Jak specjalistka od deserów została fit blogerką?
Kinga Paruzel – finalistka pierwszej edycji "MasterChefa”, blogerka, autorka książek kulinarnych. Pasjonatka fotografii kulinarnej i miłośniczka konnej jazdy. W rozmowie z Katarzyną Giletą mówi o tym, jak "słodka dziewczyna" z "MasterChefa" została specjalistką od fit przepisów.
*Katarzyna Gileta: Kiedy zaczęła w tobie kiełkować miłość do gotowania? *
Kinga Paruzel: Gotowanie zawsze obecne było w moim życiu. Od najmłodszych lat cudownymi smakami rozpieszczała mnie babcia. Z kolei tata przywoził nam z egzotycznych podróży lokalne produkty, tak abyśmy mogli poczuć, jak smakuje świat. Mama była królową wypieków. Jej puszysty biszkopt ze świeżymi owocami nie miał sobie równych. Miłość do gotowania rozwijała się we mnie od dziecka, by w dorosłym życiu stać się najsmaczniejszym zawodem, pracą i wspaniałą pasją.
A kto był twoim pierwszym kulinarnym autorytetem?
Nigella Lawson. Pamiętam, kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz na ekranie. Było to dla mnie coś zupełnie nowego i zachęcającego do gotowania i odkrywania nowych smaków.
Od siedmiu lat prowadzisz bloga "Alebabka – i robi to, co lubi", na którym dzielisz się przepisami i pokazujesz migawki ze swojego życia. Pochodzisz z rodziny o fotograficznych korzeniach, dlatego wpisom towarzyszą piękne zdjęcia. Jak wyglądały początki twojego bloga?
Chciałam nauczyć się projektować strony www i tak powstał blog "Alebabka i robi to co lubi", który z czasem przybrał po prostu moje imię i nazwisko, czyli kingaparuzel.pl. Sama zaczynałam świadome gotowanie z blogami kulinarnymi takimi jak "Kwestia smaku" czy "Moje wypieki". Wciągnął mnie ten świat (śmiech).
Zaczęłaś od publikowania przepisów na wspaniałe słodkości. Teraz pokazujesz, jak jeść zdrowo. Jak wyglądała droga od słodkich wypieków do fit przepisów?
Zawsze uwielbiałam piec. Nawet wiele osób pamięta mnie jako tę słodką dziewczynę z "MasterChefa".
Jednak w pewnym momencie zaczęłam zbyt szybko się poszerzać i po prostu musiałam to zmienić. Zaczęłam kombinować z alternatywnymi, zdrowszymi składnikami i tak powstały moje "Fit słodkości".
Wzięłaś udział w pierwszej edycji "MasterChefa". Co zmieniło się po tym programie?
Program "MasterChef” był największą przygodą, jaką dotychczas przeżyłam. Sprawił, że jeszcze bardziej zakochałam się w gotowaniu. Program może być trampoliną do dalszej kariery, ale to my musimy użyć narzędzi, które pozwolą na jej rozwinięcie. Do dziś było pięć edycji programu w każdym po 14 uczestników.
Dosłownie garstka osób wykorzystuje daną im szansę. Zaraz po zakończeniu programu nic się nie zmieniło. Dopiero sukcesywna praca z blogiem, działania w internecie i nieustanne rozwijanie swoich umiejętności sprawiło, że gotowanie stało się moim sposobem na życie.
Jesteś autorką kilku książek. Czy wszystkie przepisy na blogu i w książce to autorskie receptury?
Tak - a co najważniejsze - sprawdzone przez domowników i tysiące osób, które codziennie odwiedzają mojego bloga.
Masz spore doświadczenie w gotowaniu przed kamerą. Możesz zdradzić, czym się różni gotowanie na ekranie od tego we własnej kuchni?
To zależy, z kim się gotuje i nagrywa (śmiech). Oczywiście najswobodniej zawsze czuję się w swojej kuchni. Nie ma w niej żadnych ograniczeń. Gotowanie w "MasterChefie" to była adrenalina. Prowadziłam też program "Z.U.P.A., czyli Zdrowa, Ulubiona, Pyszna, Apetyczna" w Kuchni Plus. To było bardzo specyficzne doświadczenie, którego już nie chciałabym powtarzać. Można mnie też zobaczyć na kanale Kuchni Lidla. To cudowna praca z fantastyczną ekipą. Tam czuję się prawie jak u siebie (uśmiech).
Gotowanie nie zawsze kończy się sukcesem... Masz na koncie jakąś spektakularną kulinarną wpadkę?
Jestem Alebabka i zawsze mi się upiecze (śmiech). A na poważnie, myślę, że to jeszcze przede mną.
"Dieta ze smakiem” to twoje najnowsze "dziecko". Do kogo adresowana jest ta książka?
Książka jest adresowana do osób, które chcą dobrze się czuć i wyglądać, dbać o swoich bliskich i przede wszystkim codziennie jeść coś pysznego.
Jeżeli wiemy, co dany produkt wnosi do naszego organizmu, jak czujemy się po domowym, pełnowartościowym posiłku, to nie grożą nam żadne pokusy na zakupach czy w restauracji. Cieszę się, że Polacy jedzą coraz lepiej i coraz świadomiej.
Pochodzisz ze Śląska. Kuchnia tego regionu uchodzi za dość ciężką. Jak więc to pogodzić z byciem fit?
Mam szacunek do miejsca, w którym żyję, tym bardziej do naszej kuchni. Oczywiście korzystam z jej przepisów, jednak nie jem tak codziennie (śmiech). W naszej rodzinie śląski obiad jadamy zazwyczaj w święta lub czasami w niedzielę. Wspólne siadanie do posiłku jest dla nas bardzo ważne. Moja teściowa robi najlepszą roladę, a mama przepyszne kluski. Bycie fit dla mnie to styl życia. Równowaga pomiędzy jedzeniem, aktywnością i samym sobą, a także świadomość tego, co jest dla nas dobre.
Co więc gotujesz na co dzień?
Moja kuchnia jest pełna kolorów, czyli sezonowych warzyw i owoców. To one dominują w codziennych posiłkach.
W jednym z wywiadów powiedziałaś, że marzysz o własnej restauracji...
To moje największe marzenie. Chciałabym serwować taką kuchnię, jak na blogu, czyli lekką i zdrową. Ze świadomością i szacunkiem do składnika. Jestem w trakcie poszukiwań idealnego lokalu, koniecznie z ogródkiem. Chcę, aby to miejsce było w stu procentach moje, dlatego czekam, aż uda mi się kupić wymarzony obiekt.
Co robisz, kiedy nie spędzasz czasu w kuchni?
Od dziecka jeżdżę konno. Mam swoje konie i to również moja wielka pasja. Poza tym uwielbiam sport i naturę.