskich urzędników często znajdowały swoje miejsce na papierze lub zwojach jedwabiu utrwalane tuszem lub farbami przez uważnych i po mistrzowsku posługujących się pędzlem obserwatorów-malarzy.
Na obrazie z VIII wieku Czou Fang przedstawił „Damy grające w podwójną szóstkę" przy niskim stoliku. Gra musiała mieć fascynujący przebieg, bo kibicujące grającym towarzyszki aż piszczą z emocji i uciechy.
Ku Hung-czung (X wiek) namalował „Nocne przyjęcie u Han Hi-tsaia", z którym to obrazkiem łączy się ciekawa historyjka. Został on wykonany na polecenie cesarza jako swojego rodzaju reportaż z nocnego „prowadzenia się" pana Han Hi-tsaia, który, aczkolwiek posiadał wiele zasług i niezmierną wiedzę, to jednak był niepoprawnym hulaką, spędzającym czas na libacjach w towarzystwie przyjaciół i kobiet lekkiego obyczaju, którym „...pozwalał bywać w swoim domu i lubił słuchać ich śpiewu i gry, lecz nie stawiał im żadnych ograniczeń, toteż wchodziły one i wychodziły, wracały w tłumie gości, jak im się podobało, co prowadziło do zamieszania".
Ku Hung-czung musiał zatem bywać na owych osławionych libacjach i malować kolorem na zwoju jedwabiu to, co tam widział. Sądząc po malarskim przekazie, jaki wykonał, nie musiało to być dla niego nazbyt przykre. W każdym razie cesarz, po obejrzeniu zwoju-reportażu, nie mianował Han Hi-tsaia wysokim urzędnikiem, jak zamierzał początkowo, uznawszy go za „nazbyt lubiącego zabawę i kobiety". Nawiasem mówiąc, Ku Hung-czung stał się tym samym jednym z prekursorów brukowego dziennikarstwa.
Codzienność na siedząco
W Japonii nośnikiem przekazów scen rodzajowych była przede wszystkim grafika, zwłaszcza po spopularyzowaniu drzeworytu wśród wszystkich warstw społecznych, od chłopstwa po dwór cesarski.
Niski mebel, dla jednej lub wielu osób, dostosowany do sposobu siedzenia Japończyków (nie używających krzeseł ani zydli), pełnił te wszystkie funkcje, jakie pełnił wysoki stół w Europie. Stał się też głównym lub marginalnym elementem licznych grafik, jako że używanie go w życiu codziennym było powszechne, a im bardziej artyści penetrowali ową codzienność, tym częściej przedstawiali kameralne, prywatne i intymne sceny dziejące się właśnie wokół stołu.
Na jednym z drzeworytów artysta maluje przy stole obraz tuszem. Autoportret? Wizerunek przyjaciela? Scena rodzajowa?
Wracając do Europy, znajdziemy „po drodze" temat stołu w miniaturach perskich i arabskich.
Bardzo ciekawie przedstawia się ten motyw w sztuce ikony, aczkolwiek nie był nazbyt często podejmowany. I równie interesująco w ręcznie kolorowanej rycinie ludowej - łuboku - tym jędrnym, odważnym i szalenie popularnym „komiksie" XVII i XVIII-wiecznej Rosji.
Słynne biesiady
Są dwa sławne obrazy, na których stół odgrywa niepoślednią rolę; jest wiążącym, integralnym elementem kompozycji i zarazem symbolem. Jest to fresk „Ostatnia wieczerza" Leonarda da Vinci, namalowany w refektarzu klasztoru dominikanów S. Maria delle Grazie w Mediolanie (1495 r.), i obraz Pietera Bruegla Starszego „Kraina lenistwa" (1567 r.).
- „Ostatnia wieczerza" stanowi kamień milowy sztuki: dramatyczna rekonstrukcja ściśle określonego momentu psychologicznego, a zarazem idealna rytmizacja wielu figur, które normalnie przedstawiono by jako szereg postaci - pisze Peter Meyer w „Historii Sztuki Europejskiej".
Boski Leonardo namalował swój obraz równie genialnie, co... źle. Popełniając jakieś błędy techniczne, spowodował, że fresk zaczął się sypać oraz łuszczyć jeszcze za życia twórcy i wymagał ciągłej konserwacji. W 1943 roku bomby alianckie zniszczyły refektarz i sporą część klasztoru, ale ściana z polichromią ocalała. Jest w tej chwili zamknięta w szklanej, kuloodpornej i hermetycznej gablocie, której strzegą elektroniczne czujniki temperatury, wilgotności oraz ciśnienia.
Chrystus Judaszem
Z pracą artysty nad freskiem wiąże się pewna legenda. Leonardo rozpoczął pracę nad nim od poszukiwań modela do postaci Chrystusa. Niebawem znalazł człowieka o obliczu łagodnym i uduchowionym, oczach tchnących mądrością i dobrocią i o szlachetnej posturze, która mu się wydała dla Chrystusa stosowna. Potem znalazł modele do reszty apostołów i kolejno ich namalował, choć w sumie trwało to niemal... dziesięć lat.
Wciąż jednak nie mógł znaleźć odpowiedniej fizys dla Judasza. Chodził po najgorszych spelunkach, po zakazanych melinach, aż pewnego razu natrafił na wyjątkowo obrzydliwe oblicze. Zachwycony Leonardo jął go czym prędzej nakłaniać na pozowanie, na co ów obmierzły typ odrzekł: - Raz już panu pozowałem. Byłem Chrystusem.
Przy okazji warto wspomnieć, że sceneria „Ostatniej wieczerzy" jest fałszywa w całej ikonografii: Chrystus z apostołami zapewne leżeli przy stole na sofach, wsparci lewą ręką na poduszkach - zgodnie z ówczesnymi obyczajami. Siadały jeno kobiety i niedorostki.
Ludyczne przyjemności
W obrazie Bruegla przetrwała tradycja dwóch tematów średniowiecznych: tematu „trzech stanów" społeczeństwa oraz legendy o krainie szczęśliwości - „miodem i mlekiem płynącej", gdzie każdy może nasycić głód za darmo.
Kupiec, rycerz i chłop, po sutej uczcie, odbywają sjestę, leżąc pod stołem... W głębi pojawia się oskubany i upieczony ptak, który zmierza wprost do otwartych ust rycerza. Jajko, prosię, drób i dziczyzna - cała ta gastronomiczna utopia ma charakter prawdziwie ludowy i ludyczny zarazem.
Sceną rodzajową szczególnie cieszy się malarstwo holenderskie. Od XVII wieku podejmuje ono problematykę prywatności i codzienności, stosunku jednostki do swego bliźniego, do pejzażu, do najbliższego otoczenia.
Powstają obrazy dziejące się w ciepłym świetle niderlandzkich wnętrz mieszkalnych, gdzie ludzie przy stołach jedzą, piją, grają w karty, flirtują, kłócą się... Codzienność i prywatność wywyższa i nobilituje duma z własnej, mieszczańskiej kondycji, przeciwnej szlacheckiemu statusowi.
Malarze tych scen dochodzą do niesłychanej perfekcji w swoich „specjalizacjach": w krajobrazie, w scenie rodzajowej, w architekturze, w portrecie, w malowaniu zwierząt. Wszystkich cechuje głęboko ludzkie pojmowanie tematu i ciepły, choć bywa, że czasami i wielce humorystyczny sposób interpretacji sceny.
Przy kieliszku absyntu
Życie, także artystyczne, w Paryżu w II połowie XIX wieku i początkach naszego wieku kłębiło się w knajpkach, kafejkach, kabaretach, w Galerii Opery, w burdelach i pracowniach malarzy. Impresjonizm i późniejsze trendy były bardzo bliskie tego życia. Malarze Montmartre'u opierali swoją sztukę na patrzeniu, na obserwacji, na szybkiej notatce w oku, na kartonie bądź płótnie...
Jeden z obrazów Toulouse-Lautreca nazywa się „Stół w Moulin-Rouge", a portretowany przez niego Maxime Dethomas siedzi w Galerii Opery przy stole, nad szklanką wina. Degas maluje pełne smutku i rezygnacji „Absynt" i „Prasowaczkę": być może jest to ta sama dziewczyna, która po pracy w pralni, idzie na kieliszek do knajpki z kimś niekochanym i obcym, nie mając co ze sobą począć...
Motyw „samotności przy kieliszku absyntu" pojawia się na obrazach malarzy Montmartre'u dość często. Chyba każdy z nich namalował przynajmniej jeden. Żyli przecież w dość ścisłej wspólnocie; tematy malarskie i nawet modelki mieli wspólne. Malowali też chętnie wnętrza kawiarń z tłumem gości i mnóstwem stolików, gdzie sztuczne światło stwarzało intrygujące efekty na twarzach. Albo stoły na świeżym powietrzu, w ogródkach nad Sekwaną, gdzie z kolei refleksy światła były szczególnie kuszące.
Stół w malarstwie bywał więc nie tylko elementem scenografii obrazu; był przede wszystkim symbolem porozumienia i określał relacje międzyludzkie.
mwm