Mrożenie żywności – za i przeciw. Zdanie polskich internautów
Mrożenie jest jednym z najpopularniejszych sposobów na przechowywanie żywności. Jednak, jak niedawno mogliśmy się przekonać, wciąż wzbudza kontrowersje w społeczeństwie. Co więc sądzą o tym polscy internauci?
Obecnie mamy coraz mniej czasu na gotowanie. Praca, szkoła i inne liczne obowiązki powodują, że większość z nas nie spędza tyle czasu w kuchni, ile by chciała. Jednocześnie zwiększa się liczba osób, które wybierają posiłki przygotowane w barach i restauracjach (o wynikach raportu "Polska na Talerzu 2018" możecie przeczytać tutaj)
. Sporą grupę stanowią też zwolennicy ekonomicznego gotowania, które opiera się na wekowaniu i mrożeniu przygotowanych wcześniej potraw. O tym zjawisku i prostych sposobach na "zamrażanie z głową" pisaliśmy niedawno w naszym serwisie.
Na forum portalu Kafeteria.pl opinią w tej sprawie postanowiła podzielić się internautka o nicku "gotujęimrożę". Jej wypowiedź wywołała burzliwą dyskusję między zwolennikami i przeciwnikami mrożenia żywności. Forumowiczka, żona i matka dwójki dzieci w wieku 10 i 13 lat, opisała sposób, w jaki przygotowuje posiłki dla całej rodziny. Otóż, poświęca 2-3 dni w miesiącu na przyrządzenie potraw, które następnie mrozi. W ciągu tygodnia do mrożonych dań przygotowuje tylko ziemniaki i surówki. W jej zamrażarce znajdują się także wędliny i nabiał. Chleb, owoce i warzywa zaś kupuje na bieżąco świeże. Jakie dania mrozi rezolutka internautka? Są to m.in. bigos, kotlety mielone, fasolka po bretońsku, naleśniki, pieczona kiełbasa, barszcz ukraiński, babka ziemniaczana, pierogi, lasagne, a także sos pieczarkowy, kotlety schabowe (bez panierki) i ryby.
Jedną z kwestii, na którą zwróciły uwagę internautki, jest jakość mrożonek. - Wolę na bieżąco zrobić jakiś szybki makaron, stek, rybę z piekarnika, curry, stir-fry etc. a nie jeść na okrągło coś pomrożonego – napisała jedna z nich. Wtórowały jej inne forumowiczki - O ile fasolka czy bigos rozmrożone są dalej dobre, o tyle babka ziemniaczana czy zapiekanki już są średnie. Pomijam fakt, że po co mrozić coś tak mało czasochłonnego, jak kiełbasa w piwie. Przecież zrobienie tego to jest chwila, a na pewno świeże jest nieporównywalnie lepsze. Sama czasami zrobię więcej pulpetów czy mielonych, ale to na jeden obiad. Nie przygotowuję zapasów, jak na nadejście apokalipsy – pisała kolejna.
- Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy tak jedzą - pisze inna użytkowniczka forum. - Nienawidzę mrożonek i starych obiadów. To jest przecież obrzydliwe w smaku. Trzeba mieć kompletnie zajechane kubki smakowe albo nigdy nie mieć do czynienia z dobrą kuchnią, żeby tak jeść. Normalny człowiek zje raz mrożonkę i ma tego dosyć na długo. I wcale nie jest to ekonomiczne - stać trzy dni przy garach jak jakaś kuchta i wskutek tego wysiłku jeść przez miesiąc takie byle co - dodaje.
Na zarzuty postanowiła odpowiedzieć "gotujęimrożę" - Wszystko zależy od podania. Jeśli tylko "rozmrozisz" to rzeczywiści może być kiepskie. Babkę ziemniaczaną rozmrażam, kroję w plastry i opiekam na złoto. W środku mięciutka, a z zewnątrz chrupiąca skórka. Podaję z ogórkami kiszonymi. Naleśniki rozmrażam, obtaczam w jajku, bułce i podsmażam na patelni. Co do zapiekanek, to je układam w naczyniu warstwami i nie piekę przed mrożeniem. Zamrażam półprodukt przygotowany do pieczenia. Więc po upieczeniu jest świeżynka – wyjaśniała.
Na forum rozpoczęła się gorącą dyskusja, w której większość punktowała słabe strony tego sposobu przechowywania żywności - Mrozić naleśniki? Nastolatka potrafi sama je sobie zrobić w 15 minut. Nie mogłabym jeść codziennie czegoś ogrzewanego. W końcu miałabym dosyć i zrobiłbym i tak coś na świeżo – napisała jedna z nich. - A co z kotletem? Wieczorem wyciągasz z zamrażarki. Po przyjściu z pracy obierasz ziemniaki, gotujesz, panierujesz kotlety, smażysz, robisz sałatę. Naprawdę tak dużo ci dało ze mięso już było rozbite i doprawione? A jesz mrożone, które jest gorsze od świeżego – pisała kolejna. - Jest tyle przepisów i pomysłów na szybkie i pyszne posiłki, że chyba bym musiała na głowę upaść i to parę razy, żeby stać przy garach cały weekend, mrozić, a potem jeść to samo co parę dni, i to jeszcze smakujące przeważnie mocno średnio.
Wśród rozemocjonowanych internautek znalazły się też osoby, które wzięły w obronę założycielkę tematu. - Ja mam podobny system z tym, ze nie mrożę, a pasteryzuję w słoikach. Gotuję gar zakupy i część tej zupy zjadamy, a część wlewam gorącą do dużych słoików - wtedy to pasteryzuję. Robię tak niemal ze wszystkim. Wszystko, co można odgrzać, natomiast nie wekuję makaronu itd. Jak już to sos do spaghetti, a sam makaron gotuję na bieżąco, ziemniaki kasze itd. Polecam ten sposób, bo jest praktyczny i smaczny – wyznała jedna z nich. - Rozumiem i szanuję autorkę tematu. Mrożenie i powolne rozmrażanie nie zmniejsza wartości odżywczych produktu, a swoim dzieciom daję obiad ugotowany w domu! Z wiadomym składem, z warzywami, w rodzinnym gronie. Jak dla mnie jest różnica między mrożonym obiadem z domu, a fast foodem. Jesteś super kobietko. I jesteś świetnie zorganizowana. Nie przejmuj się hejtem, żyj po swojemu – napisała inna.
A wy co sądzicie o takim sposobie mrożenia jedzenia? Czekamy na wasze komentarze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl