Szefowie kuchni w lesie. Kulinarna wyprawa do serca Żywiecczyzny
Egzotyka i autentyczność na wyciągniecie ręki? To możliwe! Dowiodła tego wyprawa szefów kuchni na Żywiecczyznę. Doskonali kucharze z różnych polskich regionów przez parę dni poszukiwali inspiracji w leśnych ostępach i na halach pełnych owiec, rozmawiając z mieszkańcami i wymieniając się kulinarnymi doświadczeniami.
Podróżujemy z różnych powodów. I choć każdy z nich jest równie dobry, to łatwo zauważyć, że coraz częściej podczas urlopu poszukujemy nie tylko plaży, romantycznych zachodów słońca albo trudów górskiej wędrówki. Coraz więcej z nas bowiem szuka autentycznych smaków, dlatego sięgamy po lokalne i regionalne smakołyki. Ten trend nie jest nowością, a turystyka kulinarna i enoturystyka rozwijają się bardzo dynamicznie.
W czerwcu w trakcie wyprawy podjętej przez Justynę Słupską-Kartaczowską z Jadki we Wrocławiu, Patrycję Stefanów-Kot z Restauracji Koncertowej w Krynicy-Zdrój, Adama Adamczaka z Oskomy w Poznaniu, Rafała Niewiadomskiego z Dymu na Wodzie w Ustce, Dawida Łagowskiego z Destylarni w Pałacu Mierzęcin, Roberta Trzópka z warszawskiej restauracji Bez Gwiazdek oraz Tobyna Excella z Seal Project okazało się, że oryginalnych smaków wcale nie trzeba poszukiwać gdzieś daleko, bo wspaniałe doznania kulinarne czekają na tych, którzy zdecydują się na wycieczkę na południe Polski.
Wyprawa szefów kuchni na Żywiecczyznę została zorganizowana przez producenta wody źródlanej w szklanej butelce Żywiec Zdrój, a jej celem było zaprezentowanie kulinarnego bogactwa tego regionu.
Zobacz też: Oscypek: Test w ciemno. Czy odróżnisz kupionego u bacy od tego w sklepie?
Kucharzom zgotowano sporą niespodziankę. Zamiast do kuchni zabrano ich na wędrówkę w poszukiwaniu smaków zapomnianych. Małgorzata Kalemba-Drożdż kulinarna blogerka, doktor biochemii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, "wielbicielka jadalnych kwiatów i dzikiego zielska" – jak sama mówi o sobie - autorka wielu książek dotyczących dziko występujących roślin jadalnych zabrała kucharzy na spacer po lesie i łąkach. Pokazywała jak wiele z zapomnianych dziś roślin było wykorzystywanych w kuchni w przeszłości i tłumaczyła, jak można używać ich dziś wnosząc do domowych i restauracyjnych kulinariów zupełnie niecodzienne smaki. Zachwyciła otwierając słoik z konfiturami ze szczawiu czy kiszonymi stokrotkami. Zwróciła również uwagę na drzewa, których liście, igły czy kwiaty również mogą znaleźć miejsce na talerzu. Prędko okazało się, że zupa z pokrzyw to żadna egzotyka skoro jesienne liście klonu można usmażyć w cieście, a z kwiatów bzu zrobić wspaniałą, lekko gazowaną lemoniadę. Ostrzegała jednak, że trzeba wiedzieć, po które rośliny można sięgnąć, bo nie wszystko, co można znaleźć gdzieś w lesie czy na łące jest bezpieczne dla naszego zdrowia.
Sporym przeżyciem dla szefów kuchni była również wizyta na hali pełnej owiec i rozmowa z bacą w bacówce, gdzie powstają wspaniałe górskie sery. Wszyscy z zafascynowaniem wpatrywali się w gospodarza wyjaśniającego różnice między oscypkiem a bundzem. W sezonie owce doi się aż trzykrotnie w ciągu dnia, a z mleka, przez cały w zasadzie dzień, baca przygotowuje nowe oscypki, które później wędzi u powały bacówki. Szefowie docenili ciężką pracę i byli pod wrażeniem bardzo niskiej ceny rzemieślniczego sera, którego smak docenili również członkowie światowego ruchu Slow Food. Oscypek, ten wyjątkowy polski ser był bowiem prezentowany również na największym festiwalu poświęconym serom we włoskim Bra – siedzibie Slow Food Italia.
Również lokalna gastronomia ma – okazało się – swoje tajemnice. Lokalna, żywiecka odmiana placków ziemniaczanych powstaje bezpośrednio na płycie pieca opalanego drewnem, ale hitem okazały się żywieckie prażuchy. To mieszanka mąk prażona bez dodatku tłuszczu, którą po skarmelizowaniu podlewa się wodą lub bulionem. W ten sposób powstają unikatowe kluseczki, które później podaje się z masłem lub skwarkami.
Następnego dnia naładowani nową wiedzą i energią kucharze mając do dyspozycji regionalne sery, jagnięcinę, zioła z łąk oraz pstrągi z żywieckiej hodowli zasilanej krystalicznie czystą wodą z górskich potoków zaczęli planować specjalną kolację, mającą towarzyszyć konferencji kulinarnej, która miała odbyć się za parę tygodni w Warszawie. Powstały w ten sposób wspaniałe przepisy inspirowane lokalnymi smakami i tradycją. Między innymi chłodnik z oscypkiem i dodatkiem młodych pędów świerku, ziemniaczane placki z wędzonym pstrągiem, pieczona jagnięcina dosmaczona ziołami z górskiego ogródka czy sorbet z młodych pędów świerku.
Okazuje się, że wcale nie trzeba jechać daleko, by poznać egzotyczne smaki czy poszukiwać kulinarnych inspiracji. Prawdziwie autentyczny region na południu Polski jest na wyciągnięcie ręki.
Chcesz się pochwalić swoimi kulinarnymi osiągnięciami? Masz ciekawy przepis? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl