Tomek Jakubiak: "Uczmy dzieci próbowania nowych smaków"
On - znany kucharz, ona - fachowa niania i właścicielka agencji opiekunek. Tomek Jakubiak i jego siostra Joanna stworzyli zestaw przepisów, z którymi doskonale poradzi sobie każdy tata, nawet jeśli dotąd sam nie zrobił choćby jajecznicy. W rozmowie z WP Kuchnia zdradzają, co zrobić, by nawet największy niejadek poprosił o dokładkę.
Aneta Kuroń, WP Kuchnia: Skąd pomysł na wspólne wydanie książki? Pracowaliście wcześniej razem?
Tomek Jakubiak: Tak. Siostra pracowała jako moja asystentka ponad rok, no i miała duży udział, jeśli chodzi o moje wcześniejsze publikacje. Niedawno wydała swoją pierwszą książkę - poradnik dla rodziców "Zaufana Niania". Zaczęliśmy rozmawiać o tym, jakiej książki nie ma na rynku, co możemy jeszcze dać od siebie, żeby ułatwić życie innym, pozwalając im czerpać ze swojej wiedzy i doświadczenia.
Joanna Jakubiak: Przyszłam do Tomka, a wcześniej zarzuciłam sieci w wydawnictwie, że może by tak w końcu pomyśleć o ojcach. Postanowiliśmy połączyć swoje siły - moją wiedzę o dzieciach i Tomka wiedzę kulinarną. Powstała książka, jakiej jeszcze nie było na rynku.
Macie na koncie już wcześniejsze publikacje, więc nie jest to Wasz debiut książkowy. Czym ta książka się różni od Waszych poprzednich książek? *
*Joanna: Moja pierwsza publikacja to stricte poradnik dla rodziców i dla niań. To zapiski z dziesięciu lat moich obserwacji w pracy w zawodzie niani i pięciu lat prowadzenia agencji opiekunek. To zupełnie inna bajka... Kocham gotować, podobnie jak Tomek, ale nigdy bym nie sądziła, że napiszę książkę kucharską.
Tomek: Przyznam bez bicia, że na początku powiedziałem nie. Ja? Kucharz, który celuje w różne smaki, ale jednak stawia w większości na wyraźne, pikantne, takie, które się zapamiętuje, ma napisać książkę dla dzieci? Wrócić do pulpetów i pomidorowej? Ale już po chwili siostra mnie przekonała, że zupełnie błędnie na to patrzę - wszyscy, gdzieś w którymś momencie odeszliśmy właśnie od tego, co najprostsze. Jak mi Asia mówi, że ledwie co trzecia młoda niania potrafi ugotować rosół, to się już nie dziwię, dlaczego najprostsze przepisy sprzedają się najlepiej. „Ugotuj mi Tato” to jak wycieczka do dzieciństwa.
Co było największym wyzwaniem w pisaniu razem książki? *
*Joanna: Przestawienie się na tor myślenia osoby niegotującej. Obydwoje w kuchni spędzamy mnóstwo czasu i skomplikowane czynności dla nas są oczywiste. Te przepisy, gramatury, kolejność wykonywanych czynności - musieliśmy zbudować tak, aby odnalazła się w nim zarówno osoba, która pierwszy raz będzie gotować, jak i ta, która robi to często. Książka miała być łatwa w przekazie, a każdy przepis został obmyślony tak, aby móc go wykonać razem z dzieckiem
Tomek: No właśnie i to było dla mnie wyzwaniem. Rzucałem jakiś przepis i słyszałem od Asi: "Nie, ten się nie nadaje". Ona chciała, żeby pod każdym przepisem była wskazówka, co ma zrobić dziecko. Uważam to za świetny pomysł. W ten sposób możemy zaszczepić w najmłodszych chęć gotowania. Pomagając w kuchni, maluch czuje się potrzebny. Było właśnie tak, jak powiedziała Asia. Musiałem zejść na poziom myślenia osoby, która nie ma nic wspólnego z gotowaniem, stworzyć przepis tak, aby zrobił go każdy. Nawet dziecko.
Dlaczego kierujecie ją do ojców? Przełamujecie trochę stereotyp, że gotuje w domu tylko mama.
Joanna: Obydwoje od dawna już dyskutujemy o tym, że ojcowie są w przestrzeni publicznej pomijani. Reklamy, książki kucharskie – wszystko jest w zasadzie kierowane do mam. Ten stereotyp wiecznie zapracowanego taty jest dziś już moim zdaniem trochę nieaktualny. Ja ten pomysł wzięłam głównie z obserwacji moich klientów. Coraz większa liczba ojców idzie na urlop tacierzyński. Coraz więcej rodzin ma również opiekę wymienną. Wówczas tata dostaje dzieci na weekend i zaczyna się dosłowny maraton po restauracjach albo, co gorsza, fast foodach. No bo co niby ma ugotować? Po każdym rozdziale książki tata znajdzie propozycje zabaw, które może zaproponować swoimi dziećmi. Nie jest to więc taka zwykła książka kucharska.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Tomek: Chcieliśmy zerwać z tym stereotypem, pokazać, że tata też może, tylko nie zawsze potrafi. Ale jak są chęci, to droga do sukcesu jest już prosta. Zauważ też, że to mamy kojarzą się gotowaniem, dbaniem o dom. A przecież większość znanych szefów kuchni to jednak mężczyźni. I my chcemy, żeby tata, który kupi tę książkę i będzie chciał fajnie spędzić czas z dzieckiem, zamieni się na ten czas właśnie w szefa kuchni, który w dodatku ma pod ręką najlepszego małego pomocnika.
Skąd czerpaliście pomysły na przepisy tak, aby wykonał je początkujący lub średnio zaawansowany w kuchni tata, a zjadło z chęcią wybredne dziecko?
Tomek: Pomysły na przepisy wzięły się z wieloletniej obserwacji dzieci naszych znajomych i podopiecznych Asi. Bardzo dużo rozmawialiśmy z przyjaciółmi o tym, co najbardziej lubią jeść ich dzieci. Śmiejemy się nawet, że wszystkie przepisy w książce były testowane na dzieciach. Wiedzieliśmy, że chcemy w książce przepisy proste, ale jednocześnie pyszne. Takie, które dziecko zje ze smakiem i poprosi o dokładkę. I właśnie najbardziej skupiliśmy się na tych dzieciach, które są uważane jako wybredne i niejedzące.
Joanna: I wówczas okazało się, że jak je zapraszaliśmy do wspólnego gotowania, żeby zobaczyć, jak reagują na smaki, jadły wszystko. Dlaczego? Bo pomagały nam na każdym etapie powstawania potrawy. Naprawdę nie ma się co dziwić, że dziecko nie chce czegoś jeść, jeśli nagle talerz pojawia mu się znikąd przed nosem. Dzieci mają smak i mają prawo decydować o tym, co lubią, a czego nie. Oczywiście nie od razu trafimy w jego ukochaną potrawę, to może trwać tygodniami, ale gwarantuje, że tylko próbując, odnajdziemy w końcu to, co nasze dzieci będą lubić najbardziej.
Tomek: Uczmy dzieci próbowania nowych smaków. Pozwólmy maluchom wybierać to, co lubią. Nie próbujmy na siłę wcisnąć im pomidora, bo jest zdrowy, jest wiele innych wartościowych warzyw, które być może posmakują mu bardziej. No i najważniejsze - zerwijmy w końcu ze stereotypowym przekonaniem, że dziecko nie może jeść doprawionych rzeczy. Gotowanie dwóch obiadów dla nas i dla dzieci osobno naprawdę mnie szalenie dziwi.
Joanna: Wielu rodziców dało sobie wmówić, że dziecko powinno jeść wyłącznie produkty przygotowane na parze lub z wody. Żadnej soli, bo to niezdrowe, żadnych innych przypraw, bo też szkodzą. A potem ci sami rodzice są w ciężkim szoku, że trzylatek nic nie chce jeść, kiedy już w końcu dajemy mu ten sam obiad, co sobie. Trudno, żeby jadł, skoro nie zna absolutnie żadnego smaku. Żeby była jasność: nie namawiamy do wrzucania papryczek chilli do talerzy dzieci (śmiech), ale naprawdę wszyscy moi podopieczni jedli dokładnie to samo, co ich rodzice i dziś są wsystkojedzącymi dziećmi. Nie ma innej drogi na wyrobienie nawyków żywieniowych.
Czy planujecie dodatkowe aktywności związane z książką? Kolejną książkę razem? Wspólne warsztaty kulinarne? A może jeszcze coś innego? *
*Tomek: Na pewno myślimy o warsztatach dla dzieci i rodziców. Jednak to, co mamy teraz w planach to cykl warsztatów dla restauratorów. To jest kolejna rzecz, za którą chcemy się zabrać. Menu dla dzieci w większości restauracji opiera się na nuggetsach i makaronie z pomidorami. Czas to zmienić i dać w końcu rodzicom możliwość racjonalnego żywienia dzieci również poza domem, a nie ciągłymi obawami, że oni będą jeść swoje ulubione dania, a dzieci suchą bułkę albo pizze, bo nic innego nie przewidziano dla małych smakoszy.
Joanna: Nie wiemy, czy będzie kolejna książka razem, choć jak nas znam, to pewnie tak. Mamy milion pomysłów każdego dnia i wiele szalonych osób obok siebie, które w nie inwestują (śmiech). To, o czym powiedział Tomek, to rzeczywiście nasze marzenie. Chcemy, żeby w restauracjach było menu dla dziecka, kilka pozycji, ale starannie przygotowanych, kasze, klopsy, pożywna zupa, makarony z różnorodnymi sosami, a nie w kółko to samo.
Kiedy można się z wami spotkać na promocji książki i gdzie?
Tomek: Wszystko jest na naszych social media. Póki co ja jestem na planie nowego programu, który rusza jesienią na kanale Food Network. Na pewno jednak od września znowu będziemy organizować spotkania autorskie.
Joanna: Tak, wszystko zawsze wrzucamy do sieci. Obydwoje bardzo intensywnie pracujemy zawodowo. Książka jest czymś, co jest dla nas dodatkiem do naszych codziennych zajęć, na pewno jednak będzie można się z nami spotkać, chociażby na rzeczonych warsztatach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl