Warzywa i owoce, których lepiej nie kupować poza sezonem
Dlaczego warto poczekać?
Truskawki, szparagi, szpinak, pomidory, cukinia są dostępne w supermarketach przez cały rok. Kilka tygodni temu na bazarach i w sklepach pojawiły się także nowalijki – sałata, szczypiorek, rzodkiewka. Sięgamy po nie bardzo chętnie, w końcu warzywa i owoce to źródło zdrowia i podstawa naszej diety. Jednak, czy te ogromne truskawki i wodniste ogórki, za które płacimy teraz od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych za kilogram, rzeczywiście dostarczą nam witamin i mikroelementów?
Zanim trafi do sklepu
Poza sezonem, pomidory, ogórki, sałata, szpinak, truskawki, cukinia, papryka są sprowadzane do Polski z Hiszpanii, Grecji, Maroka czy Izraela. Dlaczego rozsądniej jest poczekać na polskie produkty, zamiast klupować importowane? Zanim owoce i warzywa trafią na nasze stoły, muszą przejść długą drogę. Aby przetrwały transport, zbiera się je jeszcze zanim dojrzeją, a potem konserwuje środkami chemicznymi, by nie gniły i nie pleśniały. W praktyce oznacza to, że te apetycznie wyglądające truskawki czy pomidory dojrzewają nie na krzakach, wygrzewając się na słońcu, lecz w naczepie tira i są nafaszerowane pestycydami i środkami grzybobójczymi. Pamiętajmy również, że wiele upraw np. w Hiszpanii jest GMO. Kolejny argument to cena. W sezonie za kilogram pomidorów czy ogórków zapłacimy ok. 2-3 zł, a truskawek ok. 5 zł. W tej chwili kilogram pomidorów kosztuje 8-12 zł, a truskawek nawet 30.
Truskawki
O tej porze roku truskawki kuszą nas szczególnie. Ogromne, intensywnie czerwone, pachnące, pakowane w plastikowe lub kartonowe pudełka. Stęsknieni za smakiem polskich owoców, kupujemy truskawki z Maroka czy Hiszpanii. Ich smak jednak rozczarowuje – są twarde i mało soczyste. Na dodatek wielu producentów uprawia je w warunkach bezglebowych – na tzw. wodnych pożywkach. Owoce rosną więc jak szalone, jednak zamiast witamin i mikroelementów, znajdziemy w nich pestycydy i środki grzybobójcze. Rozsądniej jest zatem poczekać do maja czy czerwca, aż w sklepach i na straganach pojawią się polskie truskawki. Jeśli zaś marzy nam się aromatyczny koktajl lub mus, sięgnijmy po mrożonki.
Sałata i rzodkiewki
Nasz organizm, zmęczony zimowymi miesiącami, domaga się witamin i mikroelementów. Dlatego tak wielki entuzjazm budzą w nas nowalijki. Jednak czy uprawiane w sztucznych warunkach warzywa, które nigdy nie widziały słońca, mogą być zdrowe? Jak się okazuje, zawartość składników odżywczych w tych roślinach jest zbliżona do tych uprawianych w sezonie na polu. Jednak dostępne teraz nowalijki są przekarmione azotem, który odkłada się w korzeniach liściach. Jego nadmiar może być niebezpieczny dla naszego zdrowia. Czym zastąpić nowalijki? Możemy wyhodować na parapecie szczypiorek, rzeżuchę albo natkę pietruszki. Świetnym rozwiązaniem są takie kiełki rzodkiewki czy brokuła. Jeśli jednak nie możemy się oprzeć świeżej sałacie, pamiętajmy by przed podaniem jej do obiadu, dokładnie ją umyć.
Szparagi
Sezon na szparagi jest krótki – trwa od połowy kwietnia do końca czerwca. Jednak w sklepach możemy je kupić niemal przez cały rok. Zimą najczęściej sprowadza się je z Hiszpanii. Za pęczek zapłacimy ok. 25-30 zł. Mimo że szparagi są lekkostrawne i bogate w witaminy oraz składniki mineralne, nie powinniśmy ich kupować poza sezonem. Te z importu nie tylko są mniej smaczne, ale także bardziej wiotkie i włókniste.
Pomidory
Pomidory najlepiej smakują pod koniec lata – są pachnące, mięsiste, słodkie, pełne witamin. Zimą i wiosną, kiedy o polskich pomidorach możemy pomarzyć, znajdziemy w sklepach warzywa z Holandii, Wysp Kanaryjskich czy Maroka. Niestety, hodowane w wełnie mineralnej, nasączanej wodą i nawozami, są kwaśne i wodniste. Zamiast więc kupować teraz świeże pomidory, wybierzmy te z puszki – będą doskonałe do sosu lub kremowej zupy.
Ogórki
Zimą i wczesną wiosną powinniśmy również unikać ogórków, szczególnie tych szklarniowych, szczelnie zapakowanych w folię. Podobnie jak pomidory, są importowane głównie z Holandii, gdzie uprawia się je na wełnie mineralnej. Do mizerii ani na kapkę raczej się nie nadają, ponieważ w smaku przypominają tekturę. Zawierają tyle wody, że po przekrojeniu są niemal przezroczyste. Zanim więc na polskich grządkach pojawią sie pierwsze ogórki, sięgnijmy po kiszone lub konserwowe.
Szpinak
Wydaje nam się, że szpinak to prawdziwa witaminowa bomba. Owszem, ale ten, który rośnie w sezonie na polach. Uprawiany w sztucznych warunkach, chłonie najwięcej szkodliwych dla zdrowia substancji. Dlatego lepiej nie ryzykować. Naleśniki ze szpinakiem? Czemu nie, ale sięgnijmy po mrożonkę.