Makatka, czyli haftowana, babcina gratka. Tradycja, która odchodzi w zapomnienie
"Dobra gospodyni dom wesołym czyni", "Miłość i zgoda domu ozdoba", "Soli i chleba w kuchni potrzeba". Dawna kuchnia pani domu bez makatki? To jak... drożdżowe bez kruszonki, studnia bez wody czy róża bez kolców!
- Haftowałam makatki. A jakże! Już jako młoda dziewczyna. Najczęściej razem z sąsiadką. Kupowało się wzory na papierze i przerysowywało ołówkiem na materiał za pomocą kalki. Wyszywałam ręczniki i makatki. Makatki wieszało się nad piecem kuchennym, a ścierki nad miednicą. Taka dekoracja każdej wiejskiej kuchni – wspomina pani Krysia (90 l.), mieszkanka ziemi łowickiej. – Jakie wzory? A różne. Od takich prościutkich, jak: "Dzień dobry!" czy "Do widzenia" po "Zimna woda zdrowia doda" albo… - zawiesza głos pani Krystyna.
- Pamiętam do dziś jedną taką makatkę. Miałam 17 lat. Wyhaftowałam sobie obrazek: dziewczynę z rumieńcami i chłopca, którzy trzymają się za ręce. Pod spodem zdanie: "Nie namawiaj, bo ulegnę!". To było tuż po Bożym Narodzeniu. Akurat chodził ksiądz po kolędzie. Przyszedł do nas. Rozgościł się w kuchni. Rozejrzał się po kątach jak zawsze. Gdy naraz jego oczy zatrzymały się na mojej makatce. I jak nie zakrzyknie zgorszony: "Krysia!? A co to ma znaczyć?!". Myślałam, że zapadnę się po ziemię. Spąsowiałam, jak ta panieneczka z makatki – śmieje się perliście starsza pani.
Z miasta na wieś
Dziś można powiedzieć, że makatka w tamtej formie to relikt. Owszem, można je oglądać w skansenach albo w muzeach etnograficznych. Zaś trafić na nie we współczesnych w domach? Umówmy się, to jak trafić szóstkę w totka. No, chyba że ktoś jest szczęściarzem i ma w rodzinie drugą taką cudowną panią Krysię. Wówczas może popatrzeć, a nawet dotknąć ludowego rękodzieła.
- Mam jeszcze kilka. Już stare, dziurawe, poprute gdzie nigdzie, ale wykrochmalone. Uchowały się między obrusami. Przypominają mi młode czasy – wyznaje pani Krystyna.
Ale makatki nie tylko łowicki folklor. W każdym regionie kraju nad Wisłą ubarwiały domostwa. Co więcej! Moda na haftowane, malowane a z czasem drukowane płócienne ściereczki przywędrowała pod polskie strzechy z Niemiec i Holandii, o czym świadczyć może na przykład biało-niebieska kolorystka pierwszych makatek w Polsce, tak typowa dla holenderskiego wzornictwa.
- Można je było spotkać także na terenach Bułgarii, Czech, Niemiec, Słowacji, Ukrainy czy Węgier – tłumaczy pani Magdalena Bartosiewicz, kustosz Muzeum w Łowiczu. – I początkowo wcale nie stanowiły typowego, wiejskiego wyposażenia domów. Zanim trafiły na wieś, zdobiły domy mieszczańskie. W Łowickiem pojawiły się w okresie międzywojennym, gdzie upowszechniły się w latach 50. i 60.
Szczypta magii w kuchni
Biały, niewielki rozciągnięty na ścianie prostokąt płótna, a na nim jedno- lub wielobarwne motywy roślinne, zwierzęce, scenki rodzajowe i sentencje, ujęte w ozdobne ramki, czasem z inicjałami właściciela makatki bądź jej autora. Trochę kiczowaty tekstylny plakat z przekazem. Na makatkach można było się spokojnie uczyć rozmaitych mądrości ludowych, powiedzeń i przysłów. Makatki były też formą wyrazu tego, co w duszy mieszkańców domu – w którym wisiały – gra.
- Obrazy, jak i hasła pojawiające się na makatkach niosły ze sobą treści "zaklinające rzeczywistość", mające w pozytywny, a nawet magiczny sposób wpływać na domowników i ich życie oraz przestrzeń domu. Przykładem mogą być sentencje: "Boże błogosław temu domowi", "Szczęście gości w domu wciąż, gdy pomaga żonie mąż", wizerunki ptaków, na przykład pawi – symbolu bogactw czy pokarmów, jak choćby chleba, kojarzonego z obfitością. Napisy, które początkowo miały treść religijną, jak: "Boże błogosław nam", z biegiem czasu stały się świeckie. Zawsze jednak niosły ze sobą jakieś przesłanie moralizatorskie, miały być wskazówką postępowania, przypominały o normach i zasadach, jakimi człowiek powinien się kierować – tłumaczy pani Magdalena.
Higiena przede wszystkim
A dlaczego makatki tak łatwo zadomowiły się właśnie w kuchni? Bo w izbie kuchennej koncentrowało się całe życie rodziny. Tam jedzono, przesiadywano, goszczono się. Dzieci odrabiały lekcje, matki cerowały odzież, ojcowie zmęczeni pracą na roli drzemali. No i domownicy dawniej właśnie w niej dbali o higienę.
- Makatki tak, jak wcześniej ręczniki, wieszano w miejscach związanych, ogólnie rzecz biorąc, z wodą. Wieszano je też przy kuchniach i nad stołami, zawsze w dobrze widocznych miejscach. Chroniły ściany od zabrudzenia i pochlapania. Demonstrowały też czystość i dbałość o higienę oraz gospodarność mieszkańców. Funkcję "higieniczną" połączono z dekoracyjną. W myśl zasady obowiązującej w kulturze ludowej "użyteczne i piękne" stały się one specyficznymi ozdobami wykonywanymi według przyjętych kanonów – wyjaśnia kustosz łowickiego muzeum.
Mimo że dziś makatki to "przeżytek", jej tradycja wciąż się jeszcze w świadomości tli. Dowód? Coraz więcej muzeów regionalnych – w tym także łowickie – organizuje konkursy na nową, współczesną interpretację makatki. Zainteresowanych wzięciem w nim udziału nie brakuje. A co bardziej kreatywni artyści, zakochani w folku nawiązują do makatek, na przykład projektując współczesne plakaty. I całe szczęście!