Gosia Molska: Grzeszę w kuchni
Lata po świecie, żeby jeść. I jest gotowa rzucić na ząb najbardziej kontrowersyjny dla Polaka kąsek. W kwestii gastronomii nie ma dla niej tabu. I choć nie słodzi kawy i herbaty, kocha słodycze do bólu. Dowód? Do małej czarnej zjada kawał tortu. Hedonistka, podróżniczka i jurorka "Bake Off - Ale Ciacho!" Gosia Molska opowiada nam, jakie było jej największe kulinarne odkrycie i co wkurza ją w polskiej kuchni.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Izabela Lenkiewicz: Pieprz czy wanilia?
Gosia Molska: Pieprz. Lubię konkrety.
Czyli jesteś bardziej ostra niż łagodna?
Nie jestem ani ostra, ani łagodna, raczej szukam równowagi.
Jak równoważysz ostrość w garnku? Masz swój sposób, żeby uratować i złagodzić zbyt pikantne danie?
Ostrość skutecznie łagodzi nabiał. Jeśli zdarzy mi się przesadzić na przykład z czuszką w gulaszu, piekło równoważę, nakładając na porcję kopiastą łyżkę śmietany lub jogurtu. Ale jeśli w azjatyckim curry "polecę" zbyt odważanie z chili to radę daje też mleko kokosowe. Ja wierzę w moc ostrej papryki. Większość z nas uzależnia się od soli – jeśli coś nie jest wystarczająco słone to "nie ma smaku". Dla mnie smak w potrawach unosi i równoważy właśnie chili. I ten stan tuż po zjedzeniu czegoś naprawdę ostrego, takiego pozornie ponad siły... to uderzenie endorfin, ten dreszcz. Lubię to! Podobnie się czuję po zjedzeniu dobrej czekolady.
Twoja córka nie buntuje się, kiedy podajesz jej wściekle pikantny obiad? Dzieci z reguły histeryzują, gdy tylko poczują jedną ostrą nutę na języku. Lubi?
Malina nie przepada za ostrością, ale wyjątkiem jest kasza jaglana z pikantną garam masala. W tym przypadku moc chili jej nie przeszkadza. Ostatnio też ze swoim ośmioletnim bratem ciotecznym robili sobie zawody: "kto zje większy kęs wędzonej chipotle". Malina wygrała.
Czyli z Maliny jest smakoszka… Połknęła twojego bakcyla?
Jak każde dziecko w jej wieku jest fanką zupy pomidorowej. Ma fazy pomidorówki i czasem przez cały tydzień potrafi żądać podania jej na śniadanie, obiad i kolację, i nie chce niczego innego. Jeszcze dwa lata temu była na maksa otwarta na jedzenie. Podróżując z nami po Azji, jadła to, co my. Teraz już ma swoje ulubione smaki i często grymasi.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
To na co córka Molskiej ma teraz największego smaka?
Owoce morza. Szczególnie smakują jej małże, uwielbia ośmiornicę w każdej postaci. Je dużo warzyw, ale raczej wybiera surowe, najlepiej polane oliwą. W ogóle oliwa jest jednym z podstawowych produktów w naszej codziennej kuchni. Malina nie uznaje masła - jeśli chleb albo bułka to tylko z oliwą. Puree z ziemniaków na obiad oczywiście z oliwą. Jeśli surówka, to oczywiście nią skropiona. Makaron czy ryż… mogą być solo, ale polane oliwą. Je mało mięsa, lecz schabowy z kostką, proszę bardzo – o każdej porze dnia! Z nietypowych dla dzieci smaków uwielbia wodorosty. Wakame wyżera mi z sałatki i kocha miso z masą glonów, zamiast ziemniaczanych chipsów wybiera prażone algi. Nie jestem jakimś ortodoksem, ale cieszę się, że moja siedmiolatka jeszcze nigdy nie piła coli. Czasem trasie w McDonaldzie zamiast zestawu z zabawką zamawia frytki i gardzi hot dogami. Natomiast kocha bułki kajzerki, pizzę, mleczną czekoladę i żelki. Jak większość jej rówieśniczek. Żadna z niej foodie.
Skoro wywołałaś temat podróży... Dużo latasz po świecie. Czego szukasz?
Przygód szukam. Gna mnie po świecie, nie mogę za długo siedzieć na miejscu. I jeśli właśnie nie jestem w podróży, to już na pewno ją planuję. To uzależniające. Świat mnie fascynuje, jestem go ciekawa. Lubię ludzi, interesuje mnie przyglądanie się innym obyczajom, rytuałom, życiu często tak bardzo innemu niż moje. Doświadczam innych kultur głównie przez kuchnię. To, co ludzie jedzą, w jaki sposób jedzą, jakich produktów używają. Bo to, jak gotują, silnie wiąże się z ich kulturą. Kuchnia to jej nieodłączny składnik. Dla mnie każda podróż to wyprawa po smak. W każdym miejscu na świecie znajduję smaki, które mnie inspirują. Szukam nie tylko dobrego jedzenia, ale też zwyczajów, legend, filozofii związanych z przygotowywaniem pożywienia. Oprócz samego jedzenia dla mnie hiper istotna jest możliwość przyglądania się, jak ono powstaje. Uwielbiam spędzać czas z lokalnymi gospodyniami czy kucharzami i najchętniej od razu chciałabym tworzyć z nimi ich jedzenie. Takich doświadczeń szukam podczas każdej wyprawy. Wtedy na moment staję się członkiem lokalnej społeczności, wyobrażam sobie, jaka bym była, żyjąc tak jak moi gospodarze. Lubię to bardzo.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Twoje największe odkrycie…?
Daniem, które smakowało mi wybitnie, i które zapamiętam na zawsze to...ryż z kurczakiem. Podróżując po Jordanii, zostałam zaproszona na kolację do jaskini Beduinów. To tam, beduińscy "rozbójnicy" na ognisku przygotowali ryż z cebulą, udkami kurczącymi i suszonym jogurtem owczym. Tylko 4 składniki. Ale czar sytuacji: rozgwieżdżone jordańskie niebo, pustkowie, arabskie melodie odbijające się echem o skały i gościnność Beduinów sprawiły, że był to jeden z najlepszych posiłków w moim życiu. Niezwykłą wyprawą kulinarną była podróż do Korei. Jedzenie na półwyspie ma zapewniać zdrowie, jasność umysłu i siłę. Ma działać na wszystkie zmysły, ważny jest nie tylko smak, ale też zapach, dźwięk – ma chrupać, szeleścić, skwierczeć, oraz dotyk – nie bez przyczyny niektóre koreańskie dania, jak grillowany kurczak czy rybę, zawija się w liście ziół o różnej strukturze. Kuchnia koreańska jest pełna doznań. Niebywałym doświadczeniem jest kosztowanie surowej ośmiornicy, tak świeżej, że jeszcze ruszającej się na podniebieniu. To kwintesencja smaku morza. Oszałamiająco różnorodne są tamtejsze kiszonki. Kisi i fermentuje się tam niemal wszystko – od najpopularniejszej kapusty pekińskiej, przez liście ziół, warzywa korzeniowe, czy owoce morza. W Korei do jedzenia podchodzi się naprawdę serio. Dania mają być zrobione na bazie najlepszych produktów, zgodnie z sezonem, z najwyższą starannością. Jest naprawdę ciekawie i każdy foodie powinien jechać do Korei.
Dokąd teraz planujesz wyprawę?
Niebawem wybieram się do Chin. Będę tam chodzić do szkoły gotowania i coś czuję, że po powrocie z zachwytem będę mogła ci opowiedzieć o tamtejszych doświadczeniach kulinarnych.
A jest coś, o czym wiesz, że tego nie tkniesz za żadne skarby?
Chyba nie ma czegoś takiego. Ograniczenia czy uprzedzenia to kwestia kulturowa, społeczna. Boimy się rzeczy, których nie znamy, bo taką mamy naturę. Kiedy nam obrzydliwe wydaje się jedzenie kaczego jajka z zarodkiem czy smażonych pająków – w Azji jest to po prostu pożywienie. Dla nas zjedzenie mięsa psa nie mieści się w głowie, jest równoznaczne ze zjadaniem członka rodziny, a w niektórych regionach Wietnamu psina jest zwykłym pokarmem. Wszystko jest kwestią nastawienia, ja staram się doświadczać kultury poprzez jedzenie, więc nie mogę się zamykać czy ograniczać. I nie jest to kwestia jakiegoś szaleństwa, tylko zwykłej ciekawości.
Próbowałaś mięsa psa?
Nie. I pewnie nie zamówiłabym psiny w restauracji. Ale gdybym została poczęstowana nią przez tubylca, który jada psinę, to bym nie odmówiła.
A co dziś jadłaś?
Na śniadanie michę kaszy jaglanej ze szpinakiem, z mango, awokado, fasolką edamame i chili. Uwielbiam tak się nażreć o poranku.
Byłaś kiedykolwiek na diecie?
Tak, zdarzają mi się takie momenty. Niedawno wróciłam z Sycylii. Jadłam tam, gotowałam i piłam wino non stop. To był szczyt hedonizmu i przesady. Wróciłam przejedzona, ciężka i spuchnięta, i wyraźnie czułam potrzebę oczyszczenia. Przeszłam wiec na dietę, którą sama sobie wymyśliłam i narzuciłam. Przez tydzień jadłam tylko warzywa bez strączków, trochę owoców, piłam soki i zioła. I... było ekstra! Okazało się, że taka dieta jest dla mnie napędem kreatywnym. Dużo czasu spędziłam w kuchni, kombinując z roślinkami, tworząc warzywne eksperymenty. I naprawdę dobrze się czułam po takim tygodniu reżimu. Na co dzień staram się jeść wartościowo, nie lubię bylejakości w jedzeniu. Wybieram dobrej jakości produkty, jem dużo warzyw, kiszonek, ryb, kasze i ciemny ryż, niewiele nabiału. Piję też kombuchę, którą z moim Leszkiem hodujemy na parapecie.
Nie wszyscy wiedzą, co to jest kombucha?
Kombucha to grzyb herbaciany – kolonia symbiotycznych drożdży i bakterii, które dodane do posłodzonej herbaty tworzą boski napój. Pochodzi z Tybetu. Panaceum na wszystko. Odtruwa, wzmacnia jelita, wspomaga odporność organizmu i jest pyszna! My hodujemy stwora w dwóch ośmiolitrowych słojach i co dwa tygodnie mamy nową porcję napoju, który butelkujemy. Po dwóch dniach w butelce staje się napojem gazowanym. Dodajemy różnych smaków. Kombucha z dodatkiem trawy cytrynowej i liści kafir smakuje jak... konfitura z płatków róży. Takie czary.
Brzmi jak alchemia! Ale nie tylko orientalna kuchnia cię fascynuje. Ostatnio dużo fruwasz też po Polsce. Co cię tak gna?
Polska jest czarująca i pyszna, i naturalnie stała się głównym tematem mojego najnowszego projektu. Pracuję nad książką, czymś w rodzaju albumu, przewodnika, zwariowanego kolażu o polskich kulinariach. Projekt składa się z kilkudziesięciu krótkich, tematycznych rozdziałów ilustrowanych grafiką, archiwaliami i zdjęciowymi reportażami. Jeżdżę po kraju, rozmawiam z rolnikami, producentami żywności, gospodyniami, naukowcami i szefami kuchni. Szukam ciekawostek, grzebię w statystykach, piszę felietony, zdobywam przepisy i prowadzę swoje małe kulinarne śledztwa. Mega robota, ale coraz bardziej fascynująca. Album powstanie we współpracy z dwoma uzdolnionymi grafikami, mój mąż jest autorem większości zdjęć współczesnych, w środku będzie kilka krzyżówek, gra planszowa i inne szaleństwa. Ten projekt jest szaleństwem, kosztuje mnie bardzo dużo czasu i zaangażowania, i czasem myślę, że jestem wariatką, bo to czysta zajawka pozbawiona myślenia komercyjnego. Ostatnio miałam kryzys. Mój mąż mnie przytulił i powiedział: "wiesz, niektórzy kupują sobie nowe samochody, a my pracujemy nad szalonym projektem książki". Ludzie są różni.
Co kochasz w naszej kuchni?
Prostotę i szczerze cenię nasze produkty. Jestem zakochana w ziemniakach w każdej formie, nie ma dla mnie ilości nie do przejedzenia. Uwielbiam nasze górskie sery, ale z przyjemnością próbuję wyrobów z małych, lokalnych serowarni w całym kraju. Kocham ryby, zwłaszcza te słodkowodne – za wędzoną sielawę dam się pokroić. Kiszoną kapustę mogę jeść na beczki, podobnie jak małosolne. Uważam, że pieczemy najlepsze na świecie chleby i robimy perfekcyjne wędliny. Gdybyśmy jeszcze potrafili dogadywać się z sąsiadami i nie rzucać się na szybki zysk, to mielibyśmy kulinarny sukces na skalę światową. Ale to jest kwestia czasu. Mam nadzieję.
Jest coś, co cię w polskiej kuchni wkurza?
No właśnie wkurza mnie niestety nasza mentalność. Nie potrafimy się otworzyć. Jeśli sąsiadowi coś wychodzi, to najchętniej podłożylibyśmy mu nogę, żeby przypadkiem nie miał lepiej niż my... Obserwuje to dziwne zjawisko, jeżdżąc po polskich wsiach. Wśród gospodarzy brakuje współpracy, nie potrafią się dogadywać między sobą, tworzyć kooperatyw. Jak gospodarz jest zdolny, przedsiębiorczy i wie, jak zrobić świetny ser, to zamiast przyjść do sąsiada i zaproponować: "hej stary, mam taką małą wędzarnię, może zrobimy coś razem?", raczej nasyła na niego kontrole. Słabe, co?
Nie da się ukryć… A największy grzech w kuchni?
Grzech w kuchni…? Obżarstwo jest grzechem. Także grzeszę notorycznie. Myślę, że próbowanie 12 tortów w ciągu jednego dnia jest grzechem ciężkim. A zdarza mi się to w programie "Bake Off" chociażby.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Właśnie. "Bake Off - Ale Ciacho". Czym dla ciebie jest udział w tym projekcie?
To cudowna przygoda, jedna z ciekawszych w życiu. Słodka i emocjonalna. I oprócz doświadczenia telewizyjnego, możliwości uczestniczenia w dużym, fajnym projekcie to przebywanie wśród niesamowicie utalentowanych ludzi, dzięki którym zyskałam też przyjaźń. Krzysiek Ilnicki, nasz super juror, to mój ziomek już pewnie na całe życie. Lubimy się i wspieramy, nasze dzieciaki się uwielbiają i właśnie wróciliśmy ze wspólnych rodzinnych wakacji
Słodzisz kawę i herbatę?
Nie. Nigdy tego nie robiłam. Wolę do kawy zjeść kawałek tortu.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.