Kanapka to 8 tysięcy kalorii
Wyjątkowo kaloryczne burgery, frytki i colę proponuje restauracja, która szczyci się "atakiem na serce" swoich klientów.
Czy kanapka może mieć 8 tysięcy kalorii? Oczywiście! Najbardziej kalorycznego na świecie burgera sprzedaje jedna z amerykańskich restauracji.
„Heart Attack Grill" ma swoją siedzibę w Arizonie. To właśnie ten lokal do menu kanapek wprowadził „Poczwórny Bypass". Burger składa się ze świeżej bułki, trzech warstw żółtego sera, czterech plastrów bekonu, sałaty, cebuli, pomidora i mnóstwa najróżniejszych sosów. Jednak głównym składnikiem jest wołowina - w sumie cztery plastry ważące, bagatela, jeden kilogram.
„Poczwórny Bypass" to prawdziwa bomba kaloryczna. Ma 8 tysięcy kalorii! Klasyczny zestaw w fast foodzie składający się z hamburgera, frytek i coli wydaje się przy tym posiłkiem dietetycznym, bo ma zaledwie... 1,2 tys. kalorii. Dodajmy, że niewiele więcej wynosi dzienne zapotrzebowanie energetyczne osoby, która prowadzi umiarkowanie aktywny tryb życia.
Rekord - niecałe dwie minuty
Prawdopodobnie to także najwyższa kanapka na świecie. Jest niewiele niższa od małej butelki coli. Nie da się tego zjeść jak zwyczajnego burgera. Są jednak „prawdziwi mężczyźni", którzy uporali się z tym daniem w rekordowym czasie. Joey „Szczęki" Chestnut z San Jose w Kaliforni potrzebował na jej zjedzenie zaledwie 1 minuty i 47 sekund. To prawdziwy rekord!
Wicemistrzem w jedzeniu „Poczwórnego Bypassa" jest Jed Donahue z Huntington Beach w Kalifornii z czasem 3 minuty 55 sekund. Trzeci czas - 6 minut i 22 sekundy - należy do Travisa „Najczerwieńszego" Atkinsona z Phoenix w Arizonie. W gronie 100 mięsożerców „Heart Attack Grill" jest także kobieta. Catarina Andorfer z Chandler w Arizonie zjadła megakanapkę w 8 minut i 26 sekund.
Oczywiście „Poczwórny Bypass" to nie jedyne serwowane w restauracji danie. Dla osób o mniejszym apetycie są też mniejsze burgery z trzema, dwoma oraz jednym plastrem wołowiny. W menu znaleźć można także frytki smażone w czystym smalcu, colę o podwyższonej zawartości kofeiny i papierosy Lucky Strike bez filtra.
Warto też dodać, że „Heart Attack Grill" jest bardzo specyficznym lokalem. Klientów obsługują przepiękne i seksownie ubrane pielęgniarki, a klienci wywożeni są po posiłku na fotelach inwalidzkich (zupełnie jak w amerykańskich szpitalach). Przeciwko takiej obsłudze protestowały nawet amerykańskie związki pielęgniarek. Bezskutecznie.
Dieta na atak serca
Właścicielem i jednocześnie szefem kuchni jest tutaj niejaki dr Jon. Nie wiadomo, czy faktycznie ma wykształcenie medyczne. W wielu udzielanych wywiadach nie chciał tego potwierdzić, ale też nie zaprzeczył. Można się jednak domyślać, że jego stetoskop i lekarki kitel to jedynie zabieg marketingowy. Dr John jest autorem książki o przewrotnym tytule: „Grillowy Atak Serca: Dieta".
W jednym z wywiadów właściciel restauracji zaznaczył, że jego klienci (przewrotnie nazywani pacjentami) na własnej skórze mogą sprawdzić, na co narażone jest ich serce. O palpitacje może przyprawić spotkanie z kelnerkami ubranymi w krótkie spódniczki pielęgniarek. Całości dopełniają bomby kaloryczne w postaci burgerów, jolt coli i papierosów.
qk