Drinki dla każdego
Wyjąć piwo z lodówki potrafi chyba każdy; otworzenie butelki wina to też żadna sztuka. Jednak aby przyrządzić efektownego, a przy tym pysznego drinka, trzeba już pewnej barmańskiej ręki. Podpowiadamy, jak stawiać pierwsze kroki w tej trudnej sztuce.
Wyjąć piwo z lodówki potrafi chyba każdy; otworzenie butelki wina to też żadna sztuka. Jednak aby przyrządzić efektownego, a przy tym pysznego drinka, trzeba już pewnej barmańskiej ręki. Podpowiadamy, jak stawiać pierwsze kroki w tej trudnej sztuce.
Oczywiście dobrze byłoby nauczyć się efektownych tricków rodem prosto z filmu „Cocktail": w sekundę nalać do shakera kilka składników, potrząsnąć, przerzucając fantazyjnie pojemnik nad głową, a następnie postawić przed konsumentem szklankę pełną kolorowego napoju z kruszonym lodem.
Wygląda to z pewnością imponująco, ale nie musimy uciekać się do manualnych sztuczek, by goście z sympatią (a może nawet nutką zazdrości) wspominali serwowane przez nas drinki. Najważniejsze, by były pyszne.
Klasyka zawsze się uda
Można „postawić" na czystą z sokiem pomarańczowym, gin z tonikiem, żubrówkę z sokiem jabłkowym... Plus: to znane, sprawdzone przez smakoszy na całym świecie, dość powszechnie lubiane rozwiązania. Minus: to znane, sprawdzone...
Trochę tak jak z kanapkami na imprezie. Serwując klasykę, na pewno się nie zawiedziemy i nie palniemy gafy. Z drugiej strony, powiedzmy sobie szczerze, również niczym specjalnym nie zabłyśniemy. Jedyne, co możemy zrobić z takim dwuskładnikowym drinkiem, to zamiast zwykłych kostek lodu dodać te o fantazyjnym kształcie lub lód kruszony, ozdobić napój plasterkiem owocu i kolorową słomką.
Natomiast gdy zdecydujemy się na oryginalne połączenia oraz drinki wieloskładnikowe, możemy wszystkich zadziwić i przyjemnie zaskoczyć nowymi smakami.
Jeśli jednak dopiero zaczynamy przygodę za barem, korzystajmy głównie z już istniejących przepisów. Zawierają one dokładnie przemyślane proporcje wszystkich ingrediencji, z którymi tylko znawcy mogą ryzykować ich zmianę.
Taktyka smaków i kolorów
Powinniśmy sobie zdawać sprawę z tego, że każda modyfikacja wpłynie na smak oraz - co nie jest bez znaczenia - kolor drinka. O ile na przykład soczysta zieleń, uzyskana z połączenia curacao i soku pomarańczowego, może w szklance wyglądać bardzo atrakcyjnie, o tyle nadmiar niebieskiego płynu może dać efekt nieprzyjemnie zgniłej zieleni... której już chyba nikt nie będzie miał ochoty wziąć do ust.
Same eksperymenty nie są oczywiście zabronione, a przeciwnie: wysoce wskazane. W końcu gdyby nie chęć poszukiwań nowych smaków, w ogóle nie powstałby żaden przepis. Jednak podczas naszych procentowych „testów" bezwzględnie przestrzegajmy kilku zasad.
Po pierwsze: przemyślmy sprawę i zastanówmy się, jak dodanie jakiegoś składnika bądź zmienienie jego ilości wpłynie na ostateczny efekt? Czy syrop waniliowy będzie pasował do whiskey, czy campari „dogada się" z bourbonem albo napojem kaktusowym?
Eksperyment na barmanie
Nawet jeśli odpowiedź będzie brzmiała: „Nie mam pojęcia", i tak możemy spróbować. Ale - i właśnie tu wkracza druga reguła - nigdy na imprezie. Wyniki eksperymentu z definicji tego ostatniego są nieznane; jeśli chcemy zyskać reputację dobrego barmana, w żadnym przypadku nie testujmy nic na gościach!
Pierwsze próby z nowymi połączeniami powinny się odbywać, sporo wcześniej, byśmy mogli dokładnie ocenić dany smak, a także przekonać się, czy zestawienie tych konkretnych składników nie powoduje np. nieprzyjemnych sensacji żołądkowych albo potężnego kaca w dniu następnym.
Z tego wynika naturalnie kolejna zasada - stanowiąca, że pierwszym obiektem badań jesteśmy my sami. Napoje wyskokowe testujemy najpierw na sobie, potem ewentualnie na partnerze czy innym smakoszu „w zasięgu ręki", a dopiero potem na przyjęciu. Za to przy tak starannym przygotowaniu można spokojnie założyć, że będą hitem.
fett
fot. JupiterImages