Sukces polskiej mistrzyni cukiernictwa. Ewa Drzewicka z olimpijskim złotem
Mistrzyni cukiernictwa, trenerka w szkole kulinarnej, organizatorka pokazów cukierniczych, a od kilku dni także mistrzyni olimpijska. Ewa Drzewicka w rozmowie z WP Kuchnia opowiada o początkach swojej "słodkiej kariery", przygotowaniach do olimpiady oraz zdradza, czy przytrafił się jej zakalec.
Katarzyna Gileta, Wirtualna Polska : Kiedy zaczęłaś zajmować się cukiernictwem? Od razu wiedziałaś, że chcesz podążać w życiu tą "słodką ścieżką"?
Ewa Drzewicka: Cukiernictwo to moja pasja od dzieciństwa, ale dopiero po urodzeniu córki – Julii, czyli ok. 8 lat temu zaczęłam robić torty w stylu angielskim. Zmieniłam zupełnie branżę i postanowiłam zostać cukiernikiem. Nie miałam za sobą żadnej szkoły gastronomicznej, dlatego musiałam się szkolić na własną rękę. Na ten moment mam państwowy dyplom mistrza cukiernictwa oraz instruktora zawodu. Chyba weszłam na ścieżkę, która była mi w życiu przeznaczona, stąd stosunkowo szybko udało mi się osiągnąć tak wiele.
Prowadzisz swoją cukiernię, w której można spróbować tych wszystkich pyszności?
Mam swoją pracownię Jula Smakula, ale wszystkie moje wyroby są przygotowywane za konkretne zamówienie klientów lub na dane okazje, jak na przykład kolekcje domków z piernika na święta czy nowoczesne mazurki wielkanocne.
Właśnie wróciłaś ze Stugarttu, gdzie zdobyłaś dwa złote medale Mistrzostw Olimpijskich IKA Olympiade der Koche Stuttgart. Jak długo trwały przygotowania do tej olimpiady?
Przygotowania do olimpiady były wyjątkowo trudne, bo miałam dużo zleceń w cukierni, wiec ciężko było pogodzić to z konkursem. Dodatkowo uparłam się, że stworzę dwie prace. Jedna z nich to "Alchemy of life", przedstawiająca warsztat alchemika/wiedźmy, gdzie można znaleźć wiele nawiązań do energoterapii, zielarstwa czy wiedzy o kamieniach. Ta praca jest bardzo techniczna. Druga wykonana przeze mnie praca to czyste emocje. Przyśniła mi się w trakcie trwania ogromnych pożarów w Australii, które bardzo mnie poruszyły. Miała ona właśnie wzruszać i zwrócić uwagę na problemy globalne. To "Matka Natura" otoczona czterema żywiołami.
Zobacz też: Najlepsze francuskie desery
Nie miałaś nigdy chwili zwątpienia? Momentu, w którym pomyślałaś, że chciałabyś zając się czymś innym?
Jak już mówiłam, weszłam na drogę swojego przeznaczenia i każdego dnia cieszę się, że tworzę słodycze. Jest wiele chwil zmęczenia. A przed konkursami miewam wyrzuty sumienia, że odbieram ten czas rodzinie. Na szczęście bliscy bardzo mnie w tym wspierają, co daje mi dodatkowe siły. Nie wyobrażam sobie pracować w innym zawodzie.
Jakie składniki najchętniej wykorzystujesz, tworząc swoje desery?
Dobre składniki to absolutna podstawa, a dobre znaczy naturalne, jak najmniej przetworzone i chemiczne. Lubię sięgać po świeże owoce, po nieoczywiste składniki jak kwiaty np. hibiskus, lawenda. Czerpię z klasyki i tradycji, którą warto unowocześniać.
Co jest najważniejsze w tym zawodzie? Poczucie estetyki? Smak? Wyobraźnia? A może wszystko naraz?
Ja zawsze stawiam na smak. Wygląd oczywiście jest ważny, bo najpierw jemy oczami, jednak to smak najdłużej pozostaje w naszej pamięci. Estetyka, czystość wykonania i pomysłowość oczywiście też. Dopiero po połączeniu tych wszystkich elementów otrzymamy deser doskonały.
Jesteś sędzią na międzynarodowych konkursach cukierniczych, organizujesz też szkolenia dla innych cukierników. Czują głód wiedzy?
Tak, organizuję szkolenia zarówno dla osób indywidualnych jak i grup, dla amatorów, jak i cukierników. Sama też wciąż się uczę. Myślę, że to podstawa, aby nieustannie się rozwijać i nie spocząć na laurach.
Deser, który pamiętam z dzieciństwa to...
Wuzetka mojej babci... Cudownie czekoladowy biszkopt ubijany ręczną trzepaczką i po prostu doskonała bita śmietana. Jeśli mamy składniki wysokiej jakości, to nawet tak proste ciasto potrafi zachwycić. I miodownik mojej mamy. To bardzo klasyczne desery, jednak pełne naturalności i głębokiego smaku.
Jaki desery najbardziej lubisz przygotowywać? Czy zdarza się czasem zakalec?
Wstyd się przyznać, ale do domu piekę mało. Czasem zostaje coś z produkcji, co przerabiam na potrzeby domowników, choć nie są to celowe działania (śmiech). Czy zdarza się, że coś nie wyjdzie? Oczywiście! Nie za często, ale jednak. Jesteśmy tylko ludźmi. Na szczęście dzięki znajomości różnych trików, można wyjść z wielu opresji, choć zakalca bym raczej nie uratowała.
Twój autorytet kulinarny?
Mam ich wiele. Mój mentor Janusz Profus, pani Bożenka Sikoń, Iga Sarzyńska... to dla mnie najwyższej klasy cukiernicy i wspaniali ludzie, perfekcjoniści w każdym calu.
Co będzie modne w cukiernictwie w tym roku?
Wspólnie z Akademią Mistrza i firmą Kruszwica oraz wybitnymi cukiernikami w Polsce miałam zaszczyt tworzyć cukierniczego TrendBooka. Myślę, że w tym sezonie postawimy na dodatki roślinne, ale także geometryczne, surowe, wręcz industrialne formy. Prostota i minimalizm muśnięte elementami luksusowymi, jak jadalne złoto czy srebro, to będzie trend sezonu. Myślę, że zaobserwujemy też elementy koloru roku Pantone, czyli classic blue. Te kolorystyczne trendy dotyczą co prawda głównie mody czy architektury wnętrz, jednak przenikają również w nasz słodki świat.
Chcesz się pochwalić swoimi kulinarnymi osiągnięciami? Masz ciekawy przepis? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl